Agnieszka Kołodziejczyk: Decyzją rządu Polska rezygnuje całkowicie z rosyjskich węglowodorów: ropy, gazu i węgla. Co dla rozwoju kopalń węgla kamiennego oznacza ta decyzja?
Piotr Pyzik: W sytuacji, z jaką mamy do czynienia w Ukrainie jest to chyba zupełnie zrozumiałe. Co to oznacza? Dla Polski szybsze uniezależnienie się od rosyjskich surowców. A dla górnictwa – wzmożoną pracę i zapewne konieczność przemyślenia harmonogramu ich wygaszania. Od razu jednak wyjaśniam, że nie wychodzimy tu poza rok 2049. Jest bowiem jasne, że w okresie przejściowym transformacji w większym stopniu będziemy się musieli opierać na naszym rodzimym paliwie, jakim jest węgiel. Nie bez wpływu pozostaje oczywiście całkowita rezygnacja z importu węgla z Rosji. Nie jest to żaden problem dla spółek Skarbu Państwa, gdyż one od dawna nie korzystały już z rosyjskiego węgla. Ale dla gospodarstw domowych oraz biznesu już bardziej. Przy czym problemem nie jest tu dostępność, ale cena. Staramy się oczywiście uzupełniać te braki, a brakuje ok. 7 - 8 mln ton węgla. Musimy go więc albo wyprodukować albo pozyskać z importu. Nie jesteśmy w stanie wyprodukować więcej węgla z dnia na dzień. To oczywistość. Ponadto 28 maja ub.r. została podpisana umowa społeczna dotycząca transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego oraz wybranych procesów transformacji województwa śląskiego. Zawiera bardzo wiele kwestii, np. indeksację wynagrodzeń, bezpieczeństwo i gwarancję miejsc pracy i wiele rzeczy dotyczących przestrzeni społecznej. Jej integralną częścią jest harmonogram zamykania kopalń uzgodniony ze stroną społeczną i tak wracamy do początku rozmowy. Projekt umowy trafił już do Komisji Europejskiej (poprzez UOKiK) i został notyfikowany.
Co to znaczy?
W procesie transformacji węglowej i energetycznej musimy patrzeć m.in. na konkurencyjność naszej gospodarki, co wpływa też na konkurencyjność gospodarki europejskiej. Następną kwestią są zagadnienia klimatyczne. Na Śląsku nie trzeba nikogo przekonywać, że kwestia ochrony klimatu jest absolutną koniecznością. Płacimy, (nasze dzieci i wnuki też będą to robić), za grabieżczą gospodarkę wydobywczą w czasach komunistycznych. Beneficjentem transformacji jest człowiek. Transformacja w każdym aspekcie swojego działania musi być na niego ukierunkowana. Zmierzam do tego, że umowa społeczna jest pierwszym krokiem, by zmiany, czyli wygaszanie kopalń, były prowadzone w sposób cywilizowany. Dotyczy to jednak nie tylko górnictwa, ale też przestrzeni energetyki i w końcu zagadnień cywilizacyjnych. Transformacja energetyczna cywilizacyjnie zmieni Polskę, zmieni Europę. Po 24 lutego świat jednak się zmienił i doszła do tego jeszcze jedna kwestia - bezpieczeństwo narodowe, a dokładniej bilans energetyczny, który polega na tym, że każdy obywatel naszego kraju musi mieć podłączenie do prądu elektrycznego. Prąd ten musi być jednak w akceptowalnej cenie. I kolejna niezwykle ważna rzecz – co do zasady musi to być prąd produkowany w Polsce. Dla mnie to właśnie jest definicja suwerenności. No więc wybuch wojny pokazał, że nie myliliśmy się mówiąc, że bezpieczeństwo energetyczne ma charakter narodowy. Scenariusz odcięcia, nie tylko węgla, ale i pozostałych rosyjskich surowców wymaga pewnych przyspieszonych działań i na początku też pewnie sporych kosztów. Polska w swoich działaniach transformacji i odcinania się od rosyjskich surowców jest wiernym uczestnikiem projektu europejskiego, co wcale nie znaczy, że bezkrytycznie przyglądamy się rozwiązaniom, które Komisja Europejska proponuje.
Rozwińmy tę kwestię.
Krótko po rozpoczęciu wojny pan Timmermans w jednym z wywiadów wspomniał o pewnych, korzystnych dla nas rozwiązaniach. Kilka dni później w kolejnym wywiadzie zmienił zdanie... Na dziś nie znam żadnego dokumentu KE, na podstawie którego mógłbym powiedzieć, że np. węgiel w Polsce może być dłużej wydobywany, a jeśli tak, to na jakich zasadach. Każdy Polak może mieć jednak pewność, że rząd zrobi wszystko, by bezpieczeństwo energetyczne było nie tylko zachowane, ale by podnosił się też standard życia Polaków. Rosja, jaką dziś widzimy, to kontynuacja sowietyzmu. Musimy to brać pod uwagę. To historyczny moment dla Państwa Polskiego, gdy w cieniu wojny dochodzi do naturalnego braterstwa polsko-ukraińskiego. Możliwe, że nikomu się nie śniło, że wnuki osób, które uciekły spod ukraińskiego terroru będą pielęgnowały wnuki niedoszłych morderców... W tej sytuacji jest jasne, że Polska powinna, nie tylko w tej części Europy Środkowo-Wschodniej, odegrać poważną rolę. Odnoszę wrażenie, że Niemcy, które były tak silne, ostatnio jakoś zwiotczały. Podobnie Francja. Obydwa kraje pilnują swoich interesów. Każdy kraj ma do tego prawo, ale jeżeli mówimy o solidarności europejskiej, tolerancji, demokracji, praworządności - nie bójmy się powiedzieć, że Polska i Polacy dali świadectwo światu. Mamy potencjał, by stać się jednym z liderów europejskich.
Wróćmy do problemu zamykania kopalń do 2049 r., terminu wypracowanego z polską stroną społeczną. Czy to podoba się Unii Europejskiej, czy ta propozycja została zaakceptowana?
Nie pytaliśmy o to... Oddzielamy kwestie merytoryczne od politycznych. Nie da się ukryć, że od strony politycznej zarówno opozycja wewnętrzna, jak i ich koligaci europejscy, wiele by zrobili, by w Polsce zapanowała jak najtrudniejsza sytuacja gospodarcza. Wymiernym tego przykładem jest sytuacja ze środkami europejskimi, które nam się należą, a nie dostaliśmy ani centa. Klasyk opozycji użył sformułowania, że "pieniędzy nie ma i nie będzie". Teraz należałoby sobie zadać pytanie, jak to się stało, że pieniądze są i jak się wydaje - będą. To jest kwestia gospodarowania. Staramy się patrzeć na przestrzeń energetyczną w kategoriach odpowiedniego i odpowiedzialnego gospodarowania, ale również pod kątem naszego bezpieczeństwa.
I bardzo bolesny problem. Trwa wyjaśnianie przyczyn i okoliczności tragicznych wypadków w kopalniach "Pniówek" i "Zofiówka". Jaki obraz się wyłania z dostępnych danych i na jaką pomoc ze strony państwa mogą liczyć rodziny ofiar zmarłych górników?
Obejmując stanowisko powiedziałem, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Pomijając kwestie ratowania górnictwa, bo kto dzisiaj pamięta, że mogło go już w ogóle nie być, gdyby nie Prawo i Sprawiedliwość i rząd Zjednoczonej Prawicy. Górnictwo jest branżą specyficzną i nie da się go zrozumieć, jeżeli człowiek przynajmniej raz w życiu nie zjechał na dół, do kopalni i nie zobaczył w jakich warunkach pracuje górnik. Górnicy własnym życiem ryzykują, by zachować bezpieczeństwo energetyczne Polski. Trwa oczywiście wyjaśnianie okoliczności tych tragicznych wypadków. My ze swej strony zrobimy wszystko, by wyciągnąć z nich wnioski i zminimalizować ryzyko powtórzenia się takich tragedii w przyszłości. Choć wiadomo niestety, że nie da się ich wyeliminować całkowicie. No i kwestia rodzin. Gdy ginie górnik, nagle zostaje żona z dwójką, trójką dzieci i pytaniem, co dalej. Oczywiście jest fundacja, bardzo aktywna, która opiekuje się rodzinami. Mam nadzieję, że teraz po tych strasznych katastrofach powstaną jednak systemowe rozwiązania pomocy prawno-finansowej. Do Sejmu wkrótce powinien trafić dokument dotyczący specjalnego statusu rodzin poległych górników. Druga kwestia. W górnictwie jest prawie jak w wojsku, wszystko się robi według ustalonych szkoleniami regulaminów. 80 proc. katastrof górniczych to wina natury, zjawisk których człowiek nie jest w stanie przewidzieć ani wyeliminować, a tylko ok. 20 proc. zależy od błędu człowieka. Przyczyny wypadków badają prokuratura i dwie komisje powołane przez Wyższy Urząd Górniczy. Ich pracę nadzoruje zespół ekspercki powołany przez pana wicepremiera Jacka Sasina. Domeną prokuratury jest określenie, czy wszystko było zgodne z przepisami. To prokuratura będzie wyciągała wnioski, jeśli chodzi o końcowe rozstrzygnięcia. Rolą Wyższego Urzędu Górniczego i naszą jest wyciągnięcie takich wniosków, a jeśli zajdzie potrzeba wprowadzenie takich zmian, by minimalizować ryzyko, o którym rozmawialiśmy. Chodzi o to, by każda taka tragedia poprawiała stan bezpieczeństwa. I tego na pewno dopilnuję.