Zatrzymanemu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w śledztwie dotyczącym wyrządzenia szkody ponad 1 mln zł PZPN prezesowi Sportfive Andrzejowi P. prokurator po postawieniu zarzutów wyznaczył 150 tys. zł poręczenia majątkowego. O mrocznej przeszłości Andrzeja P. pisała "Gazeta Polska".
CBA zatrzymała P. po powrocie z Kataru. Jego firma Sportfive sp. z o.o., działała później pod nazwą Lagardere Sports Poland sp. z o.o. Andrzejowi P. zostały przedstawione zarzuty za wyrządzenie szkody Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Śledztwo nadzorowane jest przez szczeciński zachodniopomorski wydział zamiejscowy departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej. Takie przestępstwo zagrożone jest karą do 10 lat więzienia.
Prokurator wyznaczył 150 tys. zł poręczenia majątkowego, zakazał kontaktowania się z osobami zwianymi ze śledztwem, zabronił opuszczania kraju i zatrzymał paszport. Nakazał też dozór policji.
Przypomnijmy, według ustaleń dziennikarzy "Gazety Polskiej" Andrzej P. ma ciemną kartę w życiorysie i w latach 1980–1990 "był pracownikiem Departamentu I MSW (wywiadu PRL), z czego ostatnie trzy lata służby spędził jako funkcjonariusz pod przykryciem w Wiedniu". "Gazeta Polska" dotarła do dokumentów Andrzeja P., które szczegółowo opisują jego działalność wywiadowczą.
Tygodnik "GP" pisał, że materiały dotyczące szczegółów pracy P. w Austrii dostępne są w archiwum IPN w oddzielnej teczce, przez lata były ściśle tajne i znajdowały się w nieistniejącym już dzisiaj zbiorze zastrzeżonym. Wynika z nich, że Andrzej P. w drugiej połowie lat 80., bezpośrednio rozpracowywał papieża Jana Pawła II, m.in. podczas jego wizyty w Austrii w czerwcu 1988 roku.