3 listopada na plebanii w Szczytnie doszło do brutalnej napaści na ks. prałata Lecha Lachowicza. Duchowny trafił do szpitala a jego stan określano od początku jako krytyczny. Podejrzanego o napaść zatrzymano dzień później. 27-latkowi postawiono zarzuty usiłowania zabójstwa, trafił do aresztu.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Mimo kilkudniowej walki ks. Lachowicz zmarł. W poniedziałek "Nasz Dziennik" opublikował wstrząsające informacje o brutalności napastnika.
Szokująca brutalność
Jak podaje gazeta, "jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem".
Ciało księdza Lecha było nieruszone, natomiast głowa była zmasakrowana. Ten człowiek uderzał w nią tasakiem. Przeciął ją prawie na pół. Czoło i nos rozcięty na dwie połowy, warga, zęby wybite, kości czaszki były w mózgu. Jedno oko wypłynęło albo się zapadło. Na policzku też była rana cięta, taka 20-centymetrowa od tego tasaka.
– opisano.
"Tak kończy się hejt"
Szokujące doniesienia skomentował w mediach społecznościowych jezuita ks. Robert Wawer. Jego zdaniem, śmierć kapłana była efektem nagonki.
"Każdy, kto chociaż trochę przyłącza się do hejtu jest w pewnej mierze współodpowiedzialny za kumulujące się zło, które później gdzieś się materializuje. Tak kończy się hejt"
– napisał duchowny.
Uroczystości pogrzebowe ks. Lachowicza odbyły się wczoraj. Wieloletni proboszcz parafii św. Brata Alberta spoczął na cmentarzu komunalnym w Szczytnie.