Bolt wspólnie z kolegami chciał się cieszyć na podium mistrzostw. Niestety, najlepszy sprinter w dziejach padł na bieżnię po kilkudziesięciu metrach jak odebrał pałeczkę od Yohana Blake'a na ostatniej zmianie, doznając kontuzji mięśnia. Złoto w sztafecie 4x100 m zdobyli Brytyjczycy w składzie: Chijindu Ujah, Adam Gemili, Daniel Talbot i Nethaneel Mitchell-Blake wynikiem 37,47, co jest rekordem Europy (poprzedni wynosił 37,73 i został ustanowiony w 1999 roku). Srebro dla USA - 37,52, brąz dla Japonii - 38,04.
Tuż przed rozpoczęciem zmagań sztafet słynny sprinter jak zwykle był rozluźniony i przechadzając się pozdrawiał kibiców. Jako pierwszy u broniących tytułu Jamajczyków biegł Omar McLeod, a po nim Julian Forte i Yohan Blake. Gdy pałeczkę od tego ostatniego przejął Bolt, to miłośnicy królowej sportu liczyli na widowiskową rywalizację, ale zamiast tego byli świadkami dramatu prawie 31-letniego sprintera. Po pokonaniu kilkunastu metrów zaczął kuleć, a po chwili upadł na bieżnię. Leżał na niej jeszcze przez jakiś czas. Prawdopodobnie doznał kontuzji uda. Przedstawiciel służb medycznych pojawił się później koło niego z wózkiem, ale Jamajczyk odmówił skorzystania z niego i przekroczył metę, kuśtykając w towarzystwie kolegów z reprezentacji przy aplauzie 56-tysięcznej widowni.
- Po biegu cały czas nas przepraszał, ale powiedzieliśmy mu, że nie ma takiej potrzeby. Kontuzje są częścią sportu - zaznaczył Forte. Tym samym zakończyła się imponująca seria męskiej sztafety Jamajki w MŚ. Triumfowali w tej konkurencji w czterech poprzednich edycjach tej imprezy. - Takie rzeczy się zdarzają, ale nazwisko Usaina będzie wiecznie żywe - zapewnił McLeod.
Bolt - ośmiokrotny mistrz olimpijski - ma w dorobku 14 medali MŚ. W Londynie wcześniej biegł na 100 m i stanął na najniższym stopniu podium.