Dominik W. trafił za kratki, bo kierował samochodem po pijaku. Sąd dał mu jednak szansę - wyjdzie na wolność, jak zapłaci kaucję 10 tysięcy zł. On takiej kasy nie miał, ale do portfela sięgnął - jak podaje "Super Express" - dziadek, czyli Lech Wałęsa.
O dramatycznych wydarzeniach z ubiegłego tygodnia przypomina "Super Express":
"Dominik. W. wsiadł do pożyczonego volkswagena golfa pijany jak bela - badanie wykazało aż 1,88 promila alkoholu we krwi. Jeździł po chodniku, taranował inne samochody, a gdy zatrzymali go policjanci, zachowywał się tak agresywnie, że musieli zakuć go w kajdanki, by doprowadzić na badania".
Mężczyzna usłyszał m.in. zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Sąd wysłał go do celi aresztu na trzy miesiące.
Na wolność mógł wyjść po wpłaceniu kaucji.
"Po decyzji sądu 21-latek siedział za kratkami tylko jeden dzień, bo dziadek sięgnął do portfela i wysupłał 10 000 zł na kaucję" - twierdzi SE.
Informację potwierdził Sławomir Wałęsa.