To, że dowiadujemy się osiem lat po katastrofie smoleńskiej, że znaleziono parę najważniejszych rejestratorów lotu TU-154M, jest czymś niewiarygodnym - mówił na antenie programu "Minęła 20" redaktor naczelny portalu Niezależna.pl i autor tekstu "Rosjanie podmienili skrzynki z Tupolewa", który ukazał się w dzsiiejszym wydaniu "Gazety Polskiej" Grzegorz Wierzchołowski.
O godzinie 14.30 rosyjscy funkcjonariusze znaleźli na wrakowisku w Smoleńsku dwie czarne skrzynki - rejestratory parametrów lotu i rozmów z kokpitu. Te skrzynki były w bardzo dobrym stanie, nie były uszkodzone, poddano je oględzinom. Stwierdzono, że nie mają żadnych uszkodzeń, po czym zapakowano je w worki i przekazano przedstawicielom MAK. Sześć godzin później ci sami Rosjanie w tym samym miejscu znaleźli takie same skrzynki, z tymi samymi napisami i tak samo wyglądające - ten sam kolor, ten sam kształt - tyle, że miały już rozległe i liczne uszkodzenia. Te skrzynki nie trafiły do worków, tylko do kartonowych pudeł. Zalepiono je taśmą klejącą i przekazano rosyjskim śledczym. Tak wynika z protokołów
- mówił na antenie programu Michała Rachonia Grzegorz Wierzchołowski.
Redaktor naczelny portalu Niezależna.pl jest autorem tekstu opublikowanego w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej", z którego dowiadujemy się, że 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku Rosjanie znaleźli nieuszkodzone rejestratory lotu polskiego tupolewa. Rejestratory po zapakowaniu w worki zostały zabrane z wrakowiska i zniknęły. W ich miejscu kilka godzin później pojawiły się identycznie wyglądające skrzynki - tyle że z poważnymi uszkodzeniami.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rosjanie podmienili skrzynki Tupolewa. "Gazeta Polska" ujawni nieznane rosyjskie protokoły
Informacje pochodzą z protokołów oględzin miejsca katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. Dokumenty te sporządzone zostały przez funkcjonariuszy rosyjskich i znalazły się w aktach rosyjskiego oraz polskiego śledztwa. Wynika z nich, że rejestrator pokładowy MSRP-64M-6 (zapisujący dane parametrów lotu) został na wrakowisku znaleziony "podwójnie" - najpierw w godzinach popołudniowych, potem wieczorem.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jest reakcja Rosji na doniesienia "Gazety Polskiej"! Chodzi o czarne skrzynki tupolewa
Wszystko wskazuje na to, że badaniom poddano te skrzynki, które zostały znalezione wieczorem. Zaraz po ich znalezieniu pokazano skrzynki Polakom. Następnie wszystko podpisano, zapakowano i przekazano rosyjskim sledczym. Więc prawdopodobnie te skrzynki były źródłem kopii, z których korzystał zarówno MAK, jak i komisja MIllera
- wykazywał Wierzchołowski, który na pytanie prowadzącego, czy w takim razie możliwe jest, że istnieją inne zapisy parametrów lotu TU-154M, różne od tych, jakie znamy, zaznaczył, iż tak naprawdę "nikt nie zna odpowiedzi".
Tych pytań jest oczywiście więcej. Nie wiemy, co się stało ze skrzynkami znalezionymi wczesnym popołudniem, gdzie one są, co zawierały, kto nimi teraz dysponuje. Nie wiemy o tych skrzynkach dokładnie nic. To, że dowiadujemy się osiem lat po katastrofie, że znaleziono parę najważniejszych rejestratorów lotu, jest czymś niewiarygodnym
- dodał.