Koszykarze Golden State Warriors zdobyli mistrzostwo NBA. W szóstym meczu finału pokonali na wyjeździe Boston Celtics 103:90 i wygrali serię play off 4-2. To ich siódmy tytuł w historii, a czwarty w ostatnich ośmiu latach.
"Wojownicy" w finale zameldowali się po trzech latach przerwy i po raz szósty w ostatnich ośmiu sezonach, wyrównując osiągnięcie Chicago Bulls z lat 1991-98. O tytuł drużyna Golden State grała poprzednio pięć razy z rzędu w latach 2015-19, trzykrotnie triumfując. Później z racji kłopotów zdrowotnych podstawowych zawodników i przebudowy składu (odejście Kevina Duranta) przyszły dwa słabsze sezony i to na tyle, że Warriors w ogóle zabrakło w play off. Teraz drużyna stanowiąca mieszankę doświadczenia oraz młodości znowu zaczęła błyszczeć i po czterech latach wróciła na tron.
Cztery tytułu w ciągu ośmiu sezonów to powtórzenie wyczynu "Byków" z lat 1991-98, z mistrzowskiej ery Michaela Jordana. Obie drużyny łączy osoba urodzonego w Bejrucie 55-letniego dziś Steve'a Kerra, który jako zawodnik pięciokrotnie był mistrzem NBA, w tym trzy razy z ekipą z Chicago. Niedawno minęło 25 lat od jego rzutu na wagę tytułu w rywalizacji z Utah Jazz w 1997 roku. Po zakończeniu kariery sportowej udzielał się w mediach, później pracował jako dyrektor generalny w Phoenix Suns i wreszcie w 2014 roku został szkoleniowcem Warriors.
Popisowa w wykonaniu "Wojowników" była końcówka pierwszej kwarty, kiedy od stanu 16:22 w ciągu dwóch i pół minuty gry zdobyli 11 kolejnych punktów, a jedną z "trójek" trafił lider drużyny Stephen Curry. To był przełomowy moment spotkania.
W końcówce gospodarze próbowali jeszcze desperackich akcji, ale byli już pogodzeni z losem. Wynik na 103:90 rzutami wolnymi ustalił Curry, który uzbierał w sumie 34 punkty oraz po siedem asyst i zbiórek, czym przypieczętował tytuł najlepszego gracza finałów.
Jak zwykle dzielnie sekundował mu Wiggins - 18 pkt, a swój najlepszy mecz w finale rozegrał w czwartek Draymond Green - po 12 punktów i zbiórek oraz osiem asyst. Po raz drugi z rzędu po wejściu z ławki świetnie zaprezentował się Jordan Poole - 15 pkt.
Wśród gospodarzy tylko Brown - 34 pkt i Horford - 19 i 14 zbiórek zaprezentowali poziom godny finałów NBA. Zawiedli Jayson Tatum - 13 pkt i Marcus Smart - dziewięć, którzy łącznie trafili 10 z 30 prób z gry.
Znaleźliśmy sposób, jak to zrobić. Myślę, że po części wynikało to z naszego doświadczenia, a po części właśnie z mistrzowskiego rodowodu. Dzisiejszy sukces ma źródło w triumfach sprzed lat, to wtedy wykuwał się charakter tej grupy. Poświęciliśmy dekadę, by wdrapać się na szczyt, spaść z niego z hukiem i ponownie wejść na samą górę
- przyznał Curry.
On, Green, Klay Thompson, który w styczniu wrócił do gry po dwuipółrocznej przerwie spowodowanej kontuzjami, i 38-letni weteran Andre Iguodala cieszyli się z czwartego tytułu w barwach "Wojowników".