Spotkanie na placu Wolności w Opolu pod hasłem "Jesteśmy ludźmi, nie ideologią" odbyło się w sobotę, kiedy to pierwotnie planowano III Marsz Równości. Ze względu na stan epidemiczny i ciszę wyborczą, organizatorzy zmienili formułę spotkania. Liczbę uczestników ograniczono do maksymalnie 150 i zakazano eksponowania tablic o treściach noszących znamiona agitacji wyborczej.
Część uczestników spotkania była owinięta tęczowymi flagami. Młodzi ludzie skandowali: "stop nienawiści" oraz to najczęściej powtarzane: "jesteśmy ludźmi, nie ideologią!", "mamy prawo być sobą".
"Dlaczego my się tu zbieramy? Po co? Dlaczego to tak ważne dla większości z nas? Odpowiedź jest smutna i prosta — bo codziennie spotykamy się z docinkami, dyskryminacją, hejtem. Zewsząd dobiegają głosy, jakoby nie bylibyśmy ludźmi, a ideologiami, lub — co śmieszniejsze — uosobieniem grzechu i wszystkiego, co najgorsze. My mamy odwagę kochać i chcieć być kochanym. My mamy odwagę mówić, że nie urodziliśmy się w ciele płci, którą jesteśmy w naszej duszy. My mamy także odwagę domagać się tolerancji. My mamy prawo domagać się równych praw. My też chcemy nie bać się podejść do przystojnego chłopaka w kawiarni i zagadać, nie bojąc się, że zostaniemy zwyzywani i pobici"
- powiedział Amadeusz Hoffman, jeden z uczestników.
Spotkanie odbyło się bez poważniejszych incydentów. Stojąca obok uczestników manifestacji kilkunastoosobowa grupa przedstawicieli ugrupowań prawicowych wywiesiła własne transparenty i przekonywała widzów, że ideologia LGBT godzi w fundamenty europejskiej cywilizacji. Obydwie grupy rozdzielała policja.