– Sądzę, że inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej zdają sobie sprawę, że Polska może być tym pierwszym krajem, wobec którego zostaną uruchomione unijne procedury, a potem pójdą jak z płatka kraje kolejne tej części Europy. (...) Precedens Polski może położyć się cieniem na krajach Europy Środkowo-Wschodniej i także innych krajach członkowskich, na przykład Austrii – podkreślił w rozmowie z portalem Niezalezna.pl eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości, Zbigniew Kuźmiuk.
W czwartek konferencja przewodniczących Parlamentu Europejskiego, w skład której wchodzą m.in. szefowie frakcji będzie debatować nad odwołaniem Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego PE. O to w ubiegłym tygodniu apelowali w liście do przewodniczącego Parlamentu, Antonio Tajaniego, szefowie czterech frakcji – EPL, S&D, ALDE i Zielonych. Zapytany przez nas o przewidywany wynik konferencji europoseł Zbigniew Kuźmiuk odpowiedział:
Trudno powiedzieć, czy przewodniczący czterech grup, którzy podpisali list do Tajaniego, będą się upierali przy jego treści. Podczas posiedzenia pan przewodniczący Czarnecki ma przedstawić na piśmie wyjaśnienie, na czym polega jego spór z Różą Thun, jak wygląda on z jego punktu widzenia. Rozumiem, że przytoczone zostaną też wypowiedzi pani Thun, która w sposób absolutnie niewybredny atakowała i posłów PiS i elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli będzie presja na kontynuowanie stanowiska zawartego w liście, to na następnej sesji PE w lutym może dojść do głosowania w tej sprawie.
Wczoraj w mediach pojawiła się informacja, że Parlament Europejski wycofa się z przygotowania rezolucji w sprawie uruchomienia art. 7 wobec Polski. Zbigniew Kuźmiuk, tłumacząc powody takiej decyzji, wskazuje, że oficjalnie wykorzystuje się pretekst, że "Komisja Europejska zwróciła się do Rady Unii Europejskiej o procedowanie w tej sprawie, więc nie ma powodu, by zajmował się tym obecnie Parlament".
Jest też praktyczny podtekst kontekst, że gdyby Parlament Europejski miał przygotować taką rezolucję, musiałby ją przegłosować 2/3 głosów, a w tej sprawie 2/3 głosów nie było wcześniej i teraz prawdopodobnie tym bardziej by nie było. Parlament nie mógłby się przyznać do klęski, stąd ucieczka, by nie musiał na razie przygotowywać rezolucji i niech zajmie się tym rada
– dodał europoseł w rozmowie z portalem Niezalezna.pl
Nie ulega wątpliwości, że kiedy Komisja Europejska ogłosiła, że zwróci się do rady w tej sprawie, rada unii stwierdziła, że ma poparcie zdecydowanej większości rządów dla rozpoczęcia tej procedury. Teraz zdaje się, że krok po kroku to poparcie traci. Kraje, szczególnie z Europy Środkowo-Wschodniej nie spieszą się z publicznymi deklaracjami, bo natychmiast byłby wywierany na nie nacisk. Jedynie Węgry zdecydowały się publicznie ujawnić swoje stanowisko
– zaznaczył Zbigniew Kuźmiuk, mówiąc o pojawiającym się wśród eurokratów nieco odmienionym tonie dyskusji nt. Polski.
Europoseł PiS jest zdania, że "sprawa polska" może rzutować także na inne kraje regionu, a także tzw. Starej Unii.
Sądzę, że inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej zdają sobie sprawę, że Polska może być tym pierwszym krajem, wobec którego zostaną uruchomione unijne procedury, a potem pójdą jak z płatka kraje kolejne tej części Europy. Każdy z tych krajów zmienia systemy prawne, próbuje wychodzić z komunizmu, jeden kraj szybciej, drugi wolniej i Komisja Europejska zawsze może mieć w tej sprawie inne zdanie. Precedens Polski może położyć się cieniem na krajach Europy Środkowo-Wschodniej i także innych krajach członkowskich, na przykład Austrii
– powiedział.
Zbigniew Kuźmiuk dodał, że dla sprawy procedowania art. 7 nie bez znaczenia jest stanowisko, które przedstawiła Bułgaria, obejmująca prezydencję w Radzie UE.
Podczas inauguracji prezydencji premier Bułgarii powiedział, że nie chciałby, by ta procedura w ogóle się rozpoczynała i liczy na wcześniejsze porozumienie Komisji Europejskiej i Polski w sprawie dotyczących przebudowy polskiego sądownictwa. Bułgarska minister ds. unijnej prezydencji stwierdziła, że ewentualne rozpoczęcie dyskusji może się odbyć na Radzie Unii Europejskiej do spraw ogólnych pod koniec lutego, a w innej wypowiedzi zaznaczyła, że nie wyobraża sobie, by głosowanie w tej sprawie odbyło się w okresie prezydencji bułgarskiej. Bułgarzy starają się tę sprawę odwlec w czasie maksymalnie daleko. Te sygnały są analizowane w komisji i taka atmosfera nie będzie sprzyjała dyskusji na temat Polski, a szczególnie karaniu Polski. Myślę, że Komisja Europejska dostrzega też zmiany w Polsce, zmianę premiera, ministrów i otwarcie nowego rządu na rozmowy
– powiedział eurodeputowany.