Odwiedził go w domu, stadion obiecał, a gdy PR-owa okazja została wykorzystana, wrócił do poprzedniej narracji. Kibic Ruchu Chorzów, któremu Donald Tusk zabrał głos podczas jednego ze spotkań z Polakami nie kryje zawodu. "Poczułem się wykorzystany" - mówi mężczyzna.
Podczas spotkań Donalda Tuska z mieszkańcami woj. śląskiego jeden z kibiców Ruchu Chorzów poruszył temat budowy stadionu w Chorzowie. Zaprosił nawet szefa PO do siebie do domu na mecz Polska-Czechy. Polityk z zaproszenia skorzystał, jego ludzie nagrali filmik, a z ust Tuska padła obietnica - stadion zostanie zbudowany. Miła atmosfera skończyła się już następnego dnia, a gdy kibic pojechał później za politykiem do innego województwa, żeby temat wyjaśnić - został pozbawiony głosu. Więcej o sprawie pisaliśmy w tekście poniżej:
Tak wyglada PR Tuska zestawiony z rzeczywistością. pic.twitter.com/Tyfi2PTGDn
— Dariusz Matecki (@DariuszMatecki) March 29, 2023
"Poczułem się w jakimś stopniu wykorzystany. Przecież u mnie w domu pan Donald mówił co innego. Specjalnie pojechałem na kolejne spotkanie do Strzelec Opolskich, żeby jeszcze raz porozmawiać. Dostałem mikrofon. Nim dokończyłem, pan Tusk odebrał mi głos. Mówił, że tu są inne problemy i że jego cierpliwość się skończyła. Później mój najmłodszy chłopaczek powiedział mu, że tej piłki, którą od niego dostał, już nie chce"
"Nie przypuszczałem, że będę tak potraktowany, upokorzony. Przecież dwa dni wcześniej było miło i z szacunkiem. Nie chciałem Tuskowi zaszkodzić ani zrobić mu dobrze. Chcę tylko, żeby klub, który ma mnóstwo kibiców i jest 14-krotnym mistrzem Polski, miał gdzie być oklaskiwany"