"Pan W. jest sędzią i pieniądze podatników bierze. I to, jak widać, bez zahamowań. W mojej ocenie to także świadczy o jego "nieskazitelnym charakterze". A cała ta sprawa to obraz polskiego sądownictwa dzisiaj. I Polski" - skomentował w rozmowie z Niezalezna.pl, były sędzia Sądu Najwyższego, prof. Jan Majchrowski, ujawnione przez nas nowe fakty o podwyżkach i nagrodzie dla skazanego za kradzież sędziego z Wrocławia Roberta W. Równocześnie przypomina, że uniemożliwiono mu orzekanie w postępowaniu dyscyplinarnym właśnie ws. tego sędziego. - "Gdy zorientowałem się, że to niemożliwe, bo miraż pieniędzy z KPO przysłonił niektórym elementarną sprawiedliwość - demonstracyjnie złożyłem urząd sędziowski" - tłumaczy.
Robert W. - skazany prawomocnie za kradzież - pozostaje, na skutek utknięcia postępowania dyscyplinarnego w Sądzie Najwyższym, sędzią Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, choć zawieszonym w czynnościach służbowych. Z tego tytułu - jak ujawnił dzisiaj portal Niezalezna.pl - co miesiąc pobiera wynagrodzenie, obecnie ok. 11 tys. złotych.
Mało tego, za kilka dni W. obchodzić będzie 40-lecie pracy sędziowskiej i otrzyma nagrodę jubileuszową w wysokości ok. 40 tysięcy złotych.
Ujawnionymi faktami oburzony jest były sędzia Sądu Najwyższego, prof. Jan Majchrowski. Trzeba przypomnieć, że właśnie z powodu uniemożliwienia orzekania w postępowaniu dyscyplinarnym ws. skazanego złodzieja, prof. Majchrowski zrzekł się mandatu sędziego SN. O powodach mówił w marcu w obszernym wywiadzie dla "Gazety Polskiej".
Natomiast dzisiaj mówi Niezalezna.pl:
"To właśnie ja - wbrew TSUE - wpisałem sprawę sędziego W. na wokandę Izby Dyscyplinarnej SN, bo chciałem ją ostatecznie "dosądzić". Uniemożliwiono mi to rozmaitymi sposobami w samym SN. Rozporządzeniem prezydenta zmieniono nawet regulamin całego Sądu Najwyższego, co skutkowało pozbawieniem mnie funkcji przewodniczącego składu orzekającego i zdjęciem sprawy z wokandy. Robiłem wszystko, co mogłem zrobić, by ją przywrócić. Gdy zorientowałem się, że to niemożliwe, bo miraż pieniędzy z KPO przysłonił niektórym elementarną sprawiedliwość - demonstracyjnie złożyłem urząd sędziowski".
- Ja już pieniędzy z sądu nie biorę, bo nie jestem sędzią, ale mogę każdemu spojrzeć prosto w oczy, choć wiem, że niektórzy wolą nie mieć okazji spotkania ze mną, bo im po prostu wstyd. Pan W. natomiast jest sędzią i pieniądze podatników bierze. I to, jak widać, bez zahamowań. W mojej ocenie to także świadczy o jego "nieskazitelnym charakterze". Czy nie przyszło mu do głowy, że całą tę "nagrodę jubileuszową" powinien przeznaczyć dla powodzian? A cała ta sprawa o to obraz polskiego sądownictwa dzisiaj. I Polski. Czy ona rzeczywiście "urzeczywistnia zasady sprawiedliwości społecznej", jak to głosi Konstytucja?
- dodaje prof. Majchrowski.
Publikacja Niezalezna.pl wywołała poruszenie w środowisku prawniczym. Na ciekawy wątek uwagę zwróciła sędzia Kamila Borszowska-Moszowska ze Stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski".
Prezes SA #Wrocław mógłby skorzystać z art.8 kp i nie wypłacić nagrody jubileuszowej, skoro od 7 lat sędzia faktycznie nie orzeka, jest prawomocnie skazany za kradzież. Pobranie tej nagrody w odczuciu społecznym może byc odbierane jako nadużycie prawa.... https://t.co/yg9iM5nb0g
— Kamila Borszowska-Moszowska (@Kamilabormosz) September 20, 2024