Prokuratura będzie nadal prowadzić czynności sprawdzające ws. spółki Srebrna po zawiadomieniu biznesmena Geralda Birgfellnera. Dziś w Sejmie prokurator krajowy Bogdan Święczkowski wyjaśniał wątpliwości posłów Platformy Obywatelskiej. I ujawnił, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za przeciągające się postępowanie.
Bogdan Święczkowski odpowiadał na pytanie zadane przez posłów Platformy Obywatelskiej, skierowane do premiera Mateusza Morawieckiego, w sprawie działań podjętych przez organy państwowe w celu "wyjaśnienia afery dotyczącej spółki Srebrna".
Marcin Kierwiński pytał, jakie to były działania. Mówił, że złożyli - jako PO - zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i po miesiącu powinni, zgodnie z prawem, usłyszeć czy prokuratura podejmie śledztwo. Kierwiński przekonywał, że jak dotąd nie dzieje się nic oprócz kolejnych przesłuchań Birgfellnera i że "tylko austriacki biznesmen jest w sprawie upominany i karany".
Święczkowski odpowiedział, że premier nie ma możliwości prawnych związanych z prowadzeniem śledztwa, zatem to on odpowie na pytania posłów PO. Przekonywał, że prokuratura jest zupełnie niezależna, mimo tego, że prokurator generalny jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości, a teza, że "mamy do czynienia z aferą" w przypadku Srebrnej jest nieuprawniona.
Według niego przesłuchania Birgfellnera trwają tak długo z powodu postawy biznesmena oraz jego pełnomocników. Święczkowski mówił, że do prokuratury 28 stycznia złożone zawiadomienie, a w tym samym czasie pojawiły się informacje, że następnego dnia "będzie wielki artykuł" w Gazecie Wyborczej zawierający stenogramy z tej rozmowy.
Przedstawiciel prokuratury przekonywał, że natychmiast zajęła się ona sprawą, a zajmująca się ta kwestią prokurator chciała natychmiast przystąpić do przesłuchania Birgfellnera. Według prokuratora krajowego nie mogła tego zrobić, bo biznesmen przekładał termin stawienia się w prokuraturze, a gdy już się w niej stawiał, to przerywał przesłuchanie i przekładał je. Potem - mówił Święczkowski - miało nastąpić "nieuprawnione" działanie jednego z pełnomocników, po którym prokurator prowadząca podjęła decyzję, że przesłuchanie musi być rejestrowane audiowizualnie.
Święczkowski mówił też, że potem pełnomocnicy biznesmena informowali, że zawiadamiający będzie opuszczał Polskę, podczas gdy okazane bilety lotnicze świadczyły o czymś innym. W związku z tymi utrudnieniami była nakładana grzywna na Birgfellnera.
Prokurator Krajowy przekonywał ponadto, że w czasie przesłuchań biznesmena "dochodziło do rzeczy kuriozalnych". Zawiadamiający nie załączył nagrania, które miało być głównym dowodem w sprawie i dopiero w lutym dostarczył pendrive z kopią nagrania, którego jakość była zła, nie chciał okazać jego oryginału ani udzielić informacji, przy użyciu jakiego urządzenia je pozyskał. Według Święczkowskiego, oprócz tego dostarczył on "kilkaset stron różnych dokumentów, nieprzetłumaczonych".
"Prokuratura w dalszym ciągu będzie prowadzić czynności sprawdzające w tej sprawie, do pełnego przesłuchania zawiadamiającego i nie jest chłopcem na posyłki ani dla mecenasa Romana Giertycha czy mecenasa Jacka Dubois ani dla kogokolwiek innego w Polsce. Pani prokurator jest niezależna i będzie prowadziła to postępowanie tak, jak uważa"
- oświadczył.
Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.
W połowie lutego "Gazeta Wyborcza" podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, iż Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna. Chodziło o budowę drapaczy chmur w Warszawie.
Prokuratura oświadczała z kolei w lutym, że czynności podejmowane przez Birgfellnera i jego adwokatów wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych.
Jeszcze w lutym mec. Giertych złożył wniosek o wyłączenie prokurator prowadzącej to postępowanie. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników". Ostatecznie prokuratura nie uwzględniła wniosku mec. Giertycha.
22 marca pełnomocnicy Birgfellnera skierowali do Prokuratury Regionalnej w Warszawie zażalenie na bezczynność prokuratora w sprawie.