Z Jonnym Danielsem spotykamy się w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Wita mnie serdecznie (jak zawsze wszystkich). Czuję się jednak wyróżniony – Daniels zaprosił mnie, bym pomógł mu w dokumentacji wywiadów do projektu Odznaczenia im. Antoniny i Jana Żabińskich. Jego fundacja From The Depths (ang: „Z głębi”) honoruje w ten sposób Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Rozmawiamy. Jonny zmienił sportową bluzę na białe polo z logotypem swojej fundacji. To gwiazda Dawida złożona z dwóch części – tej oficjalnej, widocznej na fladze Izraela, i tej z przepasek, którymi Niemcy stygmatyzowali Żydów w okresie II wojny światowej. Jonny przed kamerą opowiada o upamiętnieniu Polaków pomagających Żydom. Sprawiedliwych, którzy nie doczekali się jeszcze swojego drzewka w Yad Vashem.
Blisko Trumpa, blisko PiS-u
Oficjalny życiorys Danielsa wygląda imponująco, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że ma on 31 lat (wygląda na więcej). Poważny, dobrze zbudowany, zapewne przystojny. Jak czytamy w CV, „potomek polsko-żydowskiej rodziny zamordowanej podczas Holocaustu”. Urodził się w Londynie, wyemigrował do Izraela, tam służył w jednostce spadochroniarzy Sił Obronnych Izraela. Skończył w randze sierżanta. Z wojska trafił do Knesetu, był szefem sztabu wicemarszałka i doradcą wiceministra obrony i ambasadora Izraela w USA. Doradzał politykom z USA, Izraela i Europy, a „The Jerusalem Post” pisał o nim jako o „najbliższym Trumpa obywatelu Izraela”. Od początku stawiał na obecnego prezydenta USA jako zwycięzcę wyborów. Dbał o jego wizerunek m.in. w Izraelu.
Radio Maryja szuka Żydów
Poznaliśmy się w grudniu 2016 r. podczas organizowanej przez PiS manifestacji z okazji 35. rocznicy stanu wojennego. Pogoda była okropna, przez Warszawę szedł równocześnie marsz silnego jeszcze wówczas Komitetu Obrony Demokracji, a na placu Trzech Krzyży zebrało się około 3 tys. osób. Daniels już wtedy, nie zaważając na pogodę, chętnie towarzyszył marznącym posłom Prawa i Sprawiedliwości.
Bliżej mieliśmy okazję porozmawiać w Los Angeles, gdzie brałem udział w locie PLL LOT inaugurującym połączenie z Warszawy do Miasta Aniołów. Jonny znalazł mnie na lotnisku, gdy wgapiałem się w amerykański sen, paląc kolejnego papierosa. Od początku był bezpośredni w kontakcie, ale nienachalny. – Człowiek, z którym po minucie chcesz iść na piwo – mówi jedna z kobiet, z którą go poznałem. No dobrze, to zaleta, ale takie umiejętności nie wprowadzają jeszcze przecież do gabinetu na Nowogrodzką i w otoczenie wicepremiera Morawieckiego. Zwykłe umiejętności interpersonalne nie spowodują, że Poczta Polska wydrukuje znaczek z logotypem twojej fundacji, a media od prawa do lewa poświęcą jej czas w „prime time”. Jest na to inna recepta.
Bo jeden fakt jest bezsprzeczny: Jonny i jego fundacja w ciągu ostatnich dwóch lat zrobili dla stosunków polsko-żydowskich więcej niż inni „przez poprzednie osiem lat”. Sama zapowiedź tego, że FtD będzie dążyć do stworzenia filmu „o wszystkich, którym przyznano tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, wydaje się równie spektakularny, co potrzebny. – Chcemy dotrzeć do wszystkich Polaków, którzy przyczynili się do uratowania Żydów przed Holocaustem – mówił Daniels w rozmowie z portalem onet.pl. Podobnie zaskakujące było jego wystąpienie w Radiu Maryja, kiedy po apelu na antenie toruńskiej rozgłośni radio miało otrzymać około 300 telefonów z informacjami o miejscach masowych egzekucji Żydów, skradzionych macewach i nieznanych miejscach kryjówek Żydów podczas Holocaustu.
Inną inicjatywą Danielsa i FtD było zorganizowanie w Polsce wizyty Raya Allena, gwiazdy amerykańskiej ligi koszykarskiej NBA i jednocześnie członka prezydenckiej Rady ds. Pamięci Holocaustu w USA. Allen odwiedził m.in. muzeum Auschwitz oraz warszawskie zoo, gdzie rodzina Żabińskich ukrywała podczas wojny Żydów. To jedynie wycinek z działalności FtD. Fundacja dba o żydowskie cmentarze i szuka macew, a w ramach projektu „Tora” odwiedza na całym świecie ocalałych z Holocaustu, którzy uzupełniają częściowo zniszczoną, cudem ocalałą przed zniszczeniem przez Niemców, przechowywaną przez lata przez Polaków torę.
Przekaz płynie z zoo
Ale to właśnie warszawskie zoo było ostatnio areną najbardziej spektakularnego wydarzenia organizowanego pod szyldem fundacji Danielsa. Chodzi o przyznane po raz drugi nagrody im. Żabińskich za ratowanie Żydów w czasie wojny. Odznaczenia otrzymały wspomniane franciszkanki z klasztoru Maryi, a także Natalia Jakoniuk wraz z rodziną oraz brytyjski poseł Daniel Kawczyński, który odebrał nagrodę w imieniu brata swojego dziadka Jana, zamordowanego wraz z żoną i córką za ukrywanie Żydów w czasie wojny.
W uroczystości w Warszawskim Ogrodzie Zoologicznym wzięli udział przedstawiciele środowisk żydowskich oraz najwyższych polskich władz, a także partii opozycyjnych. Głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wszyscy podkreślali rolę wydarzenia w kształtowaniu prawdziwego obrazu Polski na świecie. Polski jako kraju, który był i pozostaje przyjazny Żydom, kraju, w którym setki lat trwała koegzystencja dwóch narodów, kraju, który poniósł niewyobrażalne straty w wyniku agresji niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu, kraju, który nigdy się nie poddał, nawet gdy wymagało to czynów heroicznych.
Wydarzenie było relacjonowane przez największe media, przekaz rozszedł się po całej Polsce. Ale nie tylko. Napisały o nim także „New York Times” i „Washington Post”. To rzecz bez precedensu, zważywszy, że na polu polityki historycznej wciąż zmagamy się z machiną dezinformacji, chcącą pokazać Polskę jako „naród współsprawców Zagłady” lub „prowodyrów II wojny światowej”.
Oburzenie „prawdziwych Żydów” i „GW”
To jedna strona medalu. Drugą jest stałe zainteresowanie Danielsa polskimi politykami z kręgów władzy. Wiadomo, że regularnie spotykał się z wicepremierem Morawieckim i jego otoczeniem. Nie ma dobrego zdania o Kancelarii Prezydenta, choć samego prezydenta – jak przekonuje – darzy szacunkiem. Wysoko ceni również Adama Bielana i Jana Dziedziczaka. W ostatnich tygodniach spotkał się także z Jarosławem Kaczyńskim, czym obaj ściągnęli na siebie furię „prawdziwych” polskich środowisk żydowskich. Sergiusz Kowalski, związany z Platformą Obywatelską i Fundacją Batorego współtwórca polskiego oddziału B’nai B’rith (loża Polin), stwierdził nawet, że zarówno Daniels, jak i towarzyszący mu Artur Hofman, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, oraz dwaj rabini odłamu ortodoksyjnego Chabad-Lubawicz, „legitymizowali w ten sposób autorytarne rządy PiS-u”. Samego Danielsa określił jako „dziwną postać”, która „chce ustawiać się w roli reprezentanta polskich Żydów”, a gości Kaczyńskiego nazwał „dworskimi przedstawicielami organizacji tolerowanych przez władze” (co brzmi śmiesznie w ustach honorowanego przez Bronisława Komorowskiego człowieka z potężnej organizacji, która ostatnio wsławiła się protestem przeciwko uczczeniu przez Sejm pamięci żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych).
Gromy na Danielsa ciska także „Gazeta Wyborcza”. Piórem Tomasza Piątka (znanego z fantazjowania na temat szefa MON, Antoniego Macierewicza) połączyła Danielsa jednocześnie m.in. z Trumpem, Netanjahu, Putinem i amerykańskim senatorem lobbystą Alfonsem D’Amato, którego Piątek łączy już chyba ze wszystkimi, czyniąc go najpotężniejszym lobbystą świata. Dość dobrze niechęć środowiska „Wyborczej” do Danielsa tłumaczy równoczesna niechęć „Czerskiej” do państwa Izrael oraz troska o zachowanie monopolu na „kwestie żydowskie” w Polsce. Sam Daniels śmieje się z zarzutów i żartuje: – Jestem na etacie Mossadu, FSB, CIA, Secret Service. No i ABW.
Jonny Daniels PR
Prawdą jest, że Jonny Daniels to doświadczony gracz. W ubiegłym roku otworzył w Warszawie biuro swojej firmy Public Relations. „Jonny Daniels PR specjalizuje się w konsultingu oraz promowaniu wizerunku. W Polsce agencja zamierza obsługiwać przede wszystkim firmy prowadzące już lub planujące działania międzynarodowe” – czytamy w jednym z branżowych serwisów. Jonny jest w doskonałych relacjach choćby z prezesem PLL LOT Rafałem Milczarskim. W USA wspólnie rozmawiali m.in. z przedstawicielami Boeinga, a 27 stycznia tego roku z inicjatywy From The Depths przed startem lotu z Warszawy do Tel Awiwu kapitan i załoga poinformowali pasażerów o obchodach Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu. Każdy z podróżnych otrzymał książkę „Sprawiedliwi!” o historiach Polaków, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady. LOT był sponsorem Nagrody Żabińskich.
Daniels przyznawał, że „w ramach poprawy wizerunku Polski w Stanach Zjednoczonych współpracuje z polskim MSZ”. W rozmowie z „Gazetą Polską” przekonuje jednak, że nie wiązało się to z żadną umową ani pieniędzmi. – Daniels ma znakomite kontakty, robi doskonałe wrażenie. Świetnie porusza się po Nowym Jorku i Waszyngtonie, ma wejścia do amerykańskich mediów, zna kongresmenów, jest rozpoznawalny i cieszy się szacunkiem – mówi jeden z bliskich współpracowników wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego. – Z drugiej strony on doskonale wpisuje się w narracje rządu PiS. Wiadomo, że ma swoją firmę, więc na pewno „miękki lobbing” wchodzi w grę. Czy robi to szczerze, czy jest koniunkturalistą? Nie potrafię odpowiedzieć. Po to mamy państwo, by takie osoby kontrolować – dodaje mój rozmówca, równocześnie wspominając o wizerunkowych zyskach dla Polski z działalności fundacji Jonny’ego.
Wpływowy i konsekwentny
O tym, że jest specjalistą od wizerunku, świadczy fakt, jak zarządza swoim. W mediach krąży informacja, jakoby Daniels „został uznany przez prestiżowy amerykański magazyn »Algemeiner« za jednego ze 100 najbardziej wpływowych Żydów na świecie”. Cóż, „The Algemeiner” to tygodnik skierowany do konserwatywnej inteligencji amerykańskich Żydów, wydawany w Nowym Jorku od 1972 r. w nakładzie 23 tys. egzemplarzy. Co roku wskazuje „100 osób, które pozytywnie wpływają na żydowskie życie”. Brzmi to mniej spektakularnie niż „najbardziej wpływowi Żydzi świata”, tym bardziej że obok Danielsa na liście znaleźli się m.in. Ivanka Trump i... Władimir Putin, którego przedstawiono jako polityka, za którego czasów „życie żydowskie w Rosji bezsprzecznie rozkwitło, co stanowi poważny rozwój od czasów Związku Sowieckiego”. Danielsa w rankingu doceniono za From the Dephts, nie wspominając jednocześnie o politycznej działalności. Sam Jonny jednak nie prostuje tej informacji i pozwala, by przedstawiać go jako jednego z „najbardziej wpływowych Żydów”. I w sumie nie ma się czemu dziwić. Ważne, że nie przekręcono nazwiska.
Wnioski? Cóż, nie jesteśmy dziećmi. Polityka potrzebuje opakowania i specjalistów od takich opakowań. Wiemy, że na styku polityki i biznesu działają ludzie w typie Danielsa, a on udowodnił, że jest takim specjalistą. Wydaje się być także szczerze przejęty swoją rolą w upamiętnianiu Sprawiedliwych i dbaniu o pamięć polsko-żydowską. Jeśli tak jest, to tylko lepiej. Niezależnie od wszystkiego trzeba przyznać, że bilans zysków i strat z jego widocznej działalności jest zdecydowanie „in plus”.