Czy w polskich sądach sprawiedliwość wkrótce polegnie w starciu z partykularnymi interesami części środowiska żądającego zemsty za wyimaginowane krzywdy? Bo zapowiedź odwetu przez działaczy m.in. Iustitii zdominowała – niestety! – debatę. – Tego rodzaju pomysły mogą zrealizować tylko w sytuacji, gdyby im się udało rozpędzić w takiej czy innej formule Krajową Radę Sądownictwa. Na to nie możemy się zgodzić – mówi „GP” sędzia Maciej Nawacki, który miał być „pierwszą ofiarą” tego procederu.
– Ci samozwańczy obrońcy praworządności zbudowali swoją narrację na kwestionowaniu konstytucyjnego porządku RP. Tworzyli i powtarzali w przestrzeni publicznej pseudoprawne opinie niemające oparcia w faktach i oderwane od treści Konstytucji i ustaw. W rzeczywistości tym ludziom nigdy nie chodziło o żadną praworządność, bo ta była zagrożona jedynie ich działaniami, ale o utrzymanie status quo w sądownictwie i o uzyskanie apanaży w postaci obiecanych awansów i stanowisk – tłumaczy „Gazecie Polskiej” sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku Konrad Wytrykowski. I dodaje: – Charakterystyczna jest wypowiedź prof. Adama Strzembosza w jednym z ostatnich wywiadów, że ci, jak ich nazywam, „sędziowie z barykad” zasłużyli teraz „na awans, na odpowiednie stanowiska”. To pokazuje, o co tym ludziom naprawdę chodzi.
W miniony wtorek (14 listopada) uwaga niemal całego środowiska sędziowskiego zwrócona była na wydarzenia przed Izbą Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego. Chodziło o sprawę dotyczącą immunitetu sędziego Macieja Nawackiego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie. Powód? Jeden z liderów Iustitii, Paweł Juszczyszyn, chciał karnie ścigać Nawackiego za to, że rzekomo bezprawnie nie dopuścił go do orzekania. Sąd Najwyższy jednak jednoznacznie stwierdził, że decyzje prezesa Nawackiego były zgodne z prawem.
To postanowienie było dotkliwą porażką tej części środowiska sędziowskiego, która od dawna zapowiada „rozliczenia” z kolegami po fachu. – Orzeczenie zupełnie satysfakcjonujące, potwierdziło fakt działania zgodnie z prawem przeze mnie od samego początku. Tak upada mit naruszania praworządności w Polsce – powiedział naszemu dziennikarzowi tuż po ogłoszeniu orzeczenia sędzia Nawacki.
Ponieważ była to pierwsza tego typu sprawa, to wywołała liczne komentarze. „Iustitia i zaprzyjaźnione z nią media szumnie zapowiadały jako „«początek rozliczeń« sprawę w SN o uchylenie immunitetu sędziemu Maciejowi Nawackiemu. Sprawę tę wygraliśmy, SN nie zgodził się na uchylenie immunitetu i rozbił w pył argumentację rzekomych obrońców praworządności” – podkreśla sędzia Wytrykowski.
Czy orzeczenie SN ws. sędziego Nawackiego ostudzi rewolucyjne zapędy? – Do niektórych na pewno coś dotrze, ale myślę, że w przypadku tych współczesnych czekistów, którzy nie mogą się doczekać chwili, gdy zaczną rozliczać wrogów ludu, nie tak szybko i łatwo to nastąpi. Mam nadzieję, że to nie pierwszy kubeł zimnej wody wylanej na rozgrzane głowy aktywistów prawniczych – stwierdził sędzia Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości.
Sędzia Jarosław Dudzicz, do niedawna prezes Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim, jednoznacznie ocenia zapowiedzi ponownej weryfikacji sędziów. – Jeżeli by weszły w życie, nawet w formie ustawy, byłyby sprzeczne z Konstytucją. To nic innego jak konstytucyjny zamach stanu i podważanie prerogatywy prezydenta, bo to on, i tylko on, powierza możliwość wymierzania sprawiedliwości. A sędziego powołuje się dożywotnio. Nie ma mechanizmów, które pozwalałyby usunąć sędziego z urzędu w drodze ustawy – podkreśla Jarosław Dudzicz. – Jeżeli chcemy podważyć prerogatywy prezydenta, uprawnienia Krajowej Rady Sądownictwa, zasady trójpodziału władzy, to jest to droga prowadząca do anarchii – dodaje.
Równie mocno sprawę komentuje sędzia Wytrykowski. – To czysta demagogia, która ośmiesza grożących i pokazuje ich stosunek do niezawisłości sędziowskiej, zasady trójpodziału władzy i niezależności sądów. Sędziowie w RP są powoływani na podstawie Konstytucji, jest to wyłącznie materia konstytucyjna, zatem uchylenie powołania może nastąpić tylko w trybie konstytucyjnym. Skoro takiego trybu w Konstytucji nie ma, to nie ma też możliwości podważania powołań, co jasno stwierdził nie tylko TK, ale też TSUE – mówi.
Inną analogię, bardzo wymowną, dostrzegł sędzia Nawacki. – Gdyby zostały zrealizowane pomysły skrajnych środowisk sędziowskich, Iustitii, Themis, Komitetu Obrony Sprawiedliwości, to mielibyśmy sytuację porównywalną do tej z lat 1948–1952; w tym okresie usunięto z zawodu wszystkich sędziów przedwojennych. Ostatnich, jeśli dobrze pamiętam, w Wigilię 24 grudnia wyprowadzono z Sądu Najwyższego wręcz siłowo. Tak wyglądała praktyka komunistyczna – przypomina członek Krajowej Rady Sądownictwa. – Teraz mamy zapowiedź realizacji takich pomysłów względem mniej więcej trzech tysięcy sędziów – uzupełnia.
Sędziowie, z którymi rozmawiała „Gazeta Polska”, zgodnie twierdzą, że motywacją aktywistów Iustitii są przede wszystkim osobiste animozje i irracjonalne poczucie krzywdy. – Od lat słyszę groźby odwetu i zemsty; upolitycznieni prawnicy, w tym z Iustitii, od dawna grozili odpowiedzialnością karną i dyscyplinarną za działania, które się im nie podobały. Słyszałem nawet groźby pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za wydawanie wyroków, co zresztą powinno spotkać się ze zdecydowaną reakcją prokuratury – zaznacza sędzia Wytrykowski.
Sędzia Piebiak obawia się, że sprawa Nawackiego nie będzie jedyną, w której chęć rewanżyzmu będzie odgrywała kluczową rolę. Dlatego jako prezes Stowarzyszenia „Prawnicy dla Polski” zapewnia, że zamierza ono pomagać wszystkim szykanowanym sędziom, prokuratorom, adwokatom i innym przedstawicielom zawodów prawniczych. Będzie również zwracać uwagę na zagrożenia, które się pojawią, jeśli skrajne pomysły części środowiska będą wcielane w życie.
– Trzeba pokazywać bezprawność tego zachowania, tych projektów, trzeba pokazywać skutki – mówi „GP” były wiceminister sprawiedliwości. – Rola Krajowej Rady Sądownictwa jest oczywista, ale my możemy mówić także o innych sprawach, bo pomysły dziwne, niezgodne z prawem, niekonstytucyjne dotyczą nie tylko sędziów. Co bowiem z absurdalnymi projektami, często nie mniejszymi, dotyczącymi reformy prokuratury, co z problemami, które dotyczą adwokatów, radców prawnych, komorników czy notariuszy??
– Koncepcja Iustitii w zakresie ponownych postępowań nominacyjnych to katastrofa wymiaru sprawiedliwości. Obywateli – niezależnie od przekonań – nie zadowoli widowiskowe rozliczanie tych czy owych, jeżeli i tak już długo czekają na sprawiedliwość. A będzie jeszcze gorzej, gdy wyjmiemy z systemu niemal połowę sędziów i zaczniemy się nimi zajmować, a zamiast rozstrzygać zalegające i nowe sprawy, będziemy się zastanawiać, czy sędziowie są legalni, a ich wyroki są istniejące – zwraca uwagę sędzia Piebiak. – To katastrofa dla biznesu, katastrofa dla przeciętnych ludzi. Nie może być tak, że na przykład ktoś nie będzie pewien, czy jest rozwiedziony, czy pozostaje w związku małżeńskim albo czy ma władzę rodzicielską nad dzieckiem, bo sędzia, który prowadził sprawę, otrzymał nominację po wygraniu konkursu w obecnej Krajowej Radzie Sądownictwa. A do takich absurdów to prowadzi.
Co zdumiewa, teraz do weryfikacji sędziów nierzadko wzywają ci sami sędziowie, którzy byli przeciwni lustracji środowiska w latach 90. – Jest to pewnego rodzaju chichot historii. Chodzi o osoby, które uważają, że cokolwiek suweren czyni wbrew ich woli, jest zamachem na ich własność – tłumaczy sędzia Nawacki.
– Przed rokiem 2017 pewna grupa sędziów miała nieformalne wpływy na to, kto zostanie sędzią, nigdzie to nie było uregulowane, ani w ustawie, ani w innych aktach prawnych, natomiast ustrój sądów, jaki wówczas istniał, umożliwiał tego typu działania. Krajowa Rada Sądownictwa działała nietransparentnie, nie można się było od uchwał Rady odwołać, można było zostać „namaszczonym” prezesem, faktycznie istniał system kooptacji – wyjaśnia Jarosław Dudzicz, który podkreśla, że tego typu układy zlikwidowano, ale nie wszystkim się to spodobało.
To, co się wydarzy w najbliższych miesiącach w sądownictwie, w dużej mierze zależy od postawy nowego ministra sprawiedliwości. Giełda nazwisk ewoluuje, ale coraz częściej wymieniany jest Adam Bodnar. Czy będzie potrafił zapanować nad sytuacją? – Znam pana Bodnara od lat. Oczywiście, wiele nas różni, ale żywię nadzieję, że ten doświadczony prawnik i akademik, jeszcze do niedawna rzecznik praw obywatelskich, znajdzie w sobie tę przyzwoitość, że będzie się starał trzymać obowiązującego prawa. Jeżeli tak będzie, nie wyobrażam sobie, żeby podpisał się pod rzeczami, które w sposób oczywisty są niekonstytucyjne. Zakładam więc, że część horrendalnych pomysłów ustrojowych pozostanie tylko na papierze – tłumaczy sędzia Piebiak.
A czysto abstrakcyjny (na razie) scenariusz – nagle dowiadujemy się, że ministrem sprawiedliwości zostaje obecny szef Iustitii, Krystian Markiewicz. I co wtedy?
– Wtedy idę zrobić kawę, nastawiam popcorn i patrzę, jak się mierzy z problemami wymiaru sprawiedliwości. Bo żeby być ministrem sprawiedliwości, to trzeba jeszcze mieć coś pomiędzy uszami, a to, że niektórym tego brakuje, pokazali w miniony wtorek w Sądzie Najwyższym – podsumowuje sędzia Nawacki.