Mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące naruszania nietykalności cielesnej funkcjonariuszy publicznych, wywierania groźbą lub przemocą wpływu na funkcjonariusza policji w celu zmuszenia go do zaniechania czynności służbowej związanej z zabezpieczaniem zgromadzenia publicznego odbywającego się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, a także znieważania funkcjonariusza podczas i w związku z wykonywanymi czynnościami służbowymi. Podejrzany nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień
Reklama
– poinformowała prok. Izabela Dołgań-Szymańska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie i dodała, że pokrzywdzonych w tej sprawie jest dwóch policjantów.
A tuż po zajściach pod Pałacem Prezydenckim internet obiegł fake news, który wskazywał, że agresywnym awanturnikiem jest młody Ukrainiec - Wiaczesław Skidan, który stał się znany po kilku występach w telewizji. W internecie wylała się na niego fala hejtu.
Niesprawdzone informacje - i jak się okazało, nieprawdziwe - powielali również niektórzy politycy. Jednym z nich był Jan Grabiec. Rzecznik PO napisał na Twitterze wprost, że prowokatorem jest aktor pracujący dla TVP.
Nietypowo zachowujący się demonstrant poszukiwany przez @PolskaPolicja odnalazł się: to aktor, pracujący dla TVP https://t.co/0SylnjfWQL
— Jan Grabiec (@JanGrabiec) 28 lipca 2018
Do przeprosin jednak poseł się nie garnie, i swojego wpisu nie usunął.
Prawdziwy awanturnik, to Michał M. - 28-letni filmowiec z Warszawy, wnuk Jerzego Maurycego Modlingera... stalinowskiego prokuratora. Awansowany do stopnia podpułkownika w ludowym Wojsku Polskim. Pracował w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. W latach 50. był komendantem Oficerskiej Szkoły Prawniczej - pisze Wikipedia o dziadku filmowca.