Wczoraj w Warszawie protestowali mieszkańcy Puszczy Białowieskiej. Pod siedzibą Greenpeace pojawiło się kilkadziesiąt osób, które z transparentami pokazały co myślą o aktywistach i ich działaniach. – Jestem mieszkańcem Puszczy Białowieskiej i po moich doświadczeniach mogę powiedzieć, że to po prostu hipokryci – mówi nam Pan Piotr, uczestnik protestu.
To co robi Greenpeace jest dla nas nie do zaakceptowania. Według mnie to organizacja, która nie działa na rzecz środowiska, ale faktycznie jego kosztem zarabia pieniądze.
- mówi nam Pan Piotr.
Jego zdaniem przykładem może być Puszcza Białowieska, która kwitła do czasu, aż aktywiści poprzez działania marketingowe doprowadzili do zmiany sposobu użytkowania tego obszaru, co w konsekwencji doprowadziło do gradacji kornika drukarza.
Kocham Puszczę Białowieską, chodzę po niej od dziecka i jestem w stanie powiedzieć co widziałem kilkanaście lat temu, a co widzę teraz. To jest tragedia. Przez m.in. ich działania Puszcza umiera.
- dodaje Pan Piotr.
Uczestnicy zastanawiali się również dlaczego Greenpeace głośno i intensywnie nie protestuje, gdy w Warszawie zatruwana ściekami jest rzeka Wisła i nie krytykuje również Niemców za cięcia w swoich lasach.
To organizacja, która działa na szkodę Polski, a zarząd tej fundacji składa się głównie z osób z zagranicy. Chcemy zwrócić uwagę na to, że to działa przeciwko naszemu krajowi.
- podkreśla Pan Piotr.
Do protestujących wyszedł jeden z członków Greenpeacu Paweł Szypulski, aby przekonywać do swoich racji, ale ponieważ nie miał argumentów nikogo nie przekonał. Porozmawialiśmy chwilę jednak na temat nowej kampanii Greenpeacu na temat lasów. Aktywiści chcą zakazu gospodarki leśnej w 15 proc. lasów w Polsce. Lasy te są wg. nich stare i cenne, ale nie umieją wskazać, gdzie one się znajdują i jak mają być typowane. Ciekawe jest jednak uzasadnienie projektu.
Żyjemy w czasach kryzysu ekologicznego i klimatycznego. Lasy mogą odegrać konkretną pożyteczną rolę w tej sprawie. Pozwalają ograniczać negatywne konsekwencje zmian klimatycznych. Takie stare lasy byłyby dla nas obywateli, klimatu i przyrody bardziej cenne wtedy, gdyby były wyłączone z gospodarki leśnej.
- mówił Paweł Szypulski w rozmowie z „GPC”.
To nie jest pomysł nowy. Lasy Państwowe proponowały go już kilka lat temu. W zasadzie można powiedzieć, że rolę polskich drzewostanów w polityce klimatycznej podkreślał szczególnie prof. Jan Szyszko, który chciał rozwijać w lasach kwestię pochłaniania CO2. Poprzez zabiegi gospodarcze i zmianę sposobu hodowli lasu polskie drzewostany miałyby pochłaniać więcej dwutlenku węgla. Do najbardziej żarliwych krytyków koncepcji należeli wtedy… aktywiści Greenpeacu, którzy twierdzili, że rola lasów jest marginalna.
To, czego rzeczywiście potrzebujemy, to szybkie odejście od węgla w gospodarce. A nie eksperyment, który za 30 lat powie nam tylko to, co już dziś wiemy: że, owszem, lasy mają znaczenie jako pochłaniacz i "magazynier" CO2, ale ich powierzchnia w Polsce jest zbyt mała, by miały w tym odegrać jakąś kluczową rolę.
- powiedział OKO.press Krzysztof Cibor z Greenpeace Polska.
Aktywiści przygotowali na ten temat również raport, w którym twierdzili, że pomysł jakoby lasy ochroniły klimat w Polsce jest nieracjonalny.
„Lasy w umiarkowanej strefie klimatycznej mogą odgrywać pewien pozytywny wpływ na ogólny bilans emisji gazów cieplarnianych, choć nie są w stanie zastąpić działań koniecznych do ograniczenia tych emisji – przede wszystkim szybkiego odejścia od spalania paliw kopalnych.”.
– czytamy w raporcie. Dalej jest jeszcze śmieszniej, bo aktywiści powtarzają, że nawet gdybyśmy przywrócili lesistość z czasów Mieszka I to nic to nie da.
„Oczywiście lasy mają znaczenie nie tyle dla chwilowego przepływu CO2, ile jako magazyn tego gazu. Nie znaczy to jednak, że stanowią realne rozwiązanie problemu CO2 w atmosferze. Jak obrazowo pokazuje to Marcin Popkiewicz – gdybyśmy przywrócili Polsce wszystkie lasy, które rosły tu za czasów Mieszka, „oznaczałoby to zaledwie odwrócenie skutków przeprowadzonego przez nas wcześniej wylesiania i innych zmian użytkowania terenu”. Lasy pochłonęłyby dwutlenek węgla, który został z nich uwolniony w wyniku eksploatacji. Wciąż jednak pozostawałaby nadwyżka CO2, którą wprowadziliśmy do cyklu węglowego spalając paliwa kopalne”.
- czytamy w raporcie.