Wiktoria Wróbel, która w kwietniu skończy 14 lat, zdobywając brąz w grze pojedynczej sprawiła największą niespodziankę w rozgrywanych w weekend 88. mistrzostwach Polski w tenisie stołowym. Na podium w Białymstoku stanęła eliminując po drodze starsze i znacznie bardziej doświadczone zawodniczki. W ćwierćfinale pokonała jedną z faworytek Katarzynę Węgrzyn 4:2 i dopiero w półfinale zatrzymała ją Natalia Bajor, która obroniła tytuł.
Tak gra 13-letnia Wiktoria Wróbel. Sensacyjna medalistka mistrzostw Polski seniorek
Jak przyznała młoda tenisistka, ten sukces był dla niej zaskoczeniem, ale przyniósł jej dużo satysfakcji:
Nie jest łatwo wygrać ze starszymi i bardziej doświadczonymi rywalkami. Moja forma była jednak bardzo dobra. Jestem szczęśliwa, ale wiem, że to tylko wstęp do moich sukcesów w przyszłości. Żeby je osiągać muszę dalej ciężko trenować.
Emerytowany trener i ojciec młodej zawodniczki - Longin Wróbel przyznał, że jest zaskoczony sukcesem córki, która tenis stołowy uprawia od szóstego roku życia, a wcześniej swoich sił próbowała w ziemnej odmianie tej dyscypliny.
Medal był naprawdę dużą niespodzianką, nawet dla mnie. Nie spodziewałem się, że wśród seniorek już teraz dotrze aż tak daleko, bo medale w takiej imprezie planuje się po 12 latach treningów, a Wiktoria ćwiczy od 8 lat. Największym zaskoczeniem było zwycięstwo nad Kasią Węgrzyn.
Wiktoria na początku trenowała w niewielkiej salce pod okiem taty w Łasku, a następnie z trenerami Michałem Dziubańskim i Piotrem Szafrankiem w Centralnym Ośrodku Szkolenia PZTS w Gdańsku. Wcześniej, jako młodziczka zdobywała tytuły w mistrzostwach Polski kadetek oraz zajęła 12. miejsce w mistrzostwach świata do lat 15.
W opinii Dziubańskiego sukces w Białymstoku potwierdził ogromny talent Wiktorii oraz dobre prowadzenie zawodniczki przez trenera Wróbla, który wychował mistrzów kraju, m.in. Patryka Chojnowskiego i Tomasza Lewandowskiego.
Potencjał i perspektywy Wiktorii są ogromne, ale trzeba dalej rozsądnie i mądrze ją prowadzić. Trzeba pamiętać, że wciąż jest bardzo młoda. To bez wątpienia przyszłość naszej dyscypliny, ale musimy być bardzo ostrożni i nie zachłysnąć się sukcesem z Białegostoku
– podkreślił Dziubański.