Sześć najlepszych klubów z Premier League – Manchester City, Manchester United, Chelsea, Liverpool, Tottenham i Arsenal, Juventus, Inter i AC Milan z Włoch oraz hiszpańskie Real, Barcelona i Atletico ogłosiły w nocy z niedzieli na poniedziałek powstanie Superligi, zamkniętych rozgrywek dla największych i najbogatszych klubów Europy. - Czeka nas długa batalia sądowa, bo UEFA nie ustąpi przed buntownikami i będzie bronić dotychczasowego porządku rozgrywek na Starym Kontynencie – uważa w rozmowie z portalem Niezalezna.pl sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki.
Powołanie do życia Superligi oznacza, że już w następnym sezonie w Lidze Mistrzów nie zobaczymy najlepszych drużyn z Hiszpanii, Anglii i Włoch?
To czy Superliga w ogóle powstanie, dopiero się okaże. Na razie dwanaście wielkich klubów wyraziło intencję jej utworzenia. Jedynym celem Superligi jest generowanie ogromnych pieniędzy wyłącznie pomiędzy jej uczestnikami. To budzi wielki sprzeciw, bo nie może być tak, że 12 czy docelowo 20 klubów chce mieć monopol na zarabianie olbrzymich środków finansowych z tytułu transmisji telewizyjnych i reklam.
Przebywa pan w szwajcarskim Montreux, gdzie we wtorek rozpocznie się Kongres UEFA. Jaki jest ton kuluarowych komentarzy na temat Superligi?
Zdecydowanie negatywny! To zaburzenie schematu rozgrywek, który obowiązuje i dzięki któremu poprzez eliminacje do fazy grupowej Ligi Mistrzów mogą się dostać nawet mniejsze, mniej zamożne kluby. W Superlidze natomiast wielcy będą się kisić we własnym sosie. Efekt sportowy nie będzie się liczył. Ważna będzie jedynie kasa.
A jak na problem zapatrują się przedstawiciele krajów, z których wywodzą się zbuntowane kluby?
Pięćdziesiąt pięć zrzeszonych w UEFA federacji piłkarskich jednogłośnie potępiło idee Superligi. Trzeba pamiętać, że wpływy z Ligi Mistrzów trafiają również do poszczególnych federacji. Dla związków piłkarskich w mniejszych krajach stanowią znaczący zastrzyk finansowy. To ze środków pochodzących z Champions League, mnie zasobne federacje finansują np. rozwój piłkarstwa młodzieżowego.
UEFA zapowiedziała, że wszyscy piłkarze grający w klubach, które zgłosiły akces do Superligi, nie będą mogli występować w reprezentacjach. Jesteście przygotowani na stratę Wojciecha Szczęsnego, którego Juventus należy do grona buntowników?
W tym momencie nie ma takiego ryzyka. W najbliższych mistrzostwach zagrają, o ile oczywiście będą zdrowi, wszyscy najlepsi piłkarze drużyn finalistów turnieju. Dlatego, bo jeżeli Superliga w ogóle rozpocznie swoją działalność, to nie wcześniej niż za rok, dwa lata.
Nie obawia się pan, że UEFA złagodzi restrykcje wobec buntowników?
Nie sądzę, by do tego doszło. Uważam, że czeka nas długotrwała batalia sądowa pomiędzy orędownikami powołania Superligi, a Europejską Federacją Piłkarską, z której, dla dobra piłki, zwycięsko wyjdzie UEFA.
Jak i kiedy ta cała awantura się skończy?
Bitwy na salach sądowych będą długie, ale finalnie nie dojdzie do utworzenia Superligi. Sprzeciwią się temu kibice i sami piłkarze, którzy już głośno protestują przeciwko temu irracjonalnemu pomysłowi.