Szok w obozie Legii. Po beznadziejnej grze mistrzowie Polski przegrali 1:3 z FK Astana i będzie im bardzo trudno awansować do 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. - Musimy się podnieść, wszystko jeszcze w naszych rękach - stwierdził po meczu Artur Jędrzejczyk.
Legia leciała do Astany świadoma, że mało której drużynie w pucharach udało się tam wygrać. Ostatni raz Kazachowie przegrali u siebie w eliminacjach w sierpniu 2014 roku z Villarreal. Od tego czasu ich bilans zamknął się na liczbie 7-7-0, chociaż w Astanie miały okazję zagrać Benfica Lizbona, Atletico Madryt, Galatasaray Stambuł, Celtic Glasgow czy Olympiakos Pireus. Mistrzowie Polski mieli nie dać się zaskoczyć. Przyznał to po ostatnim gwizdku
Jacek Magiera. – Wiedzieliśmy, jak gra Astana i jakie ma atuty. Co z tego, skoro byli po prostu lepsi. Na pewno się nie poddamy, będziemy walczyć do końca, bo nie ma rzeczy niemożliwych - ocenił trener legionistów.
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, ale mieliśmy swoje sytuacje. Co z tego, skoro w pierwszej połowie bramki tylko traciliśmy? W drugiej części spotkania robiliśmy wszystko, by strzelić kontaktowego gola i to nam się udało. Graliśmy lepiej i szybciej niż przed przerwą, dlatego tak nas boli strata trzeciej bramki już w doliczonym czasie gry - dodał
Artur Jędrzejczyk.
FK Astana dużo lepiej zaczęła środowe spotkanie, nie dopuszczając legionistów pod własną bramkę. Pierwszy celny strzał warszawianie oddali dopiero po niespełna 30 minutach. - Rywale lepiej czuli się na tym boisku. My potrzebowaliśmy czasu, żeby przyzwyczaić się do nawierzchni. Mimo to stworzyliśmy sobie sytuacje - dwukrotnie Michał Kucharczyk był bliski strzelenia gola, co dałoby nam prowadzenie. Potem jednak straciliśmy dwie bramki, co wymogło na nas zmianę ustawienia i sposobu gry w drugiej części spotkania. Ucieszył nas gol Sadiku i myślę, że gdyby mecz skończył się naszą porażką 1:2, to byłby sprawiedliwy wynik. Najbardziej żałujemy tego ostatniego gola - powinniśmy przerwać akcję faulem - zanalizował Magiera.
Legioniści zarzekali się w Astanie, że to jeszcze nie koniec. - Skomplikowaliśmy sobie sytuację, ale w rewanżu stać nas na wygraną 2:0 - powiedział strzelec jedynej bramki dla Wojskowych,
Armando Sadiku. - Jesteśmy źli, nie chcieliśmy stracić tej trzeciej bramki. Czeka nas druga część dwumeczu, musimy być bardzo skoncentrowani. Nie ma już miejsca na takie błędy jak dziś - zakończył.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Liga Mistrzów
#Legia Warszawa
#FK Astana
Małgorzata Chłopaś