Polska sprzeciwia się unijnemu mechanizmowi warunkowości. - Tego typu eksperymenty bardzo zaszkodzą krajom południowym oczekującym środków unijnych, które zaraz zaczną naciskać na Unię, aby przestała zajmować się projektami niemożliwymi do wprowadzenia i zaczęła dzielić pieniądze. Natomiast Polska jak na razie w tej rozgrywce ma więcej armat niż Unia Europejska - komentuje ostatnie wydarzenia specjalnie dla Niezalezna.pl redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz.
Przejęcie prezydencji w Unii Europejskiej przez Niemcy i potencjalna wygrana Joe Bidena spowodowały, że w Berlinie zaczęto dociskać gazu do projektu paneuropejskiego, który oczywiście spowoduje, że to Niemcy będą zarządzały całą Europą. Wygląda na to jednak, że ten zamiar się Niemcom nie uda. Po pierwsze, jeżeli Biden ostatecznie obejmie władzę, będzie osłabiony przez twardą walkę Donalda Trumpa o unieważnienie wyborów.
Po drugie wciąż są wyrównane siły w Kongresie i Senacie USA. Po trzecie opór ze strony tych, którym się ten projekt nie podoba, jest zdecydowanie silniejszy niż Berlin sądził. Najpierw twarda postawa Jarosława Kaczyńskiego, a teraz po kolei premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Zbigniewa Ziobry i wreszcie całego rządu węgierskiego, to jest czytelny sygnał, że wszelkie próby likwidacji suwerenności państw narodowych nie spotkają się z akceptacją Polski i Węgier, a być może i większej liczby krajów. Co ważniejsze, tego typu eksperymenty bardzo zaszkodzą krajom południowym oczekującym środków unijnych, które zaraz zaczną naciskać na Unię, aby przestała zajmować się projektami niemożliwymi do wprowadzenia i zaczęła dzielić pieniądze.
Natomiast Polska jak na razie w tej rozgrywce ma więcej armat niż Unia Europejska. Zakładając, że w Unii obowiązuje jeszcze jakieś prawo po zawetowaniu unijnego budżetu mielibyśmy więcej pieniędzy niż gdyby go uchwalono. Pewnie coś spróbują z tym zrobić, ale na razie mają z nami i Węgrami ogromny kłopot i raczej powinni chcieć się dogadywać.