Były więzień niemieckich obozów zagłady nie rezygnuje z walki o prawdę i dobre imię Polaków. Dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego może dać nowe, prawne narzędzie do walki z historycznym kłamstwem o „polskich obozach zagłady”. Chodzi o to, aby w podobnych sprawach mogły orzekać polskie, a nie np. niemieckie sądy.
Sąd Najwyższy uchylił dziś postanowienie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku w zakresie odrzucenia pozwu 99-letniego Stanisława Zalewskiego - byłego więźnia niemieckich obozów zagłady Auschwitz, Mauthausen i Mauthausen-Gusen, obecnie prezesa Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych - i nakazał ponownie zbadanie jego zażalenia.
Chodzi o sprawę z 2017 r., kiedy bawarskie media - rozgłośnia radiowa B5 i regionalny portal informacyjny Mittelbayerische - użyły na swoich stronach internetowych określenia „polski obóz” w stosunku do obozu zagłady w Treblince. Prawnicy działający w Stowarzyszeniu Patria Nostra w imieniu Stanisława Zalewskiego, który poczuł się obrażony tym sformułowaniem, wnieśli o przeprosiny oraz o wpłacenie 50 tys. złotych na rzecz Stowarzyszenia. Jednak pełnomocnicy z Niemiec zakwestionowali prawo polskiego sądu do orzekania w tej sprawie. Wskazali, że proces powinien toczyć się przed niemieckim wymiarem sprawiedliwości. Sąd Apelacyjny zdecydował się na wysłanie w tej sprawie pytania prejudycjalnego do TSUE, ten zaś przyznał rację Niemcom.
Początkowo Sąd Okręgowy uznał, że może prowadzić sprawę przeciwko niemieckim mediom, jednak Sąd Apelacyjny na wniosek pozwanego pozew odrzucił. Zanim wydano to postanowienie, postępowanie zostało zawieszone, a następnie SA zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym.
TSUE przyznał, że osoba pokrzywdzona pomówieniem nie musi być wymieniona z imienia i nazwiska. – Jednak, jeśli chodzi o tę drugą część dot. jurysdykcji, to niestety jak Piłat „umył ręce”, mówiąc, że „decyzja należy do sądu zajmującego się konkretną sprawą”. Jednym słowem odesłał nas do polskiego sądu - powiedział wówczas w rozmowie z Niezalezna.pl pełnomocnik Stanisława Zalewskiego mec. Lech Obara, który od lat zajmuję się m.in. sprawami dot. kłamstw historycznych.
Wobec uznania przez polski sąd braku kompetencji (jurysdykcji) do zajęcia się sprawą oraz braku zdecydowanego stanowiska ze strony TSUE, prawnicy z Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów „Lech Obara i Współpracownicy”, działający w Stowarzyszeniu Patria Nostra wnieśli w grudniu 2022 r. kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku do Sądu Najwyższego, chcąc, by ten zmienił postanowienie i uchylił odrzucenie pozwu 97-letniego wówczas Stanisława Zalewskiego.
Apelację tę zdecydował się poprzeć Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek, przedstawiając Sądowi Najwyższemu obszerne stanowisko, w którym podniósł szereg argumentów za przyznaniem Sądowi Apelacyjnemu jurysdykcji tej sprawie.
Dziś SN rozstrzygnął kasację (sygn. akt II CSKP 1586/22) uchylając postanowienie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku w zakresie odrzucenia pozwu i nakazał ponowne zbadanie zażalenia strony pozwanej. - Innymi słowy, sąd znowu będzie badał czy w sprawie tej jest dopuszczalna jurysdykcja polska na zasadzie mozaiki – powiedział portalowi Niezalezna.pl jeden z pełnomocników Stanisława Zalewskiego i współautor skargi kasacyjnej mec. Szymon Topa.
- Sąd będzie musiał rozstrzygnąć czy może przypisać tę jurysdykcję czy jaka jest granica takiego roszczenia o naruszenie dóbr osobistych w zakresie danego państwa, w którym ta publikacja się pojawiła, a nie w zakresie wszystkich roszczeń, które ewentualnie mogłyby być dochodzone w sądzie niemieckim, czyli według właściwości ogólnej
- dodał prawnik.
Dopytywany czy dzisiejsze postanowienie SN można traktować jako sukces oraz czy daje ono nowe, prawne narzędzie do walki ze zniekształcaniem prawdy historycznej o „polskich obozach”, mec. Topa przyznał, że „kwestia jurysdykcji jest jeszcze do rozpatrzenia”.
- Ale na chwilę obecną mamy postanowienie, w którym ta jurysdykcja jest uwzględniona, ponieważ uchylone zostało postanowienie o odrzuceniu pozwu, czyli sprawa jest na razie w toku. Sąd musi jednak tę jurysdykcję zbadać w szerszym zakresie niż dotychczas. W tym sensie jest ona sukcesem, że ta kwestia wciąż jest przedmiotem badania
- podsumował pełnomocnik Stanisława Zalewskiego.