W sposób absolutnie skandaliczny stygmatyzuje się sędziów powołanych po 2018 r. […] i odbiera im się nadane na mocy konstytucji prawo do orzekania. Na coś takiego nigdy nie powinno być zgody. Mam szczerą nadzieję, że ustawa w tym kształcie nie wejdzie do polskiego porządku prawnego - pisze dr Oskar Kida. Konstytucjonalista jednoznacznie skrytykował ustawę, która właśnie wyszła z Senatu i wkrótce trafi na biurko prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że ten ustawy nie podpisze.
Senat przyjął w środę bez poprawek tzw. ustawę incydentalną, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym, a nie - jak dotychczas - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Ustawa trafi teraz do podpisu prezydenta.
Za przyjęciem ustawy głosowało 49 senatorów, głównie z KO i Trzeciej Drogi, 31 z PiS było przeciw, a trzech z klubu Lewicy wstrzymało się od głosu. Wcześniej Senat nie uwzględnił wniosku senatorów PiS o odrzucenie ustawy w całości.
Jej założenia skrytykował konstytucjonalista Oskar Kida. Prawnik wskazuje, że „ustawa ta budzi poważne wątpliwości konstytucyjne ze względu na możliwość naruszenia tzw. ciszy legislacyjnej”, powołując się na „zakaz zmiany prawa wyborczego na mniej niż 6 miesięcy przed wyborami”.
Ale - jak dodaje - z ustawą ma też problem aksjologiczny.
„Sędziowie, którzy mają orzekać zamiast IKNiSP SN, wchodzili do zawodu będąc powołanymi przez komunistyczną Radę Państwa. Bez żadnej poważnej przyczyny (bo te podawane przez K13G są oparte na kłamstwach, manipulacjach i dezinformacji) traktuje się ich lepiej niż sędziów powołanych w demokratycznej Polsce, na mocy demokratycznie przyjętej ustawy, przez wybrany w demokratycznych wyborach Sejm”
- punktuje Kida.
Podnosi, że „w sposób absolutnie skandaliczny stygmatyzuje się sędziów powołanych po 2018 r. (prawników spośród których wielu ma znakomity dorobek naukowy lub zawodowy) i odbiera im się nadane na mocy konstytucji prawo do orzekania”.
„Na coś takiego nigdy nie powinno być zgody. Mam szczerą nadzieję, że ustawa w tym kształcie nie wejdzie do polskiego porządku prawnego” - podkreśla prawnik.
Na koniec pośrednio apeluje do prezydenta:
„teraz ostateczna decyzja należy do prezydenta. Panie prezydencie - czekamy na pański ruch”.
Tuż po przegłosowaniu ustawy przez Sejm, głos w sprawie zabrała szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka.
Paprocka przypomniała wówczas, że - zgodnie z konstytucją - ważność wyborów stwierdza Sąd Najwyższy, a zgodnie z obowiązującym prawem - Izba Kontroli Nadzwyczajnej Spraw Publicznych SN. "Wszystkie orzeczenia Izby były respektowane. Czy mamy obecnie Sejm, Senat, a w konsekwencji rząd, co do których SN nie stwierdził ważności wyborów? No nie żartujmy" - stwierdziła.
Dopytywana, czy Andrzej Duda podpisze tzw. ustawę incydentalną, powiedziała, że prezydent nie jest "zwolennikiem inżynierii wyborczej na chwilę przed wyborami".
Stwierdziła również, że ustawa ta nie uspokoi kryzysu wokół statusu Izby. "Oczywistym jest, że prezydent, z którego inicjatywy uchwalono ustawę i kształtowano Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, który stoi za w pełni legalnymi powołaniami sędziowskimi, teraz nie będzie zwolennikiem takich regulacji, które są sprytnym wybiegiem marszałka Sejmu Szymona Hołowni" - oceniła.