Z informacji podanych Polskiej Agencji Prasowej przez źródło dyplomatyczne, ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś przedstawi w piątek w Brukseli ambasadorom 26 państw członkowskich oraz przedstawicielom Komisji Europejskiej informacje o wtargnięciu na terytorium Polski grupy niezidentyfikowanych, uzbrojonych osób z terytorium Białorusi
„Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest coraz bardziej niebezpieczna. Obserwujemy eskalację działań ze strony Białorusi, a w Brukseli widzimy zaniepokojenie sytuacją. Dlatego chcemy poinformować o ostatnich incydentach wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej i Komisję”
– przekazało polskie źródło dyplomatyczne.
Jak poinformowały polskie władze, w nocy z 1 na 2 listopada polscy żołnierze zauważyli trzy niezidentyfikowane, umundurowane osoby uzbrojone w broń długą, które wtargnęły z terytorium Białorusi na terytorium Polski, a po próbie nawiązania kontaktu przeładowały broń i oddaliły się w kierunku Białorusi.
W środę rzecznik Komisji Europejskiej Peter Stano, pytany o to zdarzenie, powiedział, że Komisja ma pełne zaufanie, że polskie władze poradzą sobie z tym incydentem. Stano powiedział, że jest to kwestia bilateralna.
"Najwyraźniej naruszono terytorium suwerennego państwa. Mamy pełne zaufanie, że polskie władze poradzą sobie z tym incydentem. Jeśli się potwierdzi, będzie to kolejna prowokacja reżimu (Alaksandra) Łukaszenki wobec Unii Europejskiej i jej państw członkowskich”
- wskazał.
"UE i jej państwa członkowskie regularnie oceniają sytuację, jeśli chodzi o Białoruś w kontekście dalszego instrumentalnego traktowania migrantów i innych wrogich działań przeciwko Unii Europejskiej"
- dodał.
"Reżim białoruski testuje, na ile szczelna jest nasza granica; reakcja polskich żołnierzy pokazała, że jesteśmy w stanie ochronić polską granicę i kontrolujemy, co się na niej dzieje"
- powiedział w środę wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, komentując incydent na granicy.
Polskie MSZ poinformowało w środę, że w związku z zajściem charge d’affaires Republiki Białorusi Alaksandr Czasnouski został we wtorek wezwany do resortu na spotkanie z wiceministrem Wawrzykiem. Wiceszef MSZ powiedział w TVP Info, że podczas rozmowy polska strona wyraziła stanowczy protest i przekazała, że tego rodzaju działania nie będą tolerowane. Jak relacjonował, przedstawiciel białoruskiej administracji odparł, że przekaże informację o spotkaniu w MSZ do "swojej centrali".
Wawrzyk zaznaczył, że MSZ w Warszawie nie jest do końca przekonane, że na terytorium Polski wtargnęli białoruscy żołnierze, "aczkolwiek Białoruś nie należy przecież do państw, w których broń długa można kupić w każdym sklepie".
"To, że byli umundurowani, mieli broń długą, zdaje się świadczyć, że byli to funkcjonariusze państwa białoruskiego"
- powiedział.
Ocenił, że gdyby na granicy już było ogrodzenie, do tego incydentu by nie doszło.
Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie uważają, że to efekt celowych działań Białorusi w odpowiedzi na sankcje. Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego, przylegających do granicy z Białorusią, obowiązuje stan wyjątkowy.