Wniosek o utajnienie zeznań byłego oficera UOP Jerzego U. w procesie o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary złożył prokurator - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy.
Poznański Sąd Okręgowy kontynuuje proces Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L. ps. Lala, oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary.
Jedynym świadkiem wezwanym do złożenia zeznań podczas piątkowej rozprawy jest Jerzy U. To były oficer UOP, który miał widzieć moment porwania Ziętary. Zapowiedział, że przed sądem podtrzyma swoje zeznania.
Przed wznowieniem rozprawy sąd poinformował jednak, że złożony został wniosek o wyłączenie jawności na czas przesłuchania świadka. Uzasadnienie wniosku było niejawne. Po jego rozpatrzeniu, poinformowano media i publiczność, że sąd uznał wniosek, zatem przesłuchanie Jerzego U. odbywa się niejawnie.
Według art. 360 kpk, sąd może wyłączyć jawność rozprawy w całości albo w części, jeżeli jawność mogłaby m.in. wywołać zakłócenie spokoju publicznego, obrażać dobre obyczaje, ujawnić okoliczności, które ze względu na ważny interes państwa powinny być zachowane w tajemnicy, lub naruszyć ważny interes prywatny. Sąd nie poinformował, która ze stron złożyła wniosek. Jednak według przepisów, jeżeli prokurator sprzeciwia się wyłączeniu jawności, rozprawa odbywa się jawnie.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP w źródłach zbliżonych do sprawy, wniosek o wyłącznie jawności złożyła sama prokuratura, a miał być on uzasadniony m.in. bezpieczeństwem świadka. Obecny na rozprawie w Poznaniu prokurator Tomasz Dorosz z wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Krakowie nie chciał komentować sprawy. Jak mówił, decyzję w sprawie wyłączenia jawności rozprawy podjął sąd, zatem on nie może komentować, ani odnosić się do przebiegu posiedzenia i zeznań świadka.
W przerwie rozprawy Jerzy U. powiedział mediom, że „nie ma nic do ukrycia”, ale ze względu na wyłącznie jawności nie może mediom powiedzieć niczego więcej. Pytany, czy prawdą są jego słowa cytowane w listopadzie ub. roku na łamach „Głosu Wielkopolskiego”, że ma nowe dowody, a kiedy je ujawni „to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu” – odpowiedział: „tak, myślę, że tak będzie. Ale to nie ode mnie zależy, ocena należy do sądu” – podkreślił.
Brat dziennikarza, oskarżyciel posiłkowy w sprawie Jacek Ziętara powiedział dziennikarzom, że zeznania Jerzego U. „na pewno są ważne. Jest to świadek w tej sprawie decydujący, więc też z ogromnym zainteresowaniem czekałem na tę dzisiejszą rozprawę”. Dodał, że zeznania potwierdzają materiał dowodowy w sprawie.
Obrońca oskarżonych adw. Wiesław Michalski powiedział natomiast, że zależy mu na „transparentności procesu”, ale ze względu na decyzję sądu – nie może szerzej odnosić i komentować przebiegu piątkowego posiedzenia.
Jerzy U. to jeden z kluczowych świadków w procesie. W połowie listopada ub. roku dziennik "Głos Wielkopolski" opublikował rozmowę z tym świadkiem. Materiał był wynikiem wspólnej pracy z redakcją "Superwizjera" TVN. Jerzy U. to były funkcjonariusz SB i UOP. Zajmował się m.in. śledzeniem i podsłuchiwaniem osób. W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że ma pełną wiedzę o zbrodni na Jarosławie Ziętarze.
Mam kolejne dowody. Jak położę je na stół, to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu. Oni wiedzą, co ja wiem, i może dlatego na razie nic mi się nie stało
- podkreślał świadek na łamach gazety. Dodał, że o fakcie, że śledził Ziętarę, wiedział twórca Elektromisu Mariusz Ś., Krystian Cz. i Krzysztof S. - ścisłe kierownictwo firmy. Zlecenie na inwigilację dziennikarza miał otrzymać, ponieważ Ziętara "wiedział o wielkim przemycie Elektromisu".
Świadek miał mówić śledczym, że jeździł za Ziętarą, robił zdjęcia, dokumentował jego codzienne zwyczaje, założył podsłuch w mieszkaniu dziennikarza. 1 września 1992 roku, siedząc w samochodzie pod mieszkaniem Ziętary, miał widzieć, jak pod kamienicę podjeżdża policyjny radiowóz, następnie Ziętara wsiada do samochodu z dwoma funkcjonariuszami, trzeci kierował autem. Kiedy świadek miał zatelefonować z tą informacją do Krystiana Cz. - ten nie miał być zdziwiony wiadomością. Niedługo później - świadek rozpoznał "funkcjonariuszy" w pracownikach Elektromisu. Według informacji świadka, Ziętara miał zostać zabity, a jego ciało rozpuszczone w kwasie.
Świadek w rozmowie z dziennikarzami podkreślił ponadto, że "jego zdaniem to Mariusz Ś. i Krystian Cz. polecili usunąć Ziętarę". O tym, co wie w sprawie Ziętary, miał zeznać śledczym w 2013 roku i wówczas miał obciążyć kierownictwo Elektromisu. Początkowo miał status świadka incognito. Liczył też, że prokuratura "pomoże" mu w jego własnych konfliktach z prawem. Pod koniec 2014 roku zatrzymano "Lalę" i "Rybę". Trzecim z "funkcjonariuszy", który miał brać udział w porwaniu dziennikarza, miał być "Kapela". W 1993 roku zginął; postrzelił się, choć pojawiały się teorie, że samobójstwo zostało upozorowane, bo "Kapela" miał mieć wyrzuty sumienia i obawiano się, że "pęknie" z powodu tego, co się stało z Ziętarą.
Na późniejszym etapie świadek zaczął się jednak wycofywać z zeznań. Stracił status incognito, prokuratura umorzyła wątek porwania dziennikarza. Od tej decyzji się odwołano, sprawę przekazano innemu prokuratorowi, który ostatecznie - głównie na podstawie zeznań tego świadka - skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko "Rybie" i "Lali".
W rozmowie z dziennikarzami świadek zapewnił, że w sądzie podtrzyma wcześniejsze zeznania i powie o okolicznościach porwania dziennikarza.
Istnieje dokument, który czarno na białym pokazuje, że ludzie Elektromisu tym wszystkim kierowali. Prokuratura nie dostała wcześniej tego materiału, bo czekałem, co zrobi w moich sprawach
- podkreślił świadek na łamach gazety.
Kilka godzin po publikacji artykułu, Krystian Czarnota i twórca Elektromisu Mariusz Świtalski (zgodzili się na publikację pełnych nazwisk) odnieśli się do treści artykułu w przesłanym PAP oświadczeniu. Poinformowali, że 22 października ub. roku w Prokuraturze Krajowej Wielkopolski Wydział Zamiejscowy w Poznaniu złożone zostało zawiadomienie o przestępstwie szantażu, którego miał dokonać bohater publikacji. Na dowód zostało załączone nagranie audio, na którym opowiada on "jak za kwotę 3 mln złotych jest gotowy zmieniać swoje zeznania opisujące rolę kierownictwa Elektromisu w sprawie Ziętary". Sprawą zajmuje się obecnie Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie.