Kandydatem na prezydenta powinien być ktoś, kto będzie budował poparcie ponad połowy Polaków, ja mam swoje bardzo wyraziste poglądy, ale one nie są poglądami większościowymi w Polsce - mówi Donald Tusk w wywiadzie dla belgijskiego dziennika "Le Soir" opublikowanym dziś przez "Gazetę Wyborczą".
Szef Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk we wtorek ogłosił, że nie będzie kandydował w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Według Tuska pilniejszym pytaniem od tego, jaką postawę powinien przyjąć nowy prezydent, jest kwestia jaki powinien być kandydat, żeby wygrać. "Kryzys wywołany rządami PiS jest tak wielki, że należy wszystko zrobić, by nie pozwolić tej partii niszczyć przez kolejne cztery lata ładu ustrojowego i praworządności" - przekonuje Tusk w wywiadzie.
Kandydatem - uważa Tusk - "powinien więc być ktoś, kto w sposób wiarygodny, autentyczny, z przekonaniem będzie budował poparcie ponad połowy Polaków".
"Ja mam swoje bardzo wyraziste poglądy. Ale one nie są poglądami większościowymi w Polsce"
- podkreślił b. polski premier.
Pytany, czy chodzi o sprawy światopoglądowe odparł, że o wiele spraw - poczynając od nieodpowiedzialnej polityki finansowej. "Pomijam 500 plus, nikt już tego nie odbierze. Ale jak wiadomo, rząd PiS na tym nie poprzestał. I widać wyraźnie, że – na sposób południowoamerykański – on połączył to, co jest przyjemne, łatwe i atrakcyjne w lewicowej i prawicowej polityce. Wiadomo, że to się musi skończyć dramatem" - powiedział.
"Lecz dzisiaj mój pogląd nie jest dominujący" - stwierdził. Podkreślił jednocześnie, że jest przekonany do swoich racji i będzie ich bronił i o nie walczył - także w Polsce, bo uważa, "że trzeba zrobić wszystko – oczywiście w ramach czystej gry – żeby wygrać wybory prezydenckie, a za trzy lata parlamentarne".
Pytany jaki więc miałby być kandydat w wyborach prezydenckich odparł, że "kluczowe jest to, by to był ktoś, kto jest przekonany do takich wartości jak konstytucja, ład demokratyczny i praworządność". "Ale kto równocześnie znajdzie autentyczny język, aby trafić do tej grupy wyborców - nie wiem, jak ona jest liczna - która z różnych powodów nie zagłosuje na mnie" - dodał.
"Zawsze wolałem być na boisku aniżeli na trybunach. Ale teraz nie chodzi o to, żeby mieć satysfakcję, że się wzięło udział w walce. W tych okolicznościach trzeba spokojnie planować kilka najbliższych lat, aby zmaksymalizować szanse wygranej" - powiedział Tusk.
Według b. premiera, przyszły prezydent powinien być "na pierwszej linii frontu". "Ale nie w imię interesów jednej czy drugiej partii, tylko w walce o ochronę konstytucji, niezależnego sądownictwa, wolnych mediów. Tych rudymentów liberalnej demokracji. I takiego kandydata poprę, nawet jeśli w niektórych innych sprawach będzie miał inne poglądy niż ja" - zapewnił Tusk.
Według niego są już takie osoby w debacie publicznej. "Są tam nazwiska, które mają te przymioty. I mają szansę" - ocenił.