Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Warszawa wyrzuciła na bruk 64-latkę, a sąd - ręka w rękę z miastem. Procedura ważniejsza niż ludzkie życie

Zamiast postępowania eksmisyjnego, wizyta urzędników i straszenie policją. Zamiast lokalu socjalnego, kawałek trawnika przed kamienicą. Zamiast pomocy od przechodniów, pięć miesięcy wegetowania na ulicy. Pomógł dopiero prawnik, który - już jako pełnomocnik pani Marioli - zabiega o jej prawa w sądzie.

"To Mariola (po lewej) 64 lata bardzo chora. Na ulicy. […] ZGN wyrzucił na bruk ciężko chorą Mariolę. Bez eksmisji i bez sądu, bo musiano by przyznać lokal socjalny. Prościej było zastraszyć by „dobrowolnie” oddała klucze. Niech umiera na ulicy” - podała w piątek wieczorem w mediach społecznościowych Ewa Stankiewicz.

Dramat rozgrywa się od 17 marca br. To wtedy kobietę zmuszono, by opuściła lokal komunalny. Bez niczego, bez powrotu po swoje rzeczy. Musiało minąć przeszło pięć miesięcy, by ktoś zainteresował się leżącą kobietą na niewielkim trawniku na Pradze Południe. Szczęśliwie dla niej, to Paweł Buczek, radca prawny pracujący w Warszawie. Po udzieleniu jej doraźnej pomocy i zapewnieniu dachu nad głową, przystąpił do walki o jej prawa.

- 22 sierpnia br. przechodziłem ulicą Chodakowską i spostrzegłem leżącą kobietę na trawniku. Z rozmowy dowiedziałem się, że jest bezdomna, że została wyrzucona z mieszkania przez pracowników miejskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami. Uwierzyłem jej na słowo. Kolejnego dnia wziąłem pełnomocnictwo, złożyłem pozew o przywrócenie posiadania - opowiada w rozmowie z niezalezna.pl wydarzenia sprzed miesięcy.

Niestety tytuł do lokalu, w którym mieszkała razem z konkubentem, posiadał tylko ten mężczyzna.

- Miał umowę najmu z ZGN-em; ona - nie. Niemniej - zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów - nie można wyrzucać ludzi bez eksmisji na zasadzie wizyty urzędników, którzy stwierdzą, że „pani tu nie może mieszkać”. W takim wypadku nie byłyby potrzebne sądy i postępowania eksmisyjne. W jej sytuacji, z uwagi, że ma 64-lata, sąd przyznałby jej lokal socjalny w postępowaniu eksmisyjnym - podkreśla Buczek.

Prawnik wszedł na drogę sądową:

„nie mieliśmy żadnych dowodów, bo wszelkie dokumenty zostawiła w tym mieszkaniu. Zawnioskowałem jednak, aby - na czas trwania procesu - przywrócić jej dostęp do tego mieszkania. Młoda asesorka niestety ten wniosek oddaliła. W międzyczasie udało mi się wydobyć z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zaświadczenia, że pani Mariola wskazywała ten konkretny adres, jako płatnik składek na ZUS. Dostarczyłem to do sądu, by sąd ponownie zajął się tą sprawą i zmienił wcześniejsze postanowienie”.

Mimo że tym razem orzekał cywilista z kilkunastoletnim doświadczeniem - jak mówi Buczek - „podjął rażąco błędną decyzję”:

„oprócz dokumentów ode mnie, pismo nadesłał też ZGN. Adwokat współpracujący z miastem zakwestionował, by pani Mariola kiedykolwiek przebywała w tym mieszkaniu, że była konkubiną najemcy. Decydującym dowodem dla sędziego okazał się jednak protokół przekazania lokalu z 17 marca. Jasno tam jest napisane, że pracownicy ZGN-u przyszli przejąć lokal po śmierci konkubenta pani Marioli. Na pytanie, co pani robi w lokalu, odparła, że ma do niego klucze. Zagrozili, że przebywa w mieszkaniu nielegalnie i muszą zawiadomić policję. W protokole napisano, że pani zdała klucze i wyszła z lokalu. Na tej podstawie sędzia oddalił wniosek o zabezpieczenie. To kuriozum, sędzia opowiadał brednie. Nie można na takiej podstawie przejmować lokalu. Tym bardziej, że mówimy o osobie nieporadnej, schorowanej”.

- Sędzia podjął rażąco błędną decyzję. Dostał konkretne dowody, że pani Mariola mieszkała w tym lokalu. Jego obowiązkiem było wydanie zabezpieczenia i dopiero przystąpienie do badania wszelkich okoliczności. Skupił się jednak na tym, że „pani Mariola sama wyszła z lokalu”. Jak osobę nieporadną postraszyli policją, to co miała zrobić? Tak się nie przejmuje lokali. Od tego są postępowania eksmisyjne - mówi dalej.

Buczek zorientował się też, że pani Mariola, mimo swojego wieku, nie pobierała emerytury.  - Od razu złożyłem wniosek o tę emeryturę. Niestety, wszelkie świadectwa pracy zostały w tym lokalu, a miasto wszystko wyrzuciło. Trzeba poszukać tych świadectw w archiwach, bo na razie ZUS wyliczył emeryturę w wysokości 246 złotych brutto - słyszymy.

Odpiera zarzut uzależnienia: „w sieci widziałem gdzieś już zarzut, że pani wygląda na alkoholiczkę. Pani nie pije, nigdy nie widziałem jej pijanej. Jedyny jej nałóg to papierosy. Jej mąż nie żyje, nie wiadomo, gdzie podziewają się dzieci”.

- Prawdopodobnie przedłużę ten hostel pani Marioli. Finansuję z własnych środków. Krezusem nie jestem, poświęcę się - konkluduje.

Źródło: niezalezna.pl