Pia Skrzyszowska po finałowym biegu na 60 metrów przez płotki nie ukrywała wzruszenia. Polska lekkoatletka, która wywalczyła w halowych mistrzostwach świata brązowy medal przyznała, że ostatnie tygodnie były dla niej trudne, dlatego jest bardzo szczęśliwa ze swojego wyniku. Pia specjalne podziękowania skierowała do swojego taty - Jarosława - który pełni także rolę jej trenera.
Pia Skrzyszowska w półfinale wyrównała swój rekord życiowy wynikiem 7,78. Do rekordu kraju Zofii Bielczyk brakuje jej tylko 0,01 sekundy.
Nie mam rekordu Polski, ale mam brązowy medal mistrzostw świata. Ten start kosztował mnie dużo emocji, bo naprawdę dużo się działo. W półfinale coś zrobiłam sobie w kostkę, ale w końcu wyszło dobrze. Miałem swoje emocje pod kontrolą. Wszystko szło tak jak chciałam. Byłam skupiona i pobiegłam trzy najlepsze wyniki w sezonie. Moim słowem przewodnim był dzisiaj: spokój. Pomyślałam sobie, że jeŚli chcę walczyć na igrzyskach olimpijskich, to nie mogę bać się halowych mistrzostw świata
- powiedziała wzruszona Skrzyszowska.
Przygotowania płotkarki do startu w Glasgow nie były usłane różami.
Po mistrzostwach Polski na siłowni upuściłam sobie 10 kg na stopę. Miałam duży problem - fioletowy siniak. Później miałam alergię, a kilka dni temu się rozchorowałam. Narzuciłam sobie dodatkową presję, bo chciałam pobić rekord Polski. Byłam blisko w półfinale, ale uznałam, że najważniejszy jest awans do finału.
Trenerem Skrzyszowskiej jest jej ojciec - Jarosław. "Dziękuję mojemu tacie za to, że we mnie wierzył. Tydzień temu zwątpiłam, ale zebrałam się i jestem z tego bardzo dumna, że potrafiłam to zrobić" - dodała Pia.
Reprezentanci Polski podczas czempionatu w Glasgow wywalczyli dwa medale - w sobotę Ewa Swoboda była druga w biegu na 60 m.