W listopadzie ub.r. to była informacja, którą podały niemal wszystkie media, a liberalne i lewackie miały na kilka dni nową bohaterkę. Portal KOD-u i „GW” cytowały jej słowa: „Chodzi mi o to, żebyśmy w końcu zamknęli wieko tej trumny”. W ten sposób mówiła o katastrofie smoleńskiej.
Nieznana dotychczas (poza Lubartowem) kobieta, członkini lokalnego stowarzyszenia, pozwała bowiem skarb państwa (konkretnie Prezesa Rady Ministrów) za niewyjaśnienie tragedii z 10 kwietnia. Zażądała pół miliona złotych odszkodowania.
„Z tytułu start moralnych i psychicznych odniesionych wskutek tragicznego wypadku” – twierdziła Elżbieta Wąs, która mówi, że debata publiczna o 10.04.10 r.: „Powoduje powstawanie konfliktów i podziałów, co odbieram jako sytuację szkodliwą nie tylko dla całego kraju, ale i dla mnie osobiście”.
Pozew Wąs rzeczywiście wpłynął do Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie, nadano mu sygnaturę, ale proces jeszcze nie ruszył. Nie wyznaczono nawet terminu pierwszej rozprawy. – Sprawa jest na etapie uzupełniania braków formalnych pozwu – przekazała nam pracownica sekcji prasowej sądu.
Wąs zapowiadała, że nie będzie korzystała z pomocy prawnej i nie ustanowi pełnomocnika. Efektem są liczne błędy w dokumentach. Nie oznacza to, że autorka sądowego happeningu zrezygnowała. Jak się dowiedzieliśmy, odpowiada na wezwania sądu i systematycznie uzupełnia niedociągnięcia w pozwie.
– wyjaśnia przedstawiciel sądu.Powódka odbiera korespondencję sądową. W ostatnim piśmie została zobowiązana do usunięcia braków formalnych wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych poprzez złożenie wniosku opatrzonego własnoręcznym podpisem lub też podpisanie wniosku w siedzibie tut. sądu – w terminie 7 dni pod rygorem zwrotu wniosku. Powyższa korespondencja została odebrana 10.02.2017 r. i powódka uzupełniła braki
Reklama
To oznacza, że Elżbieta Wąs chce doprowadzić do kuriozalnego procesu, w którym zażąda pół miliona złotych odszkodowania za katastrofę smoleńską, choć w tragedii nie zginął nikt jej bliski.