Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Sakiewicz o organizacji wyborów korespondencyjnych. „Władze działały w stanie wyższej konieczności”

W Polsce próbowano dokonać czegoś w rodzaju konstytucyjnego zamachu stanu uniemożliwiając przeprowadzenie wyborów przy pomocy różnych zabiegów prawnych i wykorzystując do tego epidemię. Władze działały w stanie wyższej konieczności - powiedział redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz, komentując decyzję Najwyższej Izby Kontroli o złożeniu zawiadomień do prokuratury, w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych.

zdjęcie ilustracyjne,
zdjęcie ilustracyjne,
Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś poinformował, że NIK po kontroli organizacji wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym z maja 2020 r. zawiadomi prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.

Muszę przyznać, że znam od lat Mariana Banasia. Znam jego przeszłość. Siedział wiele lat za to, żeby w Polsce była demokracja i teraz poza emocjami, poza tym, że ma żal, nie rozumiem jego decyzji, dlatego że widzimy tu konflikt przepisów i konflikt wartości

- zauważył Tomasz Sakiewicz.

Jak zwrócił uwagę, przepisy nie były spójne i nie regulowały organizacji wyborów w sytuacji nadzwyczajnej.

W Polsce próbowano dokonać czegoś w rodzaju konstytucyjnego zamachu stanu uniemożliwiając przeprowadzenie wyborów przy pomocy różnych zabiegów prawnych i wykorzystując do tego epidemię. Władze działały w stanie wyższej konieczności. Wiadomo, że jeżeli przepisy niższego rzędu uniemożliwiają wykonanie przepisu wyższego rzędu, obowiązują te przepisy najważniejsze, czyli te, które wynikają z konstytucji

- podkreślił redaktor Sakiewicz.

Decyzja NIK-u nie powinna dotyczyć tego, że ktoś złamał przepisy drugiego rzędu, tylko zmiany prawa, bo okazało się być niedostosowane do sytuacji nadzwyczajnej, czyli epidemii, w której władza musi wybierać wartość najwyższą, jaką jest obrona polskiej demokracji

- mówił Tomasz Sakiewicz.

A co by się stało, gdyby się okazało, że nie mamy prezydenta, że nie da się przeprowadzić wyborów, albo, że wybory odbywałyby się w sposób bardzo wątpliwy prawnie w czasie drugiej fali pandemii, kiedy umierała tak duża ilość osób - bo to proponowała opozycja - dopytywał.

Mielibyśmy do czynienia i ze złamaniem konstytucji i z masakrą, którą wywołałby masowy udział w wyborach przy urnach wyborczych. To był jedyny możliwy wariant, przeprowadzić te wybory w maju, czerwcu lub lipcu. Czy wszystkie przepisy można było przestrzegać? Ja uważam, że nie

- dodał Sakiewicz.

Marian Banaś siedział wiele lat w więzieniu, żeby w Polsce była demokracja i teraz nie może takimi decyzjami zaprzeczać temu. Oczywiście prawo jest bardzo ważne, ale kiedy jest nieprecyzyjne, to trzeba je poprawiać, a nie karać ludzi, którzy muszą sobie poradzić. Nie można zarzucić im złej woli, że chcieli po prostu ratować demokrację.

- dodał.

 



Źródło: TVP Info, niezalezna.pl,

#wybory korespondencyjne #Polska #wybory prezydenckie #Tomasz Sakiewicz

Beata Mańkowska