Marcin Lewandowski jest bardzo rozczarowany decyzją sędziów, którzy cofnęli dyskwalifikację norweskiego biegacza w halowych mistrzostwach Europy. Jakob Ingebrigtsen jako pierwszy minął metę, ale później jego wynik został anulowany, ze względu na przekroczenie toru. Złożono protest, a lekkoatleta zagroził, że opuści Toruń. W ten sposób Ingebrigtsen ponownie został zwycięzcą biegu na 1500 metrów. "Szantaż się chyba udał" - skomentował Lewandowski, który dodał: "Zasady powinny dotyczyć wszystkich, a nie tylko niektórych".
Marcin Lewandowski po odebraniu srebrnego medalu odniósł się do sprawy zamieszania z dyskwalifikacją Jakoba Ingebrigtsena.
Zasadniczo jestem i tak bardzo szczęśliwy z tego sukcesu. Jestem zadowolony z rozegrania biegu. Drugie miejsce smakowało jednak lepiej po przekroczeniu mety niż później, gdy zobaczyłem na powtórkach relację w telewizji. Norweg był lepszy, ale złamał przepisy. Zasady powinny dotyczyć wszystkich, a nie tylko niektórych. Tym jestem wkurzony
- wskazał popularny Lewy.
Pod lupą #tvpsport sytuacja, po której zwycięzca biegu na 1500 metrów Jakob Ingebrigtsen 🇳🇴 został zdyskwalifikowany 🧐 Decyzja sędziów nie mogła być inna... Marcin Lewandowski halowym 🅼🅸🆂🆃🆁🆉🅴🅼 Europy 💪🥇🇵🇱 pic.twitter.com/xolHrg2ej2
— TVP SPORT (@sport_tvppl) March 5, 2021
Dodał, że słyszał o szantażu ze strony Norwegów. Gdyby nie przywrócono złota ich reprezentantowi, groził on wyjechaniem z mistrzostw i rezygnacją ze startu na 3000 m.
Jak widać, szantaż się chyba udał. Wiadomo, że to duże nazwisko i gwiazda lekkiej atletyki. Nie tak to chyba jednak powinno wyglądać. Przez cały stres związany z tą sytuacją naciągnąłem coś w okolicach pleców i szyi. To spowodowało, że nie byłem dziś rano w stanie stanąć do walki w eliminacjach biegu na 3000 m
- powiedział Lewandowski.
W wywiadzie dla TVP stwierdził, że po takim potraktowaniu przez działaczy zrezygnuje z zasiadania w Komisji Zawodniczej European Athletics.
Później rozmawiałem jednak o tym z Sebastianem Chmarą. On poprosił mnie, abym tego nie robił. Może rzeczywiście lepiej zostać i walczyć o zmiany w przepisach, a przede wszystkim równe traktowanie wszystkich zawodników. Powiedziałem to dzisiaj w oczy młodemu Norwegowi. Przyznałem mu, że na bieżni był lepszy, ale są zasady, które muszą dotyczyć wszystkich. On je wczoraj naruszył i to nie jest moja opinia, tylko wszystkich sędziów. Działacze z komisji odwoławczej wiedzieli jednak swoje. To nawet nie była kontrowersyjna sytuacja, tylko absolutnie prosta do oceny. Powinna być dyskwalifikacja i tyle. Wybrano inne - złe rozwiązanie
- dodał Lewandowski.
Polak uzyskał czas 3.38,06 i przegrał z Ingebrigtsenem o pół sekundy. Brąz zdobył Hiszpan Jesus Gomez - 3.38,47. Później Norweg został zdyskwalifikowany, ale złożono skuteczne odwołanie. Później odwołała się strona Polska, która wskazała, że Ingebrigtsen chwytał polskiego biegacza za koszulkę.
Złożyliśmy protest nie w sprawie przekroczenia toru przez Norwega, ale ws. łapania przez niego za rękę i koszulkę Michała Rozmysa. Niestety został on przez sędziów odrzucony
- powiedział wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.
Dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki podkreślił, że sędziowie ze zrozumieniem odnosili się do argumentów Polaków, przeanalizowali wskazane przez polską ekipę dowody i nagrania wideo:
Niestety nie zmienili decyzji, chociaż mieli wszystkie powody do tego.