Podczas sobotniego Strajku Kobiet w Warszawie policja użyła gazu wobec poseł Koalicji Obywatelskiej Barbary Nowackiej. - Pozostawiam ocenie obywateli, czy jest dobrym udział w zgromadzeniach, które mają charakter nielegalny, które w czasie epidemii są niezgodne z przepisami prawa i czy ta interwencja była słuszna, czy nie - mówi rzecznik rządu Piotr Müller. A wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki dodaje: "Brać udział w awanturach ulicznych to niekoniecznie jest zadanie dla posła".
W sobotę z okazji 102. rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych w całej Polsce odbyły się manifestacje Strajku Kobiet. Największa demonstracja pod hasłem "Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry" odbyła się w stolicy. Funkcjonariusz policji użył podczas niej gazu łzawiącego wobec posłanki Koalicji Obywatelskiej Barbary Nowackiej.
Rzecznik rządu został zapytany na dzisiejszym briefingu prasowym, czy rząd domaga się od policji wyjaśnienia tej sprawy. "Zgodnie z procedurami, które obowiązują w policji jest wszczęte postępowanie, które ma wyjaśnić tę sytuację" - oświadczył Piotr Müller. Przypomniał, że w niedzielę odbyła się konferencja prasowa rzecznika Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwestera Marczaka w tej sprawie; przedstawiono także nagranie z zajścia.
- Pozostawiam ocenie obywateli, czy jest dobrym udział w zgromadzeniach, które mają charakter nielegalny, które w czasie epidemii są niezgodne z przepisami prawa i czy ta interwencja była słuszna, czy nie. I czy faktycznie policjant mógł ocenić w sposób obiektywny, kto jest na miejscu. To nagranie policyjne pokazuje, że to wcale nie jest tak łatwe, jak wydaje się osobom robiącym zdjęcia z kilkuset metrów
- powiedział rzecznik rządu.
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapytany przez dziennikarzy w Sejmie, jak ocenia zachowanie policji wobec posłanki Nowackiej, odparł: "A po co tam chodziła?". Na uwagę, że ma takie prawo, odpowiedział, że "pewnie, że ma takie prawo".
- Ale brać udział w awanturach ulicznych to niekoniecznie jest zadanie dla posła
- zaznaczył wicemarszałek.
Szef klubu PiS został też zapytany, jak ocenia to, że policja widząc legitymację poselską pryska gazem.
- Gdybym nagle wyciągnął legitymacje poselską i podsunął pani pod oczy to też byłaby pani zaskoczona. Policjanci nie mają obowiązku znać każdego posła, a tym bardziej jak jest w masce
- podkreślił.
- Po co dawać legitymację, jak można spokojnie, z daleka ją okazać i nie wdawać się w awantury. Niestety policja ma rację
- stwierdził Terlecki.
Komenda Stołeczna Policji tłumaczyła sobotni incydent, wyjaśniając m.in., że policjant użył ręcznego miotacza gazu krótko, "wyłącznie w kierunku osoby, która pomimo licznych wezwań sprawiała wrażenie, że chce przedostać się przez kordon, naruszając w ten sposób tworzoną przez policjantów linię bezpieczeństwa".
- Działanie policjanta nie miało na celu świadomego naruszenia nietykalności osoby objętej immunitetem poselskim. Było zwykłym odruchem na świadome działanie obcej osoby, której zachowanie zostało odebrane jako potencjalna próba przerwania utworzonego szyku
- podkreślono.
Kancelaria Sejmu poinformowała, że "marszałek Sejmu Elżbieta Witek rozmawiała w niedzielę z Komendantem Głównym Policji gen. Jarosławem Szymczykiem ws. okoliczności użycia gazu łzawiącego wobec posłanki Barbary Nowackiej w trakcie sobotnich demonstracji". "Oczekiwane są niezwłoczne, pisemne wyjaśnienia w tej sprawie" - napisano.