Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Natalia Kaczmarek chce być lepsza od legendarnej Ireny Szewińskiej: "Fajnie byłoby zapisać się w historii"

"Fajnie byłoby zapisać się w historii poprawiając rekord kraju Ireny Szewińskiej" – powiedziała wicemistrzyni świata w biegu na 400 m i najlepsza polska lekkoatletka mijającego sezonu Natalia Kaczmarek.

Natalia Kaczmarek z medalem lekkoatletycznych mistrzostw świata
Natalia Kaczmarek z medalem lekkoatletycznych mistrzostw świata
fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA

Siódmego października przyznano pani nagrodę Złote Kolce dla najlepszej polskiej lekkoatletki w 2023 roku. Co dla pani znaczy to wyróżnienie?

Natalia Kaczmarek: Bardzo się cieszę, że zostałam tak wyróżniona, bo uważam, że mamy bardzo dużo wspaniałych lekkoatletów. Być na pierwszym miejscu w takim gronie to duży zaszczyt.

Zakończyła pani sezon w Eugene. W finałowych zawodach Diamentowej Ligi uzyskała pani czas 50,38 i zajęła drugie miejsce. Czy utrzymanie wysokiej formy długi czas po imprezie docelowej było dużym wyzwaniem?

N.K.: Fizycznie czułam się bardzo w porządku. Nic mi nie dolegało. Forma była, natomiast gorzej czułam się psychicznie. Trochę mi się już... nie chciało. Sezon zaczął się w maju i był bardzo intensywny. Miałam sporo startów, więc trudno było mi się zmotywować, ale na szczęście dałam radę i pobiegłam szybciej niż się spodziewałam.

Finał Diamentowej Ligi był ukoronowaniem bez wątpienia najlepszego roku w pani karierze. Już w lutym podczas mistrzostw Polski w Toruniu pobiła pani halowy rekord Polski - 50,83. Czy już wtedy było przekonanie, że sezon letni będzie bardzo udany?

N.K.: Zdecydowanie poprawiłam się w hali. To był dobry prognostyk. Poprawiłam szybkość. Pracowaliśmy nad tym z trenerem. Wiedziałam, że jak nie będę miała żadnych problemów, to ta forma latem będzie bardzo wysoka.

Czy srebrny medal mistrzostw świata smakuje jak złoty? Dominikanka Marileidy Paulino była w Budapeszcie chyba nie do pokonania...

 

N.K.: Na pewno była nie do pokonania. Jest lepsza ode mnie. W tym sezonie udało mi się z nią wygrać tylko raz. To też dobry znak, bo świadczy o tym, że to jest możliwe. Jednak w sierpniu była zdecydowanie lepiej przygotowana. To był mój pierwszy, historyczny medal mistrzostw świata i każdy cieszyłby mnie tak samo bardzo. Wcześniej zdobywałam medale mistrzostw Europy, a mistrzostwa świata to jednak półka wyżej.

Wsparła pani również polską sztafetę 4x400 m, co zaowocowało szóstym miejscem w finale. Jak wytrzymała pani pięć biegów w ciągu tygodnia?

N.K.: Na pewno było ciężko. Gdy rozgrzewałam się do ostatniego startu, byłam już nieco zmęczona, choć nie chciałam tego pokazywać. Ale czułam to w nogach. Takie starty są też bardzo obciążające psychicznie, wywołują dużo emocji i to jest wyzwanie. W finale sztafety pobiegłam szybko, podobnie jak w eliminacjach. Udało mi się utrzymać wszystkie pięć biegów na wysokim, równym poziomie. Jestem z tego naprawdę zadowolona.

Czy jako wicemistrzyni świata czuje się pani spełniona jako sportowiec? Jakie są pani najważniejsze cele na przyszłość?

N.K.: Na pewno czuję się spełniona, bo zrobiłam wiele fajnych rzeczy, które planowałam i zrealizowałam. Jednak nie odwieszam jeszcze butów na kołek. Mam jeszcze ciągle jakieś cele. Chciałabym dobrze wystartować w igrzyskach, bo w przyszłym roku to będzie najważniejsza impreza. Cały czas chcę się poprawiać. Może pobić w końcu rekord Polski Ireny Szewińskiej na 400 metrów. Brakuje coraz mniej. Fajnie byłoby zapisać się w taki sposób w historii.

Po wyczerpującym sezonie był zasłużony odpoczynek, m.in. na początku października była pani w Tatrach. Wcześnie rano weszła na Kasprowy Wierch i podziwiała wschód słońca...

N.K.: Zawsze to lubiłam. Jednak często, kiedy trenuję, brakuje mi czasu na górskie wędrówki. Czasem na obozach chodzimy po górach rekreacyjnie. Zdecydowanie wolę zdobywać szczyty, gdy jest ciepło i nie ma śniegu. Teraz mogłam wykorzystać ten czas, żeby pochodzić po górach, co naprawdę lubię.

Gdzie będzie pani trenować jesienią i jak podejdzie pani do sezonu halowego?

N.K.: W hali w ogóle nie zamierzam startować, żeby nie prowokować kontuzji. Całkowicie rezygnuję z sezonu pod dachem, właściwie nie zamierzam wchodzić na halę. Ewentualnie między zgrupowaniami, gdy będę w Polsce. Poza tym planuję ćwiczyć za granicą, gdzie jest ciepło. Podobnie było w poprzednich latach i to dało dobry efekt. To jeszcze nie jest potwierdzone, ale myślę, że w listopadzie pojadę do Karpacza, a w grudniu do Monte Gordo.

 



Źródło: pap, niezalezna.pl

#Natalia Kaczmarek #bieg na 400m

jm