Rafał Trzaskowski to jeden z najbardziej zagorzałych przeciwników reformy edukacji. Prezydent stolicy notorycznie obarcza rządzących winą za... własne niedociągnięcia. Jacek Sasin nie ma co do tego wątpliwości: "Jeżeli dzisiaj mówi, że nie przygotował się do tego, aby każdy uczeń w Warszawie mógł znaleźć swoje miejsce w szkole to znaczy, że nie dopełnił swoich obowiązków" - mówi. A minister Piontkowski wylicza, ile środków na edukację otrzymała Warszawa.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski informował, że w skutek reformy edukacji i podwójnego rocznika warunki, w których będą się uczyć licealiści będą gorsze.
"Zawsze można sobie poradzić, tzn. można dosadzić kilka tysięcy osób w tych liceach, które dzisiaj funkcjonują, tylko pytanie, jak to się odbije na jakości uczenia, na jakości funkcjonowania tych szkół? Okaże się, że będzie coraz więcej klas, okaże się, że uczniowie będą się musieli uczyć na korytarzach, okaże się, że będziemy mieli do czynienia z kolejkami do toalet, z ruchem jednokierunkowym i to wszystko jest w stu procentach odpowiedzialność rządu"
- mówił Trzaskowski.
Zdaniem Jacka Sasina, prezydent Warszawy tymi słowami "wytoczył oskarżenie przeciwko samemu sobie".
"Niech to wybrzmi: za tę bazę oświatową, za szkoły, za zapewnienie odpowiednich warunków szkolnych odpowiadają samorządy. Pan prezydent Trzaskowski za to odpowiada. Jeżeli dzisiaj mówi, że nie przygotował się do tego, aby każdy uczeń w Warszawie mógł znaleźć swoje miejsce w szkole to znaczy, że nie dopełnił swoich obowiązków"
- oświadczył wicepremier.
"Na budżecie państwa, na rządzie spoczywa obowiązek sfinansowania pensji nauczycieli i to się dzieje w postaci subwencji oświatowej, które samorządy otrzymują. Według wyliczeń rządu, samorządy dostają nawet nieco więcej tych pieniędzy, niż wydają na pensje nauczycieli"
- mówił Sasin.
"Takie kwestie, jak utrzymanie budynków szkolnych, zapewnienie wyposażenia tych budynków, czyli tej całej bazy logistycznej dla edukacji - to jest zadanie własne samorządów"
- dodał.
Dziś prezydent Warszawy spotkał się z ministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim. Szef MEN na konferencji prasowej po spotkaniu przypomniał, że wszystkie samorządy w Polsce korzystają z trzech źródeł finansowania edukacji. Wskazał, że są to: subwencja oświatowa, udziały w podatkach i dochody własne samorządów.
"W ciągu kilku lat, kiedy rządzi Prawo i Sprawiedliwość subwencja oświatowa bardzo wzrosła. Gdy porównaliśmy subwencję z 2015 r. z subwencją w 2019 r. to okazało się, że ta różnica po czterech latach wynosi ok. 0,5 mld zł"
- wskazał Piontkowski. Dodał, że w czasie rządów PiS subwencja wzrosła o prawie 34 proc.
Minister edukacji podkreślił, że oprócz subwencji oświatowej rząd wspiera samorządy m.in. za pomocą dotacji przedszkolnej, czy programów rządowych, takich jak program "Aktywna tablica", "Posiłek w szkole i w domu", czy "Dobry start".
"Gdy spróbowaliśmy policzyć łącznie kwoty dodatków, które otrzymała Warszawa w ciągu ostatnich trzech lat, to wyszło nam, że jest to prawie 130 mln zł. To dodatkowa kwota poza subwencją"
- podkreślił Piontkowski.