Władysław Kosiniak-Kamysz uzyskał w I turze wyborów prezydenckich szokująco niski wynik - zaledwie 2,37 procenta głosów (po przeliczeniu 99,78 proc. komisji wyborczych). Czy grozi to zmianą lidera ludowców? Oni sami w rozmowie z Niezalezna.pl mówią o potrzebie dyskusji. Najwyższy to czas, bo jutro zbiera się rada krajowa PSL… Ich przeciwnicy polityczni nie mają wątpliwości. - Przed PSL-em ciężka dyskusja, bo to poparcie jest na poziomie błędu statystycznego - stwierdził poseł Jan Mosiński z PiS-u.
Władysław Teofil Bartoszewski przyznaje, że jest to wynik rozczarowujący. - Tylko tak się składa historycznie, że jak się spojrzy na ostatnie dwadzieścia lat, to PSL jako partia najlepiej wypada w wyborach samorządowych, później sejmowych, a w prezydenckich zawsze miała bardzo złe wyniki - podkreśla ludowiec.
- Także w ostatnich trzech wyborach prezydenckich mieliśmy wynik gorszy niż w tym roku. Jest to oczywiście rozczarowanie, bo mieliśmy nadzieję, że uda nam się powtórzyć to, co było w październiku zeszłego roku, natomiast to nie jest takie okropne zaskoczenie, bo historycznie zawsze tak było
- mówił dalej poseł PSL.
Zapewnia jednak, że wynik Kosiniak-Kamysza nie ma przełożenia na funkcjonowanie partii, "którą już wszyscy do grobu składali, a jednak 125 lat działa, więc będzie pracować dalej".
- Oczywiście jest to tym bardziej niesatysfakcjonujące, że Władysław Kosiniak-Kamysz był w dwustu miejscowościach, spotykał się z setkami ludzi w każdej z nich, był bardzo dobrze przyjmowany i mimo to, nie przełożyło się to na wynik wyborczy. To jest zastanawiające
- zakończył Teofil-Bartoszewski.
Jan Mosiński z PiS nie ma wątpliwości, że największym przegranym tych wyborów jest lider ludowców. - Pan Kosiniak-Kamysz jeszcze w marcu, kwietniu w tych badaniach sondażowych był przewidywany na drugą turę, z jakimś nawet zagrożeniem dla prezydenta Andrzeja Dudy. Myślę, że trochę przegrzał politycznie ten temat. Mógł poprzeć Prawo i Sprawiedliwość w sprawie wyborów korespondencyjnych, gdyby te wybory odbyły się 10 maja, dzisiaj Kosiniak-Kamysz byłby liderem na opozycyjnej stronie partii politycznych - przyznał polityk.
Mosiński wskazał, że dał się (Kosiniak-Kamysz -red.) uwikłać w zagrywki z Platformą Obywatelską, która już raz go w pole wyprowadziła, przy wyborach do Parlamentu Europejskiego.
- Zresztą ta Koalicja Europejska lewicowa i przy tych wyborach odbijała się czkawką Kosiniakowi-Kamyszowi. Mówiąc tak kolokwialnie, Platforma swoje coś ugrała, natomiast przegrał wszystko Kosiniak-Kamysz i całe Polskie Stronnictwo Ludowe
- przypomniał Mosiński koalicję zawiązaną na eurowybory w 2019 roku.
W jego ocenie przed PSL-em ciężka dyskusja, bo to poparcie jest na poziomie błędu statystycznego. - Nie jest oczywiście moim zamiarem ingerowanie w to, co ma zrobić PSL z tym wynikiem, ale bez wątpienia przed wyborcami jest dość długa dyskusja. Myślę, że Kosiniak-Kamysz jako lider powinien podjąć decyzję jednoznaczną, nie mówię, że ma rezygnować, ale powinien poddać się pod ocenę - wskazał polityk PiS.
Jarosław Sachajko, z Kukiz'15-Koalicji Polska wskazał, że wynik Kosiniak-Kamysza jest wysoce niezadowalający.
- Tu jest problem z dotarciem do Polaków naszego przekazu, bo media podzieliły się na dwie grupy. Jedne wspomagały pana prezydenta Andrzeja Dudę, drugie pana Rafała Trzaskowskiego. Duża część mediów internetowych wspierała pana Krzysztofa Bosaka. Tutaj również nie stanęliśmy na wysokości zadania, bo nie stworzyliśmy własnych mediów, żeby mieć jakąś przeciwwagę. Niestety z tym dobrym programem nie przebiliśmy się do społeczeństwa, nie przekonaliśmy Polaków, że można inaczej prowadzić politykę, można spokojniej prowadzić Polskę, można dużo więcej pieniędzy zostawić w kieszeniach Polaków, żeby to oni decydowali o nich. Z tym nie dotarliśmy i trzeba analizować własne błędy, bo przecież nie jest temu winne społeczeństwo, tylko jakieś nasze niedomagania
- ocenił.