Groźby kierowane pod adresem premiera Jana Olszewskiego w latach 2005-2006 znalazły się wśród dziesiątek tysięcy niszczonych dokumentów w archiwach wojskowych. Nowe informacje na temat niszczenia dokumentów z wojskowych archiwów podaje szef Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz.
Odkrycia dokonał jeden z archiwistów Wojskowego Biura Historycznego, który został powołany przez szefa WBH do specjalnego zespołu mającego przeanalizować spisy zniszczonych dokumentów.
- W mojej ocenie taka postać jak Jan Olszewski zasługuje na to, żeby nawet różne okropieństwa archiwalne na jego temat zachować - podkreśla Cenckiewicz.
Z informacji ze spisu wynika, że dokument dotyczył „sprawy rzekomych fałszerstw dokumentów akt sprawy Pg.D. 73/04 oraz gróźb kierowanych pod adresem Jana Olszewskiego”. Dokument z sygnaturą B-5 obejmował zakres czasowy od 12 września 2005 r. do 12 stycznia 2006 r.
- To było kilkadziesiąt stron, co wynika z tego spisu, bo każdy z tych spisów opiera się na liczbie porządkowej, tytule z okładki teczki, która jest do niego przepisywana. Towarzyszy temu również informacja o tym, jaką dana teczka miała klasyfikację archiwalną oraz o liczbie stron. I w tym wypadku to jest około 40 stron - powiedział Sławomir Cenckiewicz.
Pytany o ewentualną wartość zniszczonych dokumentów szef WBH przypomniał, że w tym okresie, gdy one powstawały Jan Olszewski angażował się w likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. W tej sprawie rok później został m.in. następcą Antoniego Macierewicza na stanowisku przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej.
- I jak każdy członek tych zespołów, które likwidowały WSI podlegał różnego typu akcjom zastraszającym. Sam otrzymywałem bardzo dużo tego rodzaju pogróżek, listów i myślę, że to mogły być podobne historie - dodał Cenckiewicz.
Postępowanie w sprawie Olszewskiego - jak wyjaśnił - prowadziła wówczas prokuratura wojskowa, dlatego też dokumenty te znalazły się w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie.
Szef WBH wyjaśnił też różnicę pomiędzy klasyfikacją archiwalną sygnowaną literą „A” i literą „B”, co jest podnoszone przez obrońców legalnego niszczenia akt.
- Legalnie, czyli po przekwalifikowaniu materiałów o charakterze archiwalnym na materiały o charakterze niearchiwalnym, czyli z kategorii „A” na kategorię „B”, co w konsekwencji umożliwiło zniszczenie dokumentów. Tylko cały problem polega na tym, czy mieli prawo dokonać takiego przekwalifikowania i ja nie mam wątpliwości, że bardzo duża część tych materiałów, które zostały zniszczone nigdy nie powinny być zakwalifikowane jako materiały niearchiwalne - wyjaśnił Cenckiewicz.
O licznych przypadkach bezprawnego niszczenia akt w archiwach wojskowych w Gdyni, Nowym Dworze Mazowieckim i Rembertowie w latach 1990-2009 Wojskowe Biuro Historyczne poinformowało w ubiegłym tygodniu. Podkreśliło też, że w latach 2000-2009, mimo ustawy o IPN, niszczono akta organów bezpieczeństwa PRL. Sprawa ta obecnie trafiła do pionu śledczego IPN w Warszawie. W ocenie WBH, niszczenie objęło co najmniej dziesiątki tysięcy jednostek archiwalnych dotyczących PRL.
Więcej na ten temat także w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.