Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dymitr Książek ujawnia szokujące kulisy identyfikacji ciał: Do pomieszania szczątków doszło w piwnicach prosektorium

Lekarz, który towarzyszył rodzinom ofiar ujawnia kulisy identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.

arch. Anita Gargas/Misja specjalna
arch. Anita Gargas/Misja specjalna
Lekarz, który towarzyszył rodzinom ofiar ujawnia kulisy identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Relacjonuje on, że po identyfikacji ciała ofiar katastrofy smoleńskiej trafiały do piwnic prosektorium i informuje, że nie było tam żadnego z polskich oficjeli. „Myślę, że właśnie tam doszło do pomieszania szczątków” - mówi Dymitr Książek.

Doktor Książek w obszernym wywiadzie udzielonego „Dziennikowi Gazecie Prawnej” opowiedział o tym, co się działo w moskiewskim prosektorium po katastrofie smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r.

Jak powiedział, kiedy lekarze i ratownicy wrócili do Warszawy, ich szef zasugerował, żeby nie mówić publicznie o tym, co widzieli w Moskwie.

- Nie było innego wyjścia, dało się odczuć, że to propozycja nie do odrzucenia. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, nikt z nas nie wiedział, co się będzie działo, jakie słowa padną z mównicy sejmowej. Mówię tu o tym, co mówiła wówczas Ewa Kopacz - o przebadaniu każdego fragmentu ciała, przekopaniu ziemi. Przecież byliśmy tam z nią, widzieliśmy, że nie został przebadany każdy kawałek ciała, że do sekcji zwłok nie zostali dopuszczeniu polscy patomorfolodzy- powiedział Książek.

Książek wyjawił także, że został wezwany przez komisję smoleńską w sprawie zamiany ciała Anny Walentynowicz.

- Wtedy zrozumiałem, że ci ludzie mają prawo do tego, żeby wiedzieć, kto leży w grobach, czy to są właściwe szczątki - powiedział.

Jak dodał, Ewa Kopacz była w Rosji po katastrofie jako przedstawiciel polskiego rządu.

- Oczywiście nie wiadomo, jakie dyspozycje dostała od premiera Tuska, ale nie wierzę w to, że pojechała tam tylko płakać razem z rodzinami, być oparciem i opoką. Nie tego oczekuje się od ministra - powiedział.

Niezwykle intrygujący jest również jeszcze inny wątek. Lekarz ujawnia, że polscy patomorfolodzy pracowali w Rosji jako... obserwatorzy.

- Od 11 kwietnia, przez prawie dwa dni cała ekipa polskich specjalistów siedziała bezczynnie na ławkach. I cały czas próbowali się włączyć w prace. Od 13 kwietnia dostali pozwolenie na to, by dopasowywać ubrania do ciał, do nazwisk, co zresztą było ich olbrzymim wkładem. Ale do sekcjowania nie mieli dostępu. Rosyjscy lekarze w zasadzie do końca byli nieprzystępni, nie chcieli wchodzić w żadną komitywę - relacjonuje Dymitr Książek.

Lekarz ujawnił, że polscy patomorfolodzy polecieli do Moskwy z wysokiej klasy sprzętem, który nie został wykorzystany. Jak dodał, wszyscy z nich mieli wrażenie, że Rosjanom nie podobało się, że mają być dopuszczeni do pracy. Pytany o polskich prokuratorów powiedział, że „nie stali przy stołach sekcyjnych, nie pilnowali, nie nadzorowali, pojawiali się tylko, wchodzili, wychodzili”.

- Po czym na spotkaniach w hotelu rodziny ofiar słyszały, że wszystko jest dopilnowane, że wszystko jest pod kontrolą, przeprowadzane zgodnie procedurami - dodał.

 



Źródło: niezalezna.pl,PAP

#prokuratura #sekcje zwłok #miejsce katastrofy #patomorfolodzy #Katastrofa smoleńska #Ewa Kopacz #ekshumacje #Smoleńsk

rz