Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Wyboista i pełna bólu droga na igrzyska Jóźwik, Cichockiej i Ennaoui

Droga na igrzyska olimpijskie w Tokio biegaczek średniodystansowych Joanny Jóźwik, Angeliki Cichockiej i Sofii Ennaoui nie jest usłana różami, a wyboista i przepełniona bólem. Wszystkie wierzą jednak, że się odrodzą, a klucz do tego jest jeden - zdrowie.

facebook.com/joannajozwik800

Gdy w 2016 roku Jóźwik finiszowała na piątym miejscu w olimpijskim finale biegu na 800 m, a rok później Angelika Cichocka zajęła w mistrzostwach świata w Londynie szóste miejsce na 800 m i siódme na 1500 m wydawało się, że igrzyska w Tokio mogą być najlepszymi w historii dla polskich kobiecych biegów średnich. Szczególnie, że w 2016 roku Cichocka została mistrzynią Europy, na początku 2017 Jóźwik poprawiła w hali rekord kraju na 800 m, a młoda Ennaoui sięgnęła po pierwszy medal w seniorskiej rywalizacji podczas HME w Belgradzie na dystansie 1500 m.

Polki rozpychały się coraz mocniej w światowej stawce, a w Europie zaczynały rządzić i dzielić. Medale mistrzostw świata, a nawet igrzysk olimpijskich wydawały się realne. Dziś - na osiem miesięcy przed najważniejszą imprezą czterolecia - wszystkie wymienione nie są nawet pewne startu w Tokio.

Minimum ma Ennaoui, ale ona dopiero kończy rehabilitację. Cichocka cały czas zmaga się z przewlekłymi problemami z kolanem, a Jóźwik kilka dni temu ogłosiła, że PZLA "usunął ją ze szkolenia centralnego", gdyż nie chciała zmienić trenera i przejść pod skrzydła Zbigniewa Króla, do niedawna szkoleniowca Adama Kszczota. Sytuacja jest trudna, ale zawodniczki nie zamierzają się poddawać, bo - co zgodnie przyznają - serce do biegania pozwala przezwyciężyć największy nawet ból.

Po wizytach we wszystkich możliwych gabinetach lekarskich trafiłam w końcu do Monachium. Tam znalazłam ludzi, którzy - mam taką nadzieję - w końcu ostatecznie powiedzą, co mi jest i sprawią, że będę mogła normalnie biegać

- powiedziała Cichocka.  Mistrzyni Europy z Amsterdamu z 2016  po świetnym sezonie 2017 od 2018 roku walczy z bólem - nie tylko kolana:

Przez wiele lat zaciskałam zęby i trenowałam mimo bólu. Urazy nakładały się na siebie. Parę razy miałam chociażby kontuzję kolana. Wmawiałam jednak sobie, że dam radę i oszukiwałam organizm. Mam nadzieję, że teraz jesteśmy na dobrej drodze. Wierzę lekarzom, do których trafiłam. Byłam już na obozie w Jakuszycach, a we wtorek wybieram się do... Kenii. Mam nadzieję, że zrobimy tam dobrą robotę, ale jestem już doświadczona i znam swoje ciało. Jeżeli tylko cokolwiek będzie nie tak - zwolnię.

Przyznała, że dziś rozmawianie o igrzyskach nie ma sensu, bo ma przed sobą kilka kroków, które musi wykonać. O normalnych obciążeniach treningowych wciąż nie może być mowy, ale najważniejsze jednak, żeby nie wrócił ból.

Jóźwik w tym roku wróciła do rywalizacji po straconym całym sezonie 2018. Po 17-miesięcznej przerwie nie było łatwo, ale ambicja kazała jej zacisnąć zęby i startować. Do swoich najlepszych wyników się jednak nie zbliżyła. Nie wypełniła minimum uprawniającego do startu w MŚ w Dausze. Dalej wierzy jednak, że współpraca z młodym trenerem Jakubem Ogonowskim może przynieść oczekiwane rezultaty. Powątpiewać w to zaczął związek i zaproponował Jóźwik dołączenie do tworzonej grupy treningowej utytułowanego szkoleniowca Zbigniewa Króla.

PZLA usunęło mnie ze szkolenia centralnego, co za tym idzie wszystkie wyjazdy na zgrupowania muszę opłacić sobie sama

- napisała Jóźwik w środę na jednym z portali społecznościowych.

Dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki powiedział, że zwrot o "usunięciu ze szkolenia centralnego" w jego ocenie nie odpowiada prawdzie, bo związek zaproponował szkolenie tyle, że w grupie trenera Króla. Argumentował, że na rok przed igrzyskami nie ma już miejsca na pomyłki i eksperymenty w treningu, a to właśnie doświadczony Król gwarantował najlepsze przygotowanie zawodniczki do sezonu 2020. Jeżeli podczas sezonu halowego Jóźwik zaprezentuje wysoką dyspozycję, federacja znów pochyli się nad kwestią finansowania zgrupowań przy zachowaniu współpracy z Ogonowskim.

Ennaoui ma minimum uprawniające do startu w Tokio, ale ona także w zasadzie straciła tegoroczny sezon letni. Zmagała się z przeciążeniem całej lewej strony ciała. Zawodniczka biegała z zaciśniętymi zębami, co pozwoliło wywalczyć przepustkę na igrzyska i MŚ w Katarze, ale w Dausze już nie wystartowała.

Obecnie kończę rehabilitację w Klinice Galen w Bieruniu. Przez ostatnie dziewięć tygodni byłam prowadzona przez prof. Krzysztofa Ficka i fizjoterapeutę Radosława Berencza, którzy bacznie obserwowali jak przebiega proces powrotu do zdrowia. 4 grudnia wylatuję na pierwsze zgrupowanie do Monte Gordo.

Jak zaznaczyła, jest bardzo podekscytowana olimpijskim sezonem. W tym roku mija 10 lat od rozpoczęcia jej współpracy z trenerem Wojciechem Szymaniakiem, które przyniosły osiem medali ME w różnych kategoriach wiekowych. Ostatni - srebrny - 24-latka wywalczyła wiosną w HME w Glasgow.

Kibice będą musieli trochę poczekać na moje starty, bo odpuszczam całkowicie sezon halowy i całe swoje siły przeznaczam na przygotowanie do igrzysk w Tokio. Wierzę, że tam "będzie ogień"

- podsumowała Ennaoui.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Sofia Ennaoui #Joanna Jóźwik #Angelika Cichocka #lekkoatletyka #Igrzyska Olimpijskie

redakcja