Dwa pierwsze błędy Orlen Wisły zamienił na gole dla swojej drużyny Władysław Kulesz, trzeci wykorzystał Alex Dujshebaev i Vive zaczęło od prowadzenia 3:0. Przy stanie 5:2 dla kieleckiego zespołu, w 8. min Adama Morawskiego w bramce zastąpił Ivan Stevanovic, który obronił pierwszy rzut rywali, a potem kolejne. W efekcie gospodarze zmniejszyli rozmiary porażki do jednej bramki, po golu Renato Sulica w 14. min było tylko 5:6.
Ponownie bramka kontaktowa dla Orlen Wisły padła w 21. min. Igor Zabic rzucił na 8:9. Następną akcję goście długo rozgrywali, nie mogli znaleźć sposobu na niesamowitą obronę płocczan i trener Tałant Dujszebajew zdecydował się poprosić o przerwę. Po nieudanym rzucie po wznowieniu gry Mateusz Góralski doprowadził po kontrze do remisu 9:9 w 22. min. Dwie minuty później ten sam zawodnik ponownie wpisał się na listę strzelców wyprowadzając płocczan na pierwsze w tym meczu prowadzenie 10:9.
Decydująca akcja meczu
Kolejne pięć minut było wyrównane, bramka za bramkę, 15 sekund przed końcem pierwszej połowy trener Xavi Sabate poprosił o minutową przerwę, a po powrocie na parkiet Lovro Mihic ustalił wynik na 14:12. Spora w tym zasługa Stevanovica, który wychodził zwycięsko z kolejnych pojedynków.
W drugiej połowie coś się zacięło w sprawnie działającym mechanizmie Orlen Wisły i płocczanie pozwolili gościom na doprowadzenie w 40. min do remisu 18:18. Po dwóch kontrach płocczanie znowu wyszli na prowadzenie, a kiedy w 42. min goście znów zdobyli kontaktowego gola, trener Sabate poprosił o czas. Tym razem gospodarze nie wykorzystali szansy, za to bramkę rzucił Janc i ponownie był remis 20:20.
Od początku drugiej połowy w bramce Vive pojawił się Andreas Wolff i to wyraźnie robiło różnicę. Bramkarz gości zatrzymywał płockich piłkarzy, bronił nawet rzuty z kontry sam na sam i to jego zasługa, że goście utrzymywali wynik remisowy, a w 49. min, po bramce Romarica Guillo, wyszli na prowadzenie 22:21.
Płocczanie doprowadzili do wyrównania, ale potem kolejne piłki wyłapywał Wolff i kielczanie znowu wyszli na prowadzenie. Pięć minut przed końcem spotkania przy stanie 23:24 trener Dujszebajew poprosił o czas, bo jego zespół, z wyjątkiem Wolffa, nie miał pomysłu na grę. Podpowiedź była skuteczna, goście odskoczyli na dwa gole, ale za chwilę Renato Sulic zdobył kontaktową bramkę.
W 59. minucie Góralski rzucił bramkę na 26:26, a 40 sekund przed końcem trener Sabate poprosił o czas. Zawodnicy długo rozgrywali piłkę, ale w efekcie rzut Niko Mindeghii dał zwycięstwo płockiej drużynie, która pokonała rywala z Kielc po raz pierwszy od maja 2016 roku.
Orlen Wisła Płock - PGE VIVE Kielce 27:26 (14:12)