Platforma Obywatelska nie ma w zwyczaju wyjaśniania zarzutów wobec siebie. Odpowiada atakiem, odpowiada żądaniami weryfikacji dziennikarzy. To jest bardzo charakterystyczne. Przecież to jest znany mechanizm z PRL-u, ze stanu wojennego, gdy dokonywano właśnie weryfikacji dziennikarzy, którzy byli zaangażowani po stronie antykomunistycznej, po stronie Solidarności – powiedziała w rozmowie z Michałem Rachoniem poseł PiS Joanna Lichocka, członek Rady Mediów Narodowych odnosząc się do skandalu w gorzowskim WORD.
"Gazeta Lubuska" od kilku tygodni opisuje skandal, którego ofiarą jest była pracownica gorzowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Magdalena Szypiórkowska. Niezwykle istotne w tej sprawie jest to, iż WORD to instytucja podlegająca Urzędowi Marszałkowskiemu kierowanemu przez polityków Platformy Obywatelskiej.
Regionalna gazeta poinformowała, że Szypiórkowska (kobieta zgadza się na publikacje swojego nazwiska) miała być naciskana i otrzymywać propozycje pracy za seks. - Kobieta odmówiła i już w ośrodku nie pracuje - wskazała lokalna gazeta. Sprawą miała zainteresować poseł PO Krystynę Sibińską. Nic to jednak nie dało. Dlatego kobieta zdecydowała się opowiedzieć historię mediom.
Michał Rachoń zapytał, który z aspektów tej sprawy poseł uważa za najważniejszy.
Pierwszą sprawą jest los kobiety, która podlegała molestowaniu, która podlegała właściwie jednoznacznym propozycjom – jeżeli chciałaby znaleźć pracę, czyli ofiary układu Platformy, układu postkomuny w Zielonej Górze. Ochrona tej kobiety powinna być w pierwszej kolejności zapewniona. Ona miała odwagę o tym powiedzieć, miała odwagę narazić się na ataki tego platformerskiego układu i pod nazwiskiem postawić bardzo poważne oskarżenie. Lekceważenie jej przez polityków Platformy Obywatelskiej jest szokujące
– zaznaczyła poseł PiS.
Dodała, że politycy PO w ogóle tą sprawą się nie zajmują, to ich nie interesuje. „Jest tu widoczna zwartość tego układu postkomuny. ‘Jeżeli jesteś z Platformy, włos z głowy ci nie spadnie’ – stara zasada Neumanna. ‘Żaden sąd cię nie skaże, jeżeli jesteś od nas, jeżeli jesteś z platformy’” – powiedziała Joanna Lichocka.
Redaktor pytał, w sposób poseł PiS patrzy na kolejne publikacje „Gazety Lubuskiej”. „My również wczoraj dowiedzieliśmy się tego na naszej antenie. Okazuje się, że jest pewnym modelem postępowania kooptacja albo próba kooptacji do tego funkcjonującego lokalnego układu, poprzez zmuszanie – takich wprost słów użył wczoraj nasz gość – do członkostwa w partii politycznej Platforma Obywatelska, jeżeli chce się wykonywać pracę w tym regionie. Wiadomo, nie każde stanowisko pracy, ale duża ich część związana jest właśnie z pewnym politycznym parasolem. Mieliśmy co najmniej kilka tego rodzaju przykładów, w tych rzeczach, które opisuje przez ostatnie dni „Gazeta Lubuska”, w tym ten główny, o którym mówił redaktor naczelny Janusz Życzkowski” – pytał Rachoń.
Ja nieprzypadkowo od wielu lat mówię o środowisku Platformy Obywatelskiej postkomuna, ponieważ to są wzorce przyniesione prosto z PRL-u. To są ludzie, którzy myślą kategoriami PRL-u. Oni nie mają pojęcia ani o wolności mediów, ani np. o rekrutowaniu pracowników, ze względu na ich merytoryczne kwalifikacje. W PRL-u było takie pojęcie nomenklatura, czyli z nomenklatury było wiadomo jakie stanowisko jakiej partii się należy i komitet wojewódzki PZPR akceptował nominacje na stanowiska kierownicze. W tej chwili mamy to samo. Jeżeli ktoś nie jest w Platformie Obywatelskiej, nie jest działaczem odpowiedniego szczebla, nie dostanie stanowiska odpowiedniego szczebla. Myślę, że to dotyczy w urzędzie marszałkowskim zarówno stanowiska woźnego, jak i dyrektora departamentu
– oceniła Joanna Lichocka.
W wyniku publikacji "Gazety Lubuskiej" urzędnicy zareagowali, ale w dość specyficzny sposób. Jedną z reakcji były... naciski na szefostwo gazety, by "zweryfikować" opisującego sprawę dziennikarza i zerwać z nim współpracę.
„To jest rzecz robiąca wrażenie. Wczoraj w jednym z newsletterów urząd pisze, że przecież to nie jest żadne nacisk, żadna presja, kiedy mówi się redaktorowi naczelnemu, że ma rzetelnie podchodzić do tego, kto jest jego dziennikarzem, a kto nim nie jest. Ale nikt nie kwestionuje informacji podawanych przez te media, wręcz przeciwnie, wszystkie się potwierdzają” – zauważył redaktor.
Właśnie na tym to polega, bo nie chodzi o meritum. Platforma Obywatelska nie ma w zwyczaju wyjaśniania zarzutów wobec siebie. Odpowiada atakiem, odpowiada żądaniami weryfikacji dziennikarzy. To jest bardzo charakterystyczne. Przecież to jest znany mechanizm z PRL-u, ze stanu wojennego, gdy dokonywano właśnie weryfikacji dziennikarzy, którzy byli zaangażowani po stronie antykomunistycznej, po stronie Solidarności. Wszyscy zostali wyrzuceni z pracy i teraz Platforma Obywatelska domaga się w weryfikacji dziennikarzy w „Gazecie Lubuskiej”
– zauważyła poseł.
Mamy dzisiaj 22 lipca. Być może to jest święto Platformy Obywatelskiej, może oni dzisiaj sobie imprezują, ponieważ to jest jakby ich źródło sposobu myślenia. To jest jednak bardzo charakterystyczne, jak Platforma Obywatelska zdradza się z tym, jak nie rozumie wolności słowa, jak nie rozumie funkcjonowania demokracji. To raczej takie postawy, które cechują albo działanie w systemie totalitarnym, autorytarnym, albo w jakimś systemie gdzie kompletnie brakuje takiej podstawowej kultury politycznej, rozumieniu mechanizmu czym jest kontrola wolnych mediów, czym jest wyjaśnienie np. takich spraw, że po prostu powinno się zająć tą sprawą, zawiesić dyrektora tego ośrodka na czas i wyjaśnić tę sprawę bardzo starannie. Tutaj nic takiego się nie dzieje, natomiast są ataki na „Gazetę Lubuską”, są ataki personalne na redaktora naczelnego, na autora artykułów, żądania publiczne wyrzucenia go z pracy
– mówiła Joanna Lichocka, członek Rady Mediów Narodowych.