Róża Thun czuje się zagrożona i apeluje do prokuratury o przyspieszenie śledztwa w sprawie happeningu z listopada 2017 r., w trakcie którego narodowcy zawiesili na szubienicach zdjęcia europosłów "totalnej opozycji". Według europosłanki Platformy Obywatelskiej, rzekoma opieszałość śledczych może mieć tło polityczne. Do słów Thun odniosła się rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek, wskazując, że trwa realizacja wniosków pełnomocników pokrzywdzonych polityków, a śledczy oczekują na realizację zleconych międzynarodowych pomocy zagranicznych.
Europosłanka Róża Thun – jedna z osób, których wizerunki zawieszono na symbolicznych szubienicach – oświadczyła podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Katowicach, że europosłowie obawiają się o swoje zdrowie i życie.
Thun przypomniała, że od manifestacji minął już ponad rok. Zaznaczając, że wypowiada się w imieniu także innych polityków, których wizerunki zawieszono na szubienicach oświadczyła, że był to dla nich akt symbolicznego zamordowania, egzekucji.
„Ta symboliczna egzekucja sześciu europosłów, ohydne słowa, które były tutaj mówione pod naszym adresem, nie doczekała się żadnych konsekwencji”
– powiedziała Thun. Jak dodała, otrzymała niedawno z katowickiej prokuratury informację o przedłużeniu śledztwa w tej sprawie do 26 maja.
„26 maja to jest dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego i przypuszczam, że ten termin przedłużenia śledztwa do tego czasu nie jest przypadkowy”
- spekulowała europosłanka.
W jej opinii, potrzebę przedłużenia śledztwa postępowania prokuratura wyjaśnia „w sposób niezwykle mglisty”, nie podając konkretnych argumentów, powołując się na potrzebę całościowej analizy materiału dowodowego i wykonania dalszych czynności. Jak przekonywała, nie ma to żadnego związku z przedstawieniem zarzutów organizatorom happeningu, których dane są znane i które zostały przesłuchane.
„Oni chodzą bezkarnie między nami, a posłowie w stosunku do których nawoływano tutaj do nienawiści mogą się obawiać o swoje życie i zdrowie, że w końcu kiedyś jakimś aktem agresji ktoś wyrządzi im krzywdę”
– powiedziała Thun.
Do słów europosłanki odniosła się rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
"W postępowaniu przesłuchano w charakterze świadków uczestników i organizatorów manifestacji oraz funkcjonariuszy policji. Od Straży Miejskiej i policji uzyskano dokumentację dotyczącą przebiegu manifestacji. W aktach jest także dokumentacja związana ze zgłoszeniem manifestacji w stosownych urzędach oraz zarejestrowane wówczas przez stacje telewizyjne filmy"
- wskazała Zawada-Dybek.
„W śledztwie przesłuchano wreszcie pokrzywdzonych europosłów. Z zeznań tych osób wynikało, iż po 25 listopada 2017 roku otrzymywali maile oraz telefony, kierowane do ich biur poselskich, zawierające treści znieważające lub o charakterze gróźb. Koniecznym było ustalenie pracowników tych biur poselskich, a następnie ich przesłuchanie - co wykonano”
- dodała.
„Sam pełnomocnik pokrzywdzonych złożył wniosek o ustalenie danych personalnych osób posługujących się adresami internetowymi, z których to adresów kierowano w/w korespondencję. Część tych informacji uzyskano, a na część prokurator nadal oczekuje. Między innymi oczekujemy na realizację zleconych międzynarodowych pomocy zagranicznych. Badamy czy istnieje związek pomiędzy dwoma wątkami śledztwa”
– mówiła prokurator, dodając, że „w śledztwie prokurator nie dysponuje pełnym materiałem dowodowym, który jest niezbędny dla podęcia decyzji merytorycznych”.
Jak zaznaczyła, celem śledztwa w tej i innych sprawach jest ustalenie czy zostało popełnione przestępstwo.
„W tym zakresie gromadzony jest konieczny i niezbędny materiał dowodowy. W tej sprawie nie jest on pełny”
– wskazała rzeczniczka prokuratury.