Nie ustaje atak środowiska koalicji 13 grudnia na szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prof. Sławomira Cenckiewicza. Powodem ma być kwestia dostępu do informacji niejawnych, w której wypowiedział się m.in. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.
Dzień przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego na prezydenta RP, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wniosła skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego od wyroków WSA z dnia 17 czerwca br. w przedmiocie cofnięcia poświadczeń bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych Sławomira Cenckiewicza. Od tego czasu rozpowszechniana jest narracja, że Cenckiewicz został pozbawiony tychże poświadczeń, co miało być jednoznaczne ze spadkiem rangi Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pełnomocnicy szefa BBN-u czy Kancelaria Prezydenta konsekwentnie podnoszą, że to nieprawda, co wprost wynika z art. 152 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. Zgodnie z zapisem, "w razie uwzględnienia skargi na akt lub czynność, nie wywołują one skutków prawnych do chwili uprawomocnienia się wyroku, chyba że sąd postanowi inaczej". Sąd inaczej nie postanowił.
Niejednokrotnie władza koalicji 13 XII pokazała, że wyroki sądów czy trybunałów stosuje wybiórczo. Tym razem rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych, Jacek Dobrzyński, stwierdził, że wyrok WSA nie ma znaczenia w kontekście uprawnień prof. Cenckiewicza.
„W Polsce o tym kto ma dostęp do informacji niejawnych decyduje Krajowa Władza Bezpieczeństwa (tak jest we wszystkich państwach NATO), czyli ABW lub SKW. Ani wyrok sądu (zwłaszcza nieprawomocny), ani opinia prawna, ani oświadczenia zainteresowanych tego nie zmieniają. Innymi słowy: jak ABW i SKW ci mówią, że nie masz dostępu, to go nie masz. Koniec i kropka" - stwierdził Dobrzyński.
Na wpis zareagował pełnomocnik Cenckiewicza, mec. Bartosz Lewandowski. „Słucham? Służby nie mają nieograniczonej władzy. Podlega ona kontroli sądu i właśnie sąd wojewódzki zmiażdżył argumentację z decyzji o odebraniu Sławomirowi Cenckiewiczowi poświadczenia bezpieczeństwa” - kontruje.
"Nowy etap walki"
Dziś o tej sprawie mówił prof. Cenckiewicz w programie Michała Rachonia na antenie TV Republika.
"To jest znów wielka przepychanka prawnicza, która ludzi męczy. Dlaczego nikt nie wyjdzie i nie zapyta, dlaczego szef kluczowego dla bezpieczeństwa BBN wybrany przez prezydenta RP wybranego przez Polaków ma nie mieć dostępu. Komu z jakiego powodu na tej zależy" - cytował Rachoń jeden z internetowych wpisów.
- Zależy na tym tym, którzy co kilka dni w taki sposób, jak widzieliśmy wczoraj - agresywnie, okrutnie, atakują mnie, urząd prezydenta, posługując się pozaprawnymi argumentami. To nie ma żadnego sensu. Z ich punktu widzenia to również nie ma żadnego sensu, jeśli chodzi o tę argumentację. Tutaj chodzi o nowy etap walki - skończył się miesiąc miodowy, chociaż te ataki na prezydenta były od momentu zaprzysiężenia w taki, a nie inny sposób formułowane. Teraz mamy wrzesień, polityczna jesień i tamta strona przechodzi do ofensywy. Wydaje mi się, że idea, plan tego ataku jest związany z tym, że ekipa Donalda Tuska, choć on sam nie bierze w tym udziału osobiście, chce nas zabrać w świat amnezji, niepamięci. Żeby to uczynić, mówię tu o świecie amnezji, w której nikt nie przypomina, jak wyglądała prorosyjska polityka tej ekipy, dokładnie tych ludzi, którzy dziś mnie atakują, np. Tomasz Siemoniak. Żeby w ten świat amnezji nas wszystkich porwać i oblać taką opowieścią, że "wszyscy stoimy pod sztandarem biało-czerwonym, zawsze byliśmy antyrosyjscy, walczymy z takim samym wrogiem od dziesiątek, jeśli nie setek lat"
- mówił szef BBN.
- Całą tę "operację amnezja" łamie moje nazwisko, moja postać. Jestem tym człowiekiem, który jest wyrzutem sumienia, gwarancją, że będziemy o tym pamiętali - dodał.
Prof. Cenckiewicz opowiedział, jak "jeden z polityk nie z obozu prawicowego", zapytał go po Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, "jak się czuje z ludźmi przy stole, którzy są na okładce mojej książki".
- I to jest ten problem. Ja - czuję się komfortowo, ponieważ ja mam rację i oni o tym wiedzą. Dlatego agresja, nienawiść, siadanie, odwracanie się plecami, przychodzenie w pół-dresie na spotkanie. To wszystko jest po prostu z tym związane. To ludzie, którzy nie radzą sobie ze swoją przeszłością. Im się wydaje, że udało się nas wszystkich zapakować do jednego pociągu w stronę amnezji, przekreślenia przeszłości, odcięcia grubą linią i oni myślą, że będziemy takimi idiotami, którzy tę zasadę kupią i będziemy grzecznie siedzieli w jednym z przedziałów i mówili: "łączy nas walka z Rosją"
- ocenił gość Michała Rachonia.
Podkreślił, że w lewicowo-liberalnych elitach Zachodu realizowana była przez lata polityka prorosyjska, do której doszlusował po 2007 r. Donald Tusk i Radosław Sikorski. Zabrakło jednak autorefleksji, a Tusk próbuje przeszłość zakryć "toporną propagandą".
Antyamerykanizm w natarciu
- Mamy przejście Rosji do działań bardziej aktywnych wobec Polski. Wleciało według oficjalnych danych 21 dronów w polską przestrzeń powietrzną. Mamy ideę biało-czerwonej flagi, pod która musimy się zjednoczyć - słusznie. Powściągamy swoją krytykę w tych trudnych dniach - i słusznie. Natomiast tamta strona wykorzystuje moment, nie tylko by atakować urząd prezydenta. Dzieje się coś bardziej poważnego - do atakowania naszego najważniejszego sojusznika. Nawet europejskie wsparcie dla naszych wysiłków obronnych po historii z 9/10 września jest wykorzystywane do tego, żeby powiedzieć, że najważniejszy sojusznik Polski, bez którego nie istnieje NATO, rzekomo śpi, nic nie robi, że jesteśmy sami wspólnie z europejskimi sojusznikami zdolni do tego, by obronić się przed Rosją. Fałsz tego wszystkiego polega na tym, że ten sojusznik jest na terenie Polski, że ten sojusznik wie, co się dzieje - mamy rozmowę prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem Trumpem, mamy oświadczenie sekretarza stan i głównego doradcy ds. bezpieczeństwa Marco Rubio, mamy stały kontakt, mamy oświadczenia i decyzje amerykańskich generałów i dowódcy NATO w Europie. Mamy stanowisko sekretarza generalnego NATO - i to wszystko nic. Wszystko to przekazywane jest propagandowo w przestrzeni medialnej, jakby to UE wysłała tutaj siły wsparcia dla Polski. A nawet te siły, które zostały zapotrzebowane przez DO RSZ i wspomogły nas, są często w tej propagandzie przedstawiane jako siły europejskie. Na takie coś nie będzie zgody, dlatego że to jest fałsz
- powiedział Sławomir Cenckiewicz.
- Stawką jest antyatlantyzm, antyamerykanizm, wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z Polski i Europy - i temu służą ataki na prezydenta Trumpa i USA. Całe nasilenie agresji przeciwko prezydentowi Nawrockiemu, również przeciwko szefowi Biura Polityki Międzynarodowej, Marcinowi Przydaczowi nastąpiło w czasie, gdy byliśmy w Blair House i White House - i one szły nie z mediów, z kont na X, ale od ministra spraw zagranicznych. To, co dzieje się do tej pory - jest kontynuacją tej strategii, z czasową pauzą, kilkudniową, związaną z tym, co zrobili Rosjanie w nocy z 9 na 10 września. Tu jest trochę tak, jak napisał Andrew Michta - to jest próba mocowania się o nową architekturę bezpieczeństwa w Europie i na świecie. To jest punkt zero, w którym całkowicie podzielam stanowisko Michty, w którym o losach tego rozstrzygnięcia zdecydować mogą tylko USA i wszystkie podmioty zewnętrzne tej gry, na czele z głównym zainteresowanym, czyli Rosją, Chinami, częścią sojuszników europejskich, którzy grają na antyatlantyzm - dodał.
Zaznaczył, że obecny rząd w Polsce nie ma możliwości spotkania lub kontaktu z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Jednocześnie prowadzi politykę zmierzającą do budowania "armii europejskiej" i marginalizowania NATO, co wpisuje się kontekst europejskich koncepcji antyatlantyckich.
- Komu się to podoba? Tym, którzy głoszą to od roku 1991 - rozwiązaliśmy Układ Warszawski, który był reliktem zimnej wojny, wy - NATO nie rozwiązaliście, a pakt jest reliktem zimnej wojny. - zauważył profesor.