Białorusinka Maria Żodzik wdarła się przebojem do światowej czołówki skoku wzwyż. W lutym podczas mistrzostw Polski uzyskała 197 cm, a myśli o wynikach na poziomie dwóch metrów. Zawodniczka czeka na decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o nadaniu polskiego obywatelstwa i marzy o igrzyskach w Paryżu.
Maria Żodzik w Polsce jest od 2022 roku. Swój drugi dom znalazła w Białymstoku, gdzie pod swoje skrzydła wziął ją klub Podlasie Białystok. Praca z trenerem Robertem Nazarkiewiczem przyniosła efekty. Zimą - podczas halowych mistrzostw Polski w Toruniu - osiągnęła 1,97 m, co pozwoliło jej przebojem wedrzeć się do światowej czołówki tej konkurencji. Wcześniej skakała na poziomie 1,96, ale na stadionie, a jej rekord w hali wynosił 1,89.
Masza, bo tak się do niej zwracam częściej, wmówiła sobie w sezonie halowym, że jej rekord to 1,96. I z tym pozytywnym nastawieniem startowała, ale mało kto teraz skupia się na tym, że ona poprawiła życiówkę pod dachem aż o osiem centymetrów
- powiedział Nazarkiewicz.
Przyznał, że to niezwykle skromna i ułożona zawodniczka, która stara sobie nie zaprzątać głowy myśleniem o czymś innym niż tylko zawody.
To nastawienie pozwoliło jej zimą na takie wyniki. Ona fantastycznie się od tego zamieszania odcięła, ale pamiętajmy, że to z tyłu głowy jest. Potwierdzam, że na ten moment nie mamy jeszcze sygnału o decyzji prezydenta RP Andrzeja Dudy o nadaniu obywatelstwa. Mamy jednak nadzieję, że zdarzy się to na dniach, bo jeżeli mamy jechać na igrzyska, to czasu jest już mało
- podkreślił Nazarkiewicz.
Sama zawodniczka tonuje nastroje. "Nie chcę rozmawiać o obywatelstwie. Oczywiście, to ważne, ale ja skupiam się na skakaniu. Po przyjeździe do Polsko nie było łatwo, ale spotkałam trenera Nazarkiewicza i ten wybór był strzałem w dziesiątkę. Spotykam na stadionie w Białymstoku także Kamilę Lićwinko, ale nie miałyśmy okazji się bliżej poznać" - zaznaczyła Żodzik.
Po przyjeździe do Polski pracowała w McDonald's, bo przecież musiała się z czegoś utrzymywać. Dużego wsparcia udziela jej obecnie klub Podlasie. Zimą pojechała na zgrupowania do Olecka i Zakopanego.
Ona nie miała wcześniej możliwości trenowania w tak dobrych warunkach w górach, na obozie z taką ilością śniegu
- wskazał trener.
Teraz oboje liczą, że jeżeli tylko "Masza" dostanie obywatelstwo, to w szkoleniu pomoże PZLA. Wiceprezes Tomasz Majewski jest bardzo zaangażowany w sprawę, a w Białymstoku są przekonani, że otrzymają wsparcie.
Jestem całkowicie skoncentrowana ma sporcie
- podkreśliła Żodzik.
Jak dodała, chciałaby oczywiście skakać na poziomie dwóch metrów i wcale nie uważa, że jest to w tym momencie nierealne. "Jestem gotowa na wysokie skoki. Na Białorusi nie miałam takich warunków do treningu jak w Polsce" - przyznaje otwarcie.
Szkoleniowiec nieco ostrożniej odnosi się do tej sprawy.
Oczywiście, że ona ma na to papiery, ale pamiętajmy, że w polskiej lekkiej atletyce utalentowanych zawodniczek w skoku wzwyż było przez lata wiele. A kto skoczył dwa metry? Tylko Kamila Lićwinko z mojej szkoły sportowej w Białymstoku
- podkreślił i zauważył, że są widoczne są podobieństwa w charakterze obu zawodniczek.
Po starcie w Orlen Cup w Łodzi Żodzik mówiła także, że w oczywisty sposób marzy o występie na igrzyskach. "Na razie skupiam się jednak na każdym kolejnym konkursie. Pokazałam sobie w tym sezonie, jak dobrze mogę skakać, a cały czas są rzeczy do poprawy" - mówiła.