Wdowa po generale Błasiku przyznaje, że to dobrze, iż filmy takie jak najnowszy obraz Anity Gargas powstają i celnie punktują rzeczywistość, którą po 2010 roku próbowano zakłamywać. Jednocześnie Ewa Błasik nie ukrywa, że był to dla niej niezwykle trudny czas.
Ponadto wdowa po generale Błasiku odnosi się do ustaleń rządowych ekspertów i dziennikarzy, którzy przez lata szkalowali pamięć o jej mężu.- Będziemy do tego wracać dotąd, dopóki nie poznamy prawdy. To piekło, które zgotowano mi po śmierci mojego męża w ojczyźnie, której mąż mój tak oddanie służył, jest niczym w porównaniu z tym, co musiałam wcześniej przejść. To mnie cieszy, że po latach widać, jak zakłamywano rzeczywistość. Jakby miała pani możliwość zapytać - bo ja się tam nie dostanę, do byłego premiera RP Donalda Tuska – to proszę spytać: na jakiej podstawie w dniu pogrzebu mojego męża na konferencji prasowej wykluczył eksplozję? - mówi w rozmowie z reporterką vod.gazetapolska.pl Ewa Błasik.
Reklama
- Raz, że niewiele zrobili dla dobra śledztwa, że - jak wiemy - niczego nie badali, nie dopuszczano ich tam gdzie być powinni - tam ich po prostu nie było. Do tego jeszcze dokładali kłamstwa kolejne. Chociażby jeśli chodzi o mojego męża – to twierdzenie, że on był, ich zdaniem, w kokpicie. Od razu wiedziałam, że to jest niemożliwe, że mój Andrzej był odwrotnością tego, o czym oni bredzą. Bo to były brednie... kłamstwa... To była ich głupota, a być może celowe zakłamywanie i celowa narracja potęgowana przez propagandowy zespół pana doktora Laska – przyznaje Ewa Błasik.
ZOBACZ FILM:
