Gdyby wyszło na jaw, że Putin maczał palce w zabiciu polskiego prezydenta, nie byłoby mowy o resecie - pisze Tomasz Sakiewicz w "Gazecie Polskiej".
Trzeba było, żeby jeden bandyta zabił drugiego bandytę, by świat przypomniał sobie o zamachu smoleńskim, a w zasadzie by dał wiarę oczywistym faktom. Publiczna egzekucja na kierownictwie grupy Wagnera była potrzebna Putinowi. Musiał pokazać Rosjanom, że kontroluje sytuację. Po upokorzeniu, jakiego władca na Kremlu doznał w czasie puczu, los Prigożyna był już przesądzony. Gdyby Putin go nie zabił, sam straciłby władzę i pewnie głowę. Tak przedłużył swoją agonię kosztem Rosji. Bandyta z Kremla musiał tak zabić, żeby wszyscy widzieli, co się stało. Samolot nad Rosją to idealna sytuacja. Nikt za Prigożynem nie będzie płakał. Problem w tym, że taki publiczny pokaz ujawnił jedną z metod mordowania stosowanego w Rosji. Nagle wielu komentatorów na świecie przypomniało sobie o katastrofie smoleńskiej. Czy to był inny Putin?
Czy prezydent Lech Kaczyński nie był wrogiem Putina i go publicznie nie upokorzył?
Dzisiaj mamy ogromną wiedzę na temat zamachu smoleńskiego. Dziesiątki instytucji naukowych potwierdziły, że polski rządowy samolot z prezydentem na pokładzie został zniszczony w wyniku eksplozji. Za zaniedbania przy organizacji lotu skazano dwóch wysokich urzędników ekipy Donalda Tuska, szefa kancelarii i wiceszefa BOR. Ścigani listami gończymi są rosyjscy kontrolerzy lotu. A jednak dopiero teraz prawda dociera do opinii publicznej, a przynajmniej tej jej części, która nie słuchała i nie oglądała naszych mediów.
Po tragedii przeprowadzono gigantyczną akcję propagandową, w zasadzie była to pierwsza na taką skalę operacja dezinformacyjna zorganizowana przez Kreml. W kłamstwie smoleńskim brały udział nie tylko rosyjskie służby, lecz także uczestniczyli w nim przede wszystkim polscy dziennikarze, politycy, naukowcy…
Motywacje były różne, ale wszystkie wprawiła w ruch operacja realizowana przez Moskwę. Dostali wsparcie od polskiego rządu, co bardzo ułatwiło im sprawę. Putin wykorzystał wewnętrzne waśnie, zwykłych sprzedawczyków i niestety bardzo niską jakość polskich elit, niezdolnych do samodzielnego myślenia, a przez to bardzo podatnych na manipulacje.
A dlaczego rząd Tuska aż tak zaangażował się w wersję rosyjską?
Gdyby wyszło na jaw, że Putin maczał palce w zabiciu polskiego prezydenta, nie byłoby mowy o resecie. Największa operacja polityczna Moskwy i Berlina od upadku komunizmu zakończyłaby się wraz z tym morderstwem. Trzeba było więc udowodnić, że „tego nie zrobili Rosjanie”. To było najważniejsze zadanie ekipy Tuska z punktu widzenia układu, który miał rządzić Europą.