Jak nie idzie, to nie idzie. Wygląda na to, że w szeregach opozycji zapanowało hasło "wszystkie ręce na pokład". Pokazuje to chociażby wzmożona aktywność "Gazety Wyborczej" w roku wyborów parlamentarnych. Zastępca redaktora naczelnego Jarosław Kurski nieoczekiwanie zdradził, o co tak naprawdę chodzi. "Trzeba tylko wygrać wybory" - powiedział.
"Gazeta Wyborcza" znana jest z otwartej krytyki rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz sympatyzowania z "totalną opozycją". Ostatnio gazeta kierowana przez Adama Michnika chciała mocno naruszyć rząd, publikując tzw. Taśmy Kaczyńskiego. Problem w tym, że - w opinii wielu ekspertów - na taśmach nie ma nic, co mogłoby wpłynąć na notowania Prawa i Sprawiedliwości. Potwierdza to też najnowszy sondaż, w którym PiS ma 39,7 proc. poparcia i zdecydowanie triumfuje.
Jakie intencje ma "Wyborcza"? Dość niespodziewanie wczoraj ujawnił je Jarosław Kurski, pierwszy zastępca Adama Michnika. Okazuje się, że chodzi o... "wygranie wyborów". Swój wpis okrasił hashtagiem #Ruch4Czerwca, a to może oznaczać, że jest coś na rzeczy w pogłoskach o ogłoszeniu tego dnia powrotu do polskiej polityki samego Donalda Tuska.
Nie dajmy władzy obrzydzić 4 czerwca. Zróbmy z tego dnia święto państwowe. To nie takie trudne. Trzeba tylko wygrać wybory. #Ruch4czerwca
— Jarosław Kurski (@JaroslawKurski) 9 lutego 2019
"Nie ma wolności bez solidarności'. Wzruszenie i wstyd https://t.co/CPEmm6fT3i
Intencje "Gazety Wyborczej" są już znane, a czytelnikom pozostaje tylko zastanawiać się, czy taka jest rola mediów. I pomyśleć, że środowisko namiętnie czytające pismo Michnika, krzyczy na manifestacjach "wolne media"...