Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Obywatel Ukrainy Serhij S. skazany na 8 lat więzienia za przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie rosyjskich służb • • •

Z sądowymi zakazami zdają egzaminy i... jeżdżą dalej. Odkryto dziurę w polskim systemie

W Polsce można mieć sądowy zakaz i jednocześnie pójść na egzamin na prawo jazdy i ponownie je zdobyć - pisze portal brd24.pl, który odnalazł dziurę w polskim systemie prawnym, z której korzystają piraci drogowi.

Tragiczny wypadek
Tragiczny wypadek
OSP Jacowlany - facebook.com

Dziennikarze ustalili, że w niektórych wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego urzędnicy muszą unieważniać nawet po kilka egzaminów na prawo jazdy miesięcznie. Chodzi o osoby, które mimo sądowych zakazów przyszły na egzaminy, zdały je i... uzyskali prawo jazdy.

Zaczyna się od bałaganu sądowego - bo to w sądach wydawane są zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych na określony czas. Dotyczy to osób, które np. jeżdżą po pijanemu, po narkotykach, czy z innych powodów spowodowały śmiertelne wypadki.

"Sąd musi informację o zakazie prowadzenia pojazdów wysłać do starosty, który wpisze ją do systemu informacji o pojazdach i kierowcach. Obecnie Centralna Ewidencja kierowców nie pozwala na to, by informacje do niej dodawały same sądy. W związku z tym mija długi czas, zanim sąd wyśle informacje do samorządu, a ten wprowadzi je do systemu. To pierwsze opóźnienie, czasem całkiem spore"

- zauważa portal brd24.pl.

Drugie opóźnienie występuje na poziomie samorządu, bo zanim w starostwie informacja o zakazie trafi do systemu mija "znaczny czas" - jak powiedział to informator portalu. To czasami nawet kilka miesięcy.

Okazuje się, że co bardziej przebiegli skazani przychodzą do ośrodka w tym czasie, zdają egzaminy na prawo jazdy i uzyskują uprawnienia. Potem trzeba je unieważnić, ale do tego czasu ludzie ci jeżdżą samochodami i mają normalne prawo jazdy.

Podobna sytuacja miała miejsce przy sprawie dziennikarza Piotra Najsztuba, wobec którego zapadła decyzja o odebraniu uprawnień do kierowania, Starostwo Powiatowe w Piasecznie nie dopełniło wtedy formalności poinformowania go listem. Pismo  dosłownie wpadło za szafę i nigdy nie zostało ponownie wysłane. Dlatego Najsztub w świetle prawa nie miał cofniętych uprawnień, gdy samochodem uderzył kobietę na pasach.

 



Źródło: niezalezna.pl, brd24.pl

#prawo jazdy #sądowy zakaz

Mateusz Tomaszewski