Marzenia o ćwierćfinale mistrzostw świata polscy piłkarze ręczni muszą odłożyć na dwa lata. Biało-czerwoni walczyli ambitnie, ale Węgrzy okazali się za mocni. Madziarzy ograli naszych szczypiornistów 30:26 w sobotnim meczu drugiej rundy turnieju w Egipcie.
Podopieczni trenera Patryka Rombla na mundial pojechali dzięki dzikiej karcie i w opinii ekspertów nie mieli ugrać zbyt wiele. O braku wiary w sukces świadczyło dobitnie, że pierwszych spotkań z ich udziałem nie transmitowała żadna telewizja w kraju.
Biało – czerwoni w Egipcie będą się ogrywać. Na razie pukają do światowej czołówki. Ale już w 2023 roku, podczas mistrzostw w Polsce i w Szwecji, na pewno znajdą się w najlepszej dziesiątce globu
- przewidywał przed czempionatem szkoleniowiec Łomży VIVE Kielce Talant Dujszebajew.
Tymczasem Polacy pewnie awansowali do drugiej fazy turnieju, gdzie z Węgrami mieli walczyć o udział w ćwierćfinale. To jednak - jak się okazało - przynajmniej na razie za wysokie progi. Biało-czerwoni spotkanie z faworyzowanymi rywalami rozpoczęli bombowym rzutem Tomasza Gębali. Chwilę później Arkadiusz Moryto został po raz pierwszy na mistrzostwach zatrzymany przy rzucie karnym. Polacy chcieli grać szybko i nieszablonowo w ataku, niestety popełniali przy tym sporo błędów, które Madziarzy wykorzystywali z zimną krwią.W ofensywie brylował Mate Lekai, który błyskawicznie ruszał do kontrataków i rzucał bardzo skutecznie. Węgrzy prowadzili 9:6.
Brawo Adam Morawski‼⛔⛔⛔ #Mundial2021 #tvpsport pic.twitter.com/N3T602tz8b
— TVP SPORT (@sport_tvppl) January 23, 2021
Roland Mikler uwijał się między słupkami, a mógł liczyć również na uśmiech losu. Potężnie huknął Gębala, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Rywale dobrze dogrywali natomiast do obrotowego i wynik zaczął niebezpiecznie uciekać - pięć bramek przewagi Madziarów. Gdy Lekai wykorzystał kolejną kontrę zrobiło się jeszcze gorzej, a lekko poddenerwowany Patryk Rombel poprosił o przerwę. Na niewiele się to zdało. Po pierwszej połowie nasi Polacy przegrywali 10:16.
Doświadczony Przemysław Krajewski przestrzelił w dobrej sytuacji ze skrzydła i stało się oczywiste, że odwrócić losy spotkania będzie piekielnie trudno. Ambitnie ze skręconą kostką walczył Michał Olejniczak i trafił, ale wynik brzmiał 15:23. W naszej bramce pojawił się Mateusz Kornecki, który okazał się trudną do przejścia zaporą. Polacy grali do końca, zostało jedenaście minut i już tylko 20:25. Widać było, że nasi szczypiorniści nie zamierzali tanio sprzedać skóry.
Węgrzy okazali się jednak zbyt dobrym zespołem, by wypuścić zwycięstwo z rąk. W poniedziałek nasi szczypiorniści zagrają ostatnie spotkanie drugiej rundy - z Niemcami. Madziarzy natomiast wraz z Hiszpanami awansują do ćwierćfinałów.