Euro 2020, decyzją organizatorów, odbywa się w tym roku w wielu krajach Europy. Już początek mistrzostw pokazał, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Wygląda na to, że obecne władze UEFA myślą podobnie, bo zapowiadają, że tego typu formuła turnieju w najbliższych latach się nie powtórzy. Oto 5 powodów, dlaczego nie był to dobry pomysł.
Podczas poprzednich Mistrzostw Europy zdecydowana większość drużyn nie była uprzywilejowana graniem przed własną publicznością. Oczywiście taki był przywilej gospodarza, ale nietrudno się domyślić, że organizowanie takiej imprezy niosło za sobą również sporo obowiązków: coś o tym wiemy po Euro 2012.
Tymczasem podczas Euro 2020 mamy wiele przypadków, gdy jedna z drużyn ma ten przywilej, by grać u siebie, inne - wręcz przeciwnie. Duńczycy zagrali w Kopenhadze (i zagrają tam wszystkie trzy mecze grupowe!), Anglicy w Londynie, Włosi w Rzymie. Tymczasem niektóre ekipy - jak na przykład Polska czy Portugalia - są zmuszone podróżować na każdy mecz po całej Europie. Polacy - od Rosji po Hiszpanię...
Piłkarzom na pewno nie sprzyjają długie podróże lotnicze przed meczami. Woleliby oni skupić się na treningach w swojej bazie na Mistrzostwa Europy, zlokalizowanej na terenie kraju-gospodarza. Zamiast tego, muszą się pakować i ruszać w drogę. Na przykładzie reprezentacji Polski można podkreślić, jak spore to utrudnienie. Polacy wylecieli już do Sankt Petersburga na pierwszy mecz ze Słowacją, później wrócą do Gdańska - wylecą na drugi mecz z Hiszpanią do Sewilli, ponownie wrócą do Polski i... znów w drogę do Sankt Petersburga, gdzie rywalem będzie Szwecja. Więcej podróżowania, niż grania.
To również spore utrudnienie dla kibiców. W dotychczasowych mistrzostwach wiedzieli oni, że mecze grupowe grane będą w jednym kraju, mieli ten komfort, że mogli zarezerwować noclegi na dłużej - dziś, jeżeli ktoś chce obejrzeć na żywo wszystkie trzy mecze swojej kadry, musi przebyć tysiące kilometrów. Chyba, że akurat jego kadra jest uprzywilejowana i gra wszystkie mecze u siebie...
Mecze Euro 2020 rozgrywane są w Kopenhadze (Dania); Amsterdamie (Holandia), Bukareszcie (Rumunia), Sewilli (Hiszpania), Budapeszcie (Węgry), Londynie (Anglia), Glasgow (Szkocja), Monachium (Niemcy), Baku (Azerbejdżan), Sankt Petersburgu (Rosja) i Rzymie (Włochy).
Mistrzostwa Europy bez gospodarza straciły sporo w kwestii kulturowej. UEFA zerwała z tradycją organizowania Mistrzostw Europy w jednym lub dwóch państwach. Teraz organizatorem jest cała Europa, co sprawia, że tak naprawdę żaden kraj nie może czuć się w pełni gospodarzem Euro i przedstawiać swojej oferty kulturowo-turystycznej dla pozostałej części Europy. Wielu kibicom ten format nie przypadł do gustu i zwracają oni uwagę, że Mistrzostwa Europy pozbawiono klimatu wielkiego, piłkarskiego święta.
Odnosząc się do punktu trzeciego, warto zwrócić uwagę na to, co działo się wczoraj na stadionie w Baku. Azerbejdżan nie awansował oczywiście na Euro, a miejscowych za bardzo nie interesuje rywalizacja innych reprezentacji, niż własna. Widać to było podczas meczu Walia - Szwajcaria.
Stadion świecił pustkami, na trybunach mogło zasiąść ok. 35 tysięcy widzów - zasiadło ok. 10 tysięcy. Zarówno kibice Walii, jak i Szwajcarii, do Baku nie przylecieli w zbyt dużej liczbie. Mieli po prostu za daleko.
Dopuszczalna pojemność stadionu w Baku to 50% (ponad 34 tysiące). Ale stypa. #WALSUI pic.twitter.com/XS33gKUnmb
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) June 12, 2021
Mistrzostwa Europy przypadły na niezwykle trudny czas pandemii koronawirusa. Podróżowanie w tym czasie jest dużo trudniejsze niż wcześniej, a formuła rozgrywania Euro na całym Starym Kontynencie wymaga wielu podróży. Gdy fani podsumują wydatki związane z podróżowaniem za swoją reprezentacją, może wyjść im całkiem spora suma. Nie tylko za bilety, ale też testy na koronawirusa, które do tanich nie należą. Potwierdza to na przykład... Tomasz Lis:
We wtorek jadę na mecz mistrzostw Europy do Monachium. Masa formalności. Gorzej niemal niż przy kredycie na zakup nieruchomości. Jak się uda to będzie chyba cud. Życie przed pandemią było zdecydowanie łatwiejsze. 🤷♂️
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) June 13, 2021
Z punktu widzenia epidemicznego, to również nie jest najlepsze rozwiązanie. Kibice, piłkarze, sztaby szkoleniowe lecą do jednego kraju, by później trafić do innego, a na koniec wrócić do tego pierwszego (jak na przykład w przypadku Polaków). To duże większe ryzyko.
W kontekście pandemii można też odnotować fakt, że mocno poszkodowana turystyka nie zarobi zbyt wiele na Euro 2020. Na największe zyski mogą liczyć chyba... linie lotnicze.
Na pocieszenie, wygląda na to, że to pierwszy i ostatni (przynajmniej na najbliższe lata) taki turniej. - Nie jestem zwolennikiem tej formuły. Nie sądzę też, że wkrótce zrobimy taki turniej ponownie - mówił szef UEFA Aleksander Ceferin we włoskiej telewizji Rai Sport.