Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rząd Izraela zatwierdził porozumienie z palestyńskim Hamasem w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz uwolnienia zakładników • • •

Dinozaury biją starych mistrzów w wielkim finale NBA

Koszykarze Toronto Raptors pokonali u siebie broniących tytułu Golden State Warriors 118:109 w pierwszym meczu finału ligi NBA. Liderem gospodarzy był Kameruńczyk Pascal Siakam, który zdobył 32 punkty. Rywalizacja będzie się toczyła do czterech wygranych spotkań.

Pascal Siakam
Pascal Siakam
Keith Allison from Hanover, MD, USA [CC BY-SA 2.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)]

Warriors w finale są po raz piąty z rzędu, co nie udało się żadnej drużynie od pamiętnej passy Boston Celtics, którzy o mistrzostwo walczyli przez 10 lat z rzędu (1957-66). W czterech poprzednich "Wojownicy" zawsze rywalizowali z Cleveland Cavaliers. Górą byli w 2015, 2017 i 2018 roku.

Raptors w NBA grają od 1995 roku, a do finału udało im się dotrzeć po raz pierwszy w historii. Debiutanci nie mieli jednak problemów z tremą. To raczej obrońcy tytułu nie wiedzieli, jak rozgryźć mało znanego sobie rywala. Kluczem do zwycięstwa kanadyjskiej ekipy była wysoka skuteczność oraz uważna gra. Raptors trafili 50,6 proc. rzutów (goście 43,6) i popełnili tylko dziesięć strat wobec 16 Warriors.

W pierwszej połowie wynik długo oscylował w okolicach remisu. Dopiero tuż przed przerwą gospodarze zbudowali 10-punktową przewagę. "Wojownicy" znani są z niesamowitych zrywów, które zwykle mają miejsce w trzeciej kwarcie. Wówczas w kilka minut są w stanie zniwelować nawet większą różnicę. Tym razem jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Pascal Siakam

Raptors do końca bardzo dobrze grali w obronie i regularnie trafiali do kosza. Nie do zatrzymania w ich szeregach był przede wszystkim Siakam. 25-letni skrzydłowy, mający dużą szansę na nagrodę dla zawodnika, który w tym sezonie poczynił największy postęp, trafił aż 14 z 17 rzutów z gry. Do tego starał się wspierać zespół na inne sposoby. Na swoim koncie zapisał jeszcze: osiem zbiórek, pięć asyst, dwa bloki i przechwyt.

Siakam - bohater pierwszego meczu finałowego - w akcji

Kibice byli niesamowici, wspierali nas już od samej rozgrzewki. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Wiedzieliśmy z jak silną drużyną musimy się mierzyć. Od początku staraliśmy się być agresywni i maksymalnie utrudniać im życie na parkiecie. Przed następnym meczem na pewno lepiej się do nas zaadaptują i musimy znów być gotowi

- powiedział bohater wieczoru.

Kawhi Leonard, na którym skupiła się defensywa Warriors, dołożył 23 pkt, a Hiszpan Marc Gasol 20 pkt.

"Wojownicy" znów musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Kevina Duranta - najbardziej wartościowego zawodnika (MVP) dwóch poprzednich finałów. Do składu wrócił natomiast DeMarcus Cousins, ale grał tylko osiem minut i zdobył trzy punkty. Najlepszy w ich szeregach był Stephen Curry - 34 pkt. Klay Thompson zdobył 21 pkt, a triple-double uzyskał Draymond Green. Złożyło się na nie dokładnie po dziesięć punktów, asyst i zbiórek.

To nie jest koniec świata, do końca rywalizacji jest jeszcze daleko. To dla na pewno nowe doświadczenie. Udowadnialiśmy już, że łatwo nie odpuszczamy i potrafimy wygrywać spotkania pod presją. To co się wydarzyło dziś jest dla nas dobrą lekcją, z której musimy wyciągnąć wnioski. Nie ma mowy o panice, wciąż jesteśmy pewni swoich umiejętności

- podkreślił Curry.

Warriors w czterech wcześniejszych finałach nigdy nie przegrali pierwszego meczu. Drugi odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek, również w Toronto.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#NBA #Toronto Raptors #Golden State Warriors

redakcja