PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Ukrainiec chciał zabić Białorusina. Pokłócili się o... wojnę na Ukrainie

Dożywotnie więzienie grozi obywatelowi Ukrainy Maksymowi W. oskarżonemu o usiłowanie zabójstwa obywatela Białorusi podczas kłótni o wojnę na Ukrainie. Podczas pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Lublinie oskarżony poprosił o ekstradycję do swojego kraju.

nóż w ręku
nóż w ręku
Pixabay

Prokurator Prokuratury Rejonowej w Lubartowie Bożena Mitura-Marek w odczytanym podczas rozprawy akcie oskarżenia zarzuciła 35-letniemu Maksymowi W. m.in. usiłowanie zabójstwa i kradzież z 1 marca ub.r. w Kozłówce (Lubelskie).

Jak podała prokurator, Maksym W., "działając w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Jauhienija B., zadał mu kilkakrotnie ciosy nożem w klatkę piersiową oraz prawe ramię, spowodował u niego obrażenia ciała" i naraził pokrzywdzonego "na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".

Powiedziała, że oskarżony nie osiągnął swojego celu "z uwagi na postawę obronną pokrzywdzonego oraz udzielenie mu pomocy medycznej".

Chce iść na wojnę

Następnie - wskazała prokurator - oskarżony zabrał należące do B. rzeczy m.in. powerbank, telefon i portfel z pieniędzmi.

Maksym W., odpowiadając na pytanie sądu, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Korzystając z pomocy tłumacza języka ukraińskiego, stwierdził, że to on został zaatakowany przez Białorusina. "Zaatakował mnie. W momencie odbierania mu noża zraniłem go" – wyjaśnił.

"Kiedy już zabrałem ten nóż, on zobaczył, że mam ten nóż w rękach, i wybiegł na zewnątrz" – powiedział W., dodając, że niczego nie ukradł. Jak stwierdził - wychodząc, zabrał przedmioty, które w czasie szarpaniny zostały rozrzucone na ziemi, i wśród nich znalazły się rzeczy należące do Białorusina.

Argumentował, że po zdarzeniu wyszedł z mieszkania, żeby wrócić na Ukrainę. Po przejściu ok. 200 m zatrzymała go policja.

Oskarżony poprosił sąd o ekstradycję na Ukrainę, żeby wstąpić do wojska. "Tam dużo ludzi ginie, jestem tam potrzebny" – wyjaśnił, dodając, że brał udział w działaniach wojskowych w 2015 r.

Sprzeczne zeznania

Następnie sąd odczytał wyjaśnienia złożone przez oskarżonego podczas śledztwa, w których przyznał się on do zarzutów. Maksym W. powiedział w sądzie, że jego wyjaśnienia zostały zapisane niedokładnie, ponieważ na pytania odpowiadał w obecności tłumacza języka rosyjskiego.

Oskarżony mówił emocjonalnie, podnosił głos, wymieniał nazwiska Łukaszenki i Putina, dlatego sąd - na wniosek obrońcy - zarządził pięciominutową przerwę, po której rozprawa była kontynuowana.

Prokuratura ustaliła, że 1 marca ub.r. Jauhienij B. przyjechał z Białorusi do Kozłówki (pow. lubartowski), gdzie zatrzymał się w jednym z mieszkań, żeby odbyć kwarantannę przed rozpoczęciem pracy. Poznał Maksyma W., z którym spożywał alkohol.

Jauhienij B. miał już się szykować do snu, kiedy, jak wskazano w akcie oskarżenia, zobaczył W. ze swoją saszetką w ręku. Następnie W. zaatakował go od tyłu, jedną ręką chwycił, a drugą kilkukrotnie zadał ciosy nożem w klatkę piersiową oraz prawe ramię.

Według śledczych, pokrzywdzony odepchnął napastnika, spytał go, co robi, ale W. nadal atakował. B. uciekł z budynku, wbiegł na jezdnię i zatrzymywał pojazdy, których kierowcy wezwali pogotowie i policję. Tego samego dnia policjanci patrolujący teren zatrzymali W. i podczas przeszukania znaleźli rzeczy pokrzywdzonego. Podejrzany trafił do aresztu, w którym obecnie przebywa.

Jak podała prokuratura, podczas przesłuchania Maksym V. początkowo przyznał się do wymachiwania nożem w stronę pokrzywdzonego, ale wyjaśnił, że nie chciał go ugodzić. Twierdził, że pokłócił się z Jauhienijem B. o wojnę na Ukrainie, gdyż pokrzywdzony miał zaprzeczać, że wojska rosyjskie atakują Ukrainę także z Białorusi. Natomiast B. utrzymywał, że nie wie, jakimi pobudkami kierował się W.

35-latek był wcześniej karany sądownie za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

dp